grubą kreską na asfalcie
tutaj nic nie jest oczywiste
niebieskie oczy tracą naturalną barwę
słowo wyciera się jak pumeks
po czym staje się dowodem w sprawie
rozgadane domy po zmroku milkną
autoironia przestaje być auto
a umieranie jest tak przypadkowe
jak zacięcie przy goleniu
pokochać mrok
Małgorzacie Południak
nocą zmysły odczuwają więcej
skrupulatnie ucząc się ogarniać niepojęte
kropla po kropli
księżyc raczy srebrem
nie zadaje pytań nie osądza
nie oślepia plastikowym gestem
jak często
rozświetla zatroskane poruszenie
w mroku obdzieram siebie z niedopowiedzeń
by wprawiać jego najodleglejsze zakątki
w drżenie
spójrz jak dojrzewa we mnie
na jedne skrzypce
pętla zawieszona w karcerze poranka
nie pozwala zapomnieć o grzechach
śmiertelnych jak bezimienna miłość
na szubienicy popołudnia tli się iskra
samotna spopiela serca
przez świat przenika deszcz drzazg
poranione twarze milkną
na zgliszczach nocy odradza się nowe
nieznane niechciane
bez zahamowań i sumienia