11 kwietnia
- Co masz napisać, to napiszesz. Utwór literacki to nie tylko genialny pomysł, ale i gotowość warsztatowa, trud bez mała rzemieślniczy – tak odpowiadam kolegom pisarzom, którzy skarzą się, że uciekł im pomysł, że wielka szkoda... Inni z kolei wpadają w panikę z powodu zastoju twórczego. Lamentują, że niczego więcej już nie napiszą.
12 kwietnia
- Kocham cię. Bez ciebie nie wyobrażam sobie życia...
Takie kategoryczne, absolutystyczne stwierdzenia zawierają w sobie zaródź, może nie tyle nieprawdy, co niemożności spełnienia. Bo realizacja podjętego zamiaru to zazwyczaj pokonywanie ogromnych przeszkód, heroizm niekiedy. Widać to w historii apostoła Piotra, który zaparł się swego Mistrza, uprzednio gorliwie zapewniając o swojej lojalności.
Niemniej miłość jakby wymknęła się tej prawidłowości, jak zresztą wszystko co mistyczne. Tak więc przytoczone wyznanie może, choć nie musi, w całości się spełnić.
Miłość... Coraz częściej obserwuję, że w dobie epidemii egoizmu i samotności staje się ona bardzo ważna. Ludmiła Kasjanienko i Wadim Pierewoznikow, małżeństwo wyraźnie się kochające, choć ciężko doświadczone przez los (uciekli z Odessy), w sms-owych życzeniach wielkanocnych stwierdziło, że miłość ważniejsza jest niż zdrowie. Jakże to dziwnie brzmi w zderzeniu z popularnymi życzeniami: - Zdrowia, przede wszystkim zdrowia...
13 kwietnia
Wydaje mi się, że coraz bardziej nie lubię chodzić do swojego kościoła parafialnego. Sama starość i coraz więcej kobiet przy ołtarzu ze swoją drażniącą uważnością co do szczegółu i schematycznej poprawności, ale też z płynnymi, miękkimi ruchami, jakby w wiecznym erotycznym tańcu. A przecież mistyka wiary to rozmach oraz twardość faktów i sztywność struktur, także duchowych. Marian Matczak pisze o sztywności struktur moralnych, których nie da się nagiąć do swoich zachcianek i grzechów.
(„Gazeta Wyborcza” 2023, nr 83, s. 29).
14 kwietnia
Kolektywizm, tak krytykowany jako jeden z filarów systemu komunistycznego, rozwija się skrycie, ale intensywnie w systemie kapitalistycznym. Firmy kupują swoim pracownikom bilety na imprezy rozrywkowe oraz karty konsumpcyjne, którymi z kolei zajmują się inne firmy. Korzyści ewidentne, bowiem firma produkująca rozrywkę czy fast foody (karta przedpłacowa Up Bonus) ma z góry zapewniony dochód oraz dodatkową korzyść z tych, którzy z owych dobrodziejstw kolektywnych nie korzystają, choćby z uwagi na wypadki losowe czy chwilową niechęć, nie mówiąc już o wstręcie do kolektywu. Dochody są więc proporcjonalnie większe niż gdyby żmudnie poszukiwało się indywidualnych klientów. A szef firmy kolektywizującej chwali się opiekuńczością wobec swoich podwładnych, szczególnie, kiedy proszą oni o podwyżki.
15 kwietnia
Złym fenomenem zarówno zarazy, jak i wojny, jest to, że nie wiadomo, co będzie dalej. Tylko, że w przypadku zarazy jest to tajemnica natury, do której prędzej czy później można dojść, bo jest ona na swój sposób stabilna, a w przypadku wojny tajemnica ta tkwi w ludzkich umysłach i duszach, które są zmienne i nieprzewidywalne. Na wojnie nie obowiązują żadne reguły, nawet ochrona własnego życia nie jest dla bohaterów żadnym prawem moralnym.
16 kwietnia
Szarość wokół. Tylko drzewa owocowe płoną bielą, nawet w środku miasta, będąc pozostałością przydomowych ogródków zniszczonych przez urbanizację.
17 kwietnia
Autobusem do pracy. W szarym, choć jaśniejącym z minuty na minutę oparze autobusowego wnętrza, błyskają ekrany smartfonów. Niezależnie od wieku, starzy i młodzi obciążają od samego rana swoje zmysły i mózgi niepotrzebnymi, z wyjątkiem potrzeby narkotycznego wręcz uzależnienia się, bodźcami. Potem wychodzi taki jeden z drugim z autobusu jakby trochę pijany, jakby z kina na ulicę wkraczał i dziwi się, że ten realny świat jest taki nieciekawy. Frustracja od samego początku dnia.
18 kwietnia
Z trudem wchodzę w ten dzień obciążony perspektywą kilku niełatwych zadań. Wyobrażam sobie Bóg wie co. Wydaje się więc, że moją słabością jest nadmiar wyobraźni.
19 kwietnia
Zupełnie niepotrzebne starcie z bliską mi osobą. Nie uszanowałem jej autonomii i dynamicznej woli działania, chciałem ją sobie podporządkować. Pojednanie trochę sztuczne, na siłę. Mam nadzieję, że czas zaleczy rany.
20 kwietnia
Wyraźne, choć nie uderzeniowe, jak dotąd bywało, pojawienie się wiosny. Drzewa i krzewy momentalnie, jakby tylko czekały na start, pokryły się zielenią. Rocznica przepięknego wydarzenia sprzed roku. Pamiętam, że było cieplej i bardziej radośniej niż dziś. Czas stępia nasze emocje.
21 kwietnia
Rząd przymierza się do zniesienia pod koniec czerwca 2023 roku stanu zagrożenia epidemiologicznego. Twierdzi, że nie ma sensu dłużej utrzymywać fikcji.
- Początkowo mieliśmy warianty wirusa SARS CoV-2, które wyewoluowały z jego pierwotnej, odzwierzęcej postaci, niezależnie od siebie. Nadawano im oficjalne nazwy, używając alfabetu. A więc alfa, beta, gamma, delta - aż do omikronu. Od listopada 2021 roku mamy do czynienia już tylko z kolejnymi wersjami omikronu, a spotykane w mediach nazwy nie są nadawane przez naukowców. Im straszniejsze nazwy, tym łagodniejszy wirus. Naprawdę nie ma się już czym przejmować - twierdzi prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologicznego i Chorób Zakaźnych - Robert Flisiak.
Chciałbym, aby w podobny sposób „skasowano” wojnę, bo mam już dość pisania tego Dziennika. Czuję jak wzmaga się mój egotyzm. Nigdy dotąd tak czujnie siebie nie śledziłem, a wyniki tego śledztwa nie zawsze są optymistyczne.
22 kwietnia
Wyczekiwana latami doroczna wyprawa Bractwa Inflanckiego. Przez trzy lata blokowała nas histeria covidowa, która udzieliła się niektórym braciom. Zdrowy rozsądek i wola pokonywania przeszkód poszły w kąt. Ze smutkiem obserwuję zwiotczenia i inne zmiany na twarzach braci; zaskakują w takim otoczeniu równie białe zęby.
Atmosfera dobra – dyskusje społeczne i polityczne, wspomnienia, żarty. Osobiście cieszę się z tego relaksu, z wyrwania się z codziennego młyna. Pogoda dobra, wczesnowiosenna. Dalej, coraz dalej...
23 kwietnia
Msza Święta w Rajgrodzie, stolicy Jaćwieży. Potężna neogotycka bazylika w polu. Prowincjonalne naśladownictwo monumentalnych zachodnich świątyń. Patrzę na starannie wypracowane filary i żebra, konsole i arkady i słyszę przekleństwa budowniczych sprzed bez wieku (1907-1911), bo przed chwilą jakichś wieśniak jadący samochodem na nabożeństwo do kościoła trąbił i pieklił się, że mu na chwilę zablokowaliśmy dojazd. W ten oto sposób Boska transcendencja miesza się z ludzką słabością i złością a raczej tylko słabością, bo złość jest pochodną słabości.
24 kwietnia
Radonica, czyli święto zmarłych w prawosławiu. Nowy nastawnik w molennie staroprawosławnej pw. Narodzenia Pańskiego w Dyneburgu wygania naszą grupę nawet z przedsionka, co nie jest w zwyczaju tego związku wyznaniowego. Prawdopodobnie łotewscy Rosjanie czują się nieswojo jako przedstawiciele narodu agresorów. Jako pretekst biorą zakłócanie obrządku panichidy, czyli uroczystego, wraz z paleniem świec, wspominania zmarłych. Na dyneburskim cmentarzu prawosławnym w radonicy uczestniczy tylko kilka rodzin. Tłumaczą, że jest to dzień roboczy. Co innego na Białorusi, gdzie radonica jest dniem wolnym od pracy. Kraj świecki, zateizowany, ale na swój sposób populistyczny, biorąc pod uwagę ludzkie przyzwyczajenia.
W Jersice przenośna, złożona z segmentów żeliwnych cerkiew prawosławna – symbol rosyjskiego imperializmu, czyli permanentnej ekspansji militarnej wspieranej przez Cerkiew („Świat Inflant” 2009, nr 7, s. 5). Wojska carskie woziły ze sobą elementy takiej świątyni i montowały ją na obozowiskach.
Wędrówka przez Auksztotę, czyli Wysocczyznę, czyli Litwę Wysoką kończy się w Rokiszkach. Ogromny rynek, a raczej plac targowy, z jednej strony zamknięty neogotyckim, wypieszczonym artystycznie kościołem pw. Mateusza Ewangelisty, z drugiej pałacem. Wyobrażam sobie gąszcz wozów, wołów, koni i ludzi; a widzę na tym placu plączącą się z nudów młodzież. Przychodzą tu z otaczających starówkę postsowieckich bloków.
25 kwietnia
Ryga. Miasto żyjące ponad stan Łotwy, skupiające prawie połowę jej mieszkańców. Monumentalizm architektury przełomu XIX i XX wieku kontynuowany przez współczesne inwestycje przemysłowo-handlowe, pudełkowate jednak. Na lewym brzegu Dźwiny wyrósł podobny do ośmiornicy gmach Biblioteki Narodowej. Oryginalny, ale nie tak ciekawy jak wielościenny kryształ biblioteczny w Mińsku. Te narody z północno-wschodnich peryferii Europy cały czas usiłują leczyć swoje kompleksy.
Wieczorna Ryga to kawiarenki pełne studentów; radość życia na ich twarzach, dynamika zachowań wypłaszają nostalgiczny nastrój deszczowej pogody, choć jak już swego czasu głosiłem, na Inflantach deszcz nie moczy, bowiem przypomina swoistą konstytucję spray.
Starówka wyłączona z ruchu, łącznie z niewygodnym brukiem dla spacerowiczów. Sporo oryginalnych gadżetów, łącznie z pancernikiem z brązu, wspinającym się po schodach przy katedrze luterańskiej pw. Najświętszej Maryi Panny. Przy kościele pw. Św. Piotra, którego fasadę u schyłku ZSRR restaurowali polscy konserwatorzy, w tym mój nieżyjący już znajomy, Maciej Obremski, dużo młodzieży.
26 kwietnia
W Kurlandii pusto, ale porządnie. – Lepiej niż w Łatgalii – orzeka mistrz krajowy Bractwa Inflanckiego Stanisław Januszkiewicz z Dyneburga. Dochodzę przyczyn; w Łatgalii nie ma jednolitej tożsamości, mieszają się kultury: łotewska w znacznym stopniu zrusyfikowana, białoruska, polska, rosyjska. Tygiel religijny z wyraźnie obecnym staroprawosławiem. Spory, choć nie drastyczne, tylko kulturowe miedzy regionami. Łotwa eksponuje swoją odrębność. Spontaniczną, niedookreśloną, nostalgicznością, ale naszą - krainy jezior, rzek i bagien. Kurlandia jest najmniej zrusyfikowaną krainą Łotwy. Szukający Europy obywatele ZSRR, w tym Polacy, osiedlali się głównie w miastach; w Windawie jest blisko 40 procent wschodniojęzycznych Słowian. Opustoszała wieś, ale zorganizowana trzyma się z kolei łotyszkości i luteranizmu, choć w bardzo rozmytej wersji. Codzienny praktycyzm wypiera wszelkie mistycyzmy. Przykładem niech będzie sklepik z dewocjonaliami w luterańskim kościele pw. Św. Trójcy w Lipawie. Diakonisa gromi nasza grupę za zbyt głośne rozmowy, choć, gdy przychodzi do sprzedaży ikon, medalików i różańców, to sama wcale nie mówi szeptem. Tak w tym kramie, dominują dewocjonalia prawosławne i katolickie, bo one są barwne. Na moje pytanie o synkretyzm religijny, odpowiada, że chrześcijaństwo jest jedno. No, tak, ale tu widocznie chodzi przede wszystkim o pieniądze i o ten warsztat pracy diakonisy, aby miała z czego żyć. Bo kto kupi amatorskie rozważania teologiczne Marcina Lutra? Ikony i krzyżyki to przecież zmysłowe wzierniki w transcendencję. Podobnie, ekumenicznie zaopatrzony jest kram w rzymskokatolickiej katedrze pw. św. Józefa.
Zdając sobie sprawę, że się plączę, skupiam się na przepięknym rzeźbionym ołtarzu, jakże nietypowym dla surowego ewangelicyzmu, choć chyba bardzo kurlandzkim, bowiem równie bogaty ołtarz oglądałem w Jaunpils. Oba nie zostały przeniesione ze świątyń katolickich, tylko specjalnie zamówione przez luterańskich baronów. Czuję jak transcendencja przeze mnie przepływa; mieszają się dzieje, ludzie i obecna chwila.
A może te dwa ołtarze wyjaśniają synkretyzm dewocjonaliów w sklepiku diakonisy w luterańskim kościele pw. Św. Trójcy w kurlandzkiej Lipawie?
27 kwietnia
Kłajpeda to surowy, choć ożywczy wiatr od morza, eklektyczne dzieje pogranicza, pustki sznyt zmieszany z wielkolitewskim kompleksem i postsowietyzmem. Tylko młodzież, a jest to jedno najmłodszych jeśli chodzi o średnią wieku, miast Litwy. Bo i uniwersytet tu dobry, nowoczesny i portowe okno na świat. - Nie porównuj, tato, obecnych czasów ze swoimi – powiedziała swego czasu córka Henryka Tolarza. I miała rację. Młodzi okupują kłajpedzkie kawiarnie, szumią na przystankach tramwajowych i autobusowych, a mimo wszystko są grzeczni, szanują siebie i innych ludzi. Nasycam się optymizmem mimo tego cholernego wiatru od morza.
Podczas biesiadnej dyskusji w tawernie portowej Michał Krzemkowski przekonywująco odpowiada na pytanie, dlaczego Polacy pomagają Ukraińcom: - Bo mają ich za swoje dzieci.
Na całych Inflantach flagi ukraińskie obok estońskich, litewskich i łotewskich. Europa północnowschodnia jednoczy się przeciwko odwiecznemu najeźdźcy. Będąc w Rydze obserwowaliśmy składanie wieńców przed Pomnikiem Niepodległości przez prezydenta Estonii. Stanisław Januszkiewicz mówi, że inflanccy Rosjanie w większości jednak popierają Putina. Za dużo tych Rosjan (ponad 30 procent) na Inflantach. Wojna buduje tożsamość. Barbarzyńska, zakompleksiała tożsamość Rosji jest jednak bardzo anachroniczna. Margines świata.
28 kwietnia
W drodze powrotnej z Inflant kierowca, były funkcjonariusz służby więziennej na przyspieszonej z uwagi na „strachliwe”, czyli beneficja wynikłe z trudnej służby, emeryturze wywiódł nas w ciasne, dziurawe drogi Polski północno-wschodniej. Bo tak mu wskazywały Google – tłumaczył.
Pytałem go, czy ma w autobusie mapę.
– Nie mam, ja jadę według Google – odpowiada.
– To jest pan jak niewidomy, którego prowadzi laska. Pracuje pan w przestrzeni i musi pan widzieć tę przestrzeń , a nie być jak kret. Nie, kret wprawdzie nie widzi, ale ma węch, który go prowadzi. Jego węch, własne, a nie obce narzędzie. A pan? Pan się uzależnił od psa - przewodnika, jakim są Google! One nie odróżniają dróg przelotowych od dojazdowych.
Jestem złośliwy, bardzo złośliwy, lecz już na początku wyprawy zabrał mi godzinę czasu, bo go Google do Włocławka wywiodły. Zapowiadam, że jeśli pojedziemy z nim w przyszłym roku, a planujemy Estonię, to sprawdzamy czy ma mapę i czy umie ją czytać. No i sprawdzimy funkcjonowanie mikrofonu, bo ten w jego autobusie wycieczkowym nie działał. Musiałem więc wydzierać się, aby coś 14 – osobowej grupie Bractwa Inflanckiego przekazać. Ot, nowoczesność, czyli uzależniona od techniki i technologii wegetatywna bezmyślność.
W celu rozładowania atmosfery ogłaszam na najbliższym postoju wyniki mojego prywatnego, żartobliwego rankingu na najlepszego gadacza wyprawy. Pierwsze miejsce zajmuje Henryk Tokarz, drugie Roman Cegłowski, trzecie Tadeusz Topczewski. – Od wielu lat słucham kawałków Henryka i wciąż są one co do szczegółów takie same. Albo ma dobra pamięć albo nie wymyśla i nie kłamie – tłumaczę swój werdykt.
Zwiedzanie Krajowego Składowiska Odpadów Promieniotwórczych w Różanie. Po wędrówce po zaadaptowanych na składowisko fortach rosyjskich kontrola napromieniowania. Maszyna wskazuje u mnie pewne, choć nie wiadomo jakie napromieniowanie. Obsługa każe mi umyć dłonie, które potem bada jakimiś ręcznym czujnikami. Tym razem nie brzęczą. Obsługa tłumaczy, chyba dla swej wygody, bo to piątek i kilkanaście minut do fajerantu, że maszyna czasem od światła (sic!) wariuje. Rzeczywiście, ma miejsce intensywna operacja słoneczna. Wydaje mi się, że moje napromieniowanie bierze się od dwóch czujek dymu, które rozhisteryzowana córka kazała zamontować w naszym domu. Źródła promieniotwórcze, choć różnej mocy, są więc wszędzie.
29 kwietnia
Kłamstwa wojenne, zwane eufemistycznie propagandą czy elementem wojny hybrydowej mają się w najlepsze. Rozmawiałem z barkarzem z Elbląga zatrudnionym na trasie do Królewca. Informuje, że rejsy trwają w najlepsze, a blokada wynikająca w embarga dotyczy tylko węgla. Elblążanie nie wiążą też swojej przyszłości z przekopem Mierzei Wiślanej. Nie ma portu a Zalew Wiślany ma średnią głębokość 3 m, co uniemożliwia rejsy statkiem pełnomorskim.
30 kwietnia
Im bardziej kazuistyczny system prawny, a więc w istocie totalitarystyczny, tym większe donosicielstwo. Człowiek zaplątany w sieć przepisów i regulacji, traktujący te przepisy i regulacje jako niezbędną część swego świata czuje się bezradny wobec różnych zdarzeń. Nie potrafiąc sam rozwiązać problemu, zwraca się do aparatu o pomoc, a że zazwyczaj źródłem problemu jest inny człowiek, to zazwyczaj ta prośba o pomoc ma charakter donosu. Nierzadko dodatkowym motywem donosu jest złość na cały, coraz bardziej zagmatwany i nieprzyjazny, także za sprawą owego totalitarnego systemu prawno-organizacyjnego, świat. Krąg frustracji i złości zamyka się. Nie po raz pierwszy wytwory człowieka obracają się przeciwko niemu.
Ktoś obserwując te prawno-donosicielskie mechanizmy powie, że to i tak mniejsze zło, bo owe mechanizmy coś tam rozwiązują, a nawet coś ratują. Tak, ale nie ratują wolności, do której też zostaliśmy stworzeni.