Ks. P.S. Głowacki urodził się 26 V 1958 r. w Dobrem na Kujawach, jest kapłanem diecezji włocławskiej. Od dzieciństwa interesował się sportem. Był m.in. piłkarzem „Startu” Radziejów. W latach 1979-1985 kształcił się w Wyższym Seminarium Duchownym we Włocławku. Wyświęcony został w czerwcu 1985 r. przez bpa Jana Zarębę. W latach 1988-1990 odbył teologiczne studia specjalistyczne na ATK w Warszawie, które uwieńczył doktoratem w 1994 r. broniąc pracy pt. „Życie duchowe na podstawie pism bł. Honorata Koźmińskiego”. W latach 1992-1996 pracował w swoim macierzystym seminarium duchownym jako wykładowca (teologia duchowości) i ojciec duchowny. Prowadził też przez wiele lat zajęcia dydaktyczne na Papieskim Wydziale Teologicznym Oddział we Włocławku. Pełnił funkcję wikariusza w Sieradzu-Męce i w Kaliszu (parafia św. Mikołaja), następnie proboszcza w Dobrowie (w miejscu kultu bł. Bogumiła), a od 2003 r. jest proboszczem parafii św. Urszuli w Kowalu i tamtejszym dziekanem. W 2011 r. mianowany został honorowym kanonikiem kapituły uniejowskiej.
Dotychczas autor ten wydał cztery tomiki wierszy: Odwieczna klepsydra (2006), Bóg jest kapitalny (2013), Bogu rzucam się na szyję (2016) i Perły rozmaitości (2019). W czasach, kiedy był jeszcze klerykiem, publikował swoje wiersze pod pseudonimem Aleksander Powszechniak w „Ładzie Bożym”, a później pod własnym nazwiskiem w „Awersie”, ogólnopolskim dwumiesięczniku literacko-społecznym wydawanym w latach 90. XX w. we Włocławku oraz w różnego rodzaju almanachach i antologiach poetyckich.
W pierwszym tomiku czytelnik znajdzie utwory, które powstawały w dość długim przedziale czasowym, bo jest to okres sięgający lat blisko trzydziestu. Większa część tekstów została napisana w latach 80. i 90. XX w., a więc podczas pobytu poety w seminarium oraz w początkowych latach jego pracy duszpasterskiej. Stanowią one nie tylko zapis refleksji, fascynacji i olśnień, głównie natury religijnej, ale także interesujące dokonania stricte poetyckie. Autor długo zwlekał z ich publikacją, ale ostatecznie uznał, iż przetrwały one zwycięsko próbę czasu.
Problematyka, wokół której oscyluje większość utworów zebranych w tym tomiku, wiąże się z fenomenem wiary, ukazywaniem relacji Bóg – człowiek, próbą zrozumienia, przeżycia i zastosowania prawd, które głosił Syn Człowieczy, a także wpatrywaniem się w postawę świętych i błogosławionych oraz widzeniem spraw Bożych w codziennym, zwykłym życiu. Kontemplacja religijna u poety zaczyna się od szczególnego widzenia natury. Nie jest to kwestia szczególnie oryginalna, wszak u wielu twórców bliski kontakt z przyrodą, zgłębianie jej tajemnic i urody nakierowuje na tematy transcendentne, religijne. Przywołajmy tu choćby poetyckie wynurzenia Karola Wojtyły w Pieśni o Bogu ukrytym czy Pieśni o blasku wody. U ks. Głowackiego bliski kontakt z naturą nie wiąże się pięknem gór, dzikich ostępów leśnych, ale z kujawskim krajobrazem urodzajnych pól okolic Dobrego i Radziejowa, gdzie się urodził i wychował. Widoczna szczególnie w początkowych wierszach wrażliwość na urodę tego świata sytuuje autora w gronie piewców tego regionu, jakimi byli choćby Feliks Jaskólski, Jan Kasprowicz, Franciszek Beciński czy Leon Stankiewicz. Zauważyć jednak trzeba, że piękno rodzimych stron, a także uczestnictwo w trudzie i znoju pracy rolnika niewątpliwie podprowadzają autora do świata sacrum. W realne tu i teraz wkrada się wyraźnie element ponadczasowy, transcendentny i religijny. Pojawia się tu, np. postać Niewiasty zbierającej ziarna na „Bochen Ostatniej Wieczerzy”, występuje symbolika żniwiarza pracującego u Pana Żniwa. Stąd jakże blisko już do rzeczywistości eucharystycznej, dlatego uprawnione są takie metafory:
idziesz
wśród dojrzałych kłosów zbóż
sytością Chleba
nadając sens wszystkim głodom
(Taka sobie gawęda...),
Z kielicha słońce wypadło
Rozrzucając snop promieni.
(Upadek uświęcający)
Otóż właśnie nie świat - by tak rzec - zewnętrzny, realny, nawet z całą jego fascynującą urodą, znajduje się w polu największego zainteresowania poety, ale fundamentalną dlań sprawą jest kategoria wiary. To, co kusi bogactwem natury (fauny, flory, świata nieożywionego), a także pozorami wolności, przygody i beztroski, musi odejść na drugi plan, by można było bez reszty skupić się na tym, co naprawdę ważne. A są to przecież kwestie porywające, które – jeżeli im się szczerze oddać – potrafią zawładnąć człowiekiem do głębi:
Biblio księgo moja – celu wypraw samotników
po rajski korzeń
[...]
Dozwól wpłynąć w częstotliwość przyjaznych prądów
- żeglarz nie pragnie do portu wrócić gdy się zachwyci
lecz rzuca się w pion by go pogrążył
las koralowych raf.
(Biblia)
Dlatego z całą dociekliwością uczonego - wszak nieprzypadkowo autor swoje studia teologiczne zwieńczył doktoratem - jako artifex doctus pragnie zanurzyć się w jej Cudowność i Tajemnicę. Czyż dla poruszania się w tej materii język poezji nie jest najodpowiedniejszy? Suchy, zobiektywizowany, nasycony terminologią teologiczną przekaz naukowy ucieka w abstrakcję i daleki jest od przeżycia indywidualnego, od żywej tkanki wzruszenia. Dlatego tekst poetycki stawał się często odpowiednią formą, po którą sięgało wielu mistyków, teologów i filozofów (por. choćby teksty takich autorów jak: św. Franciszek z Asyżu, św. Jan od Krzyża, św. Teresa z Ávila, św. Jan Paweł II, Dżelaluddin Rumi, Søren Kierkegaard, William Blake, Fryderyk Nietzsche, Anioł Ślązak, Maciej Kazimierz Sarbiewski, Tadeusz Kotarbiński, Henryk Elzenberg). Ona pozwala ukazać to, co tak trudno wyrazić, umie zasugerować kierunek myśli, oddać uczucia, drżenie emocji. Porównania, metafory, a także oksymorony i paradoksy lepiej potrafią ukazać skomplikowaną materię doznań duchowych, tak przecież trudnych do uchwycenia i wyrażenia.
Podmiotem refleksji i wzruszeń w tekstach tego tomiku są tajemnice: Zwiastowania, Męki i Ofiary Pańskiej na Krzyżu, zesłania Ducha Świętego, moralnej przemiany celnika Zacheusza, chodzenia Piotra po wodach jeziora Genezaret. Autor z pietyzmem pochyla się nad fenomenem świętości, która jakże często złączona została z męczeństwem, upartym trwaniem przy najwyższych wartościach wbrew złu i podłości. Zarówno czasy odległe, jak i współczesność, dają przykłady owego heroizmu. Stąd pojawiające się na kartach tego zbiorku postacie świętych i błogosławionych, których wybór nie jest przypadkowy. Promieniują więc swym charyzmatem: apostoł Piotr i papież Jan Paweł II, kardynał Stefan Wyszyński, biskupi Wojciech z Czech, Stanisław ze Szczepanowa, ponadto Józefat Kuncewicz i Michał Kozal, uczone karmelitanki Teresa z Ávila i Edyta Stein, jezuita Andrzej Bobola, franciszkanin Maksymilian Maria Kolbe, ks. Jerzy Popiełuszko i Karolina Kózkówna.
Poeta pragnie patrzeć na świat przez pryzmat miłości: „katalogiem Twych źrenic / i na wspak” – pisze w wierszu Miłość. Bóg jest przecież miłością, a każdy człowiek zrodzony na Jego obraz i podobieństwo, to ukochane przez Niego dziecko. Zrozumienie i wypełnienie treścią tej prawdy stanowi apogeum tego, „co można chcieć”. Wierszy, w których zawarta jest miłość do Boga i bliźnich, znajdziemy tutaj wiele. Niosą one ze sobą duży ładunek wzruszenia, wyrażają konieczność trwania w tej cnocie, mówią też o niełatwych wyzwaniach, którym - w jej imię - trzeba sprostać:
Panie – miłości moja,
tak trudna, niedostępna,
do końca niezdobyta,
co siebie innym każe dać
o nagrodę nie pytać.
Miłości moja - Ty Jedyna,
Mistrzyni boskich cnót,
Błogo ciszo sumień;
Jakże Kochający Jest Bóg.
(Czy rozumiem?)
Obok miłości poeta podkreśla, że ważną wartością wynikającą z poszanowania dekalogu jest czyste sumienie, określane również jako stan niewinności. Stanowi ono istotny probierz wiary, a także człowieczeństwa. Dla życia duchowego jest to stan wręcz nieodzowny. Wspominał o tym już Jan Kochanowski w Pieśni II („Ale to grunt wesela prawego, / Kiedy człowiek sumienia całego...”). Każdy błądzący ma szansę dostąpić pojednania, a najwartościowsze, co może po nim pozostać, to jest czyn moralny, „wybielony grzech”. Owe prawdziwe bogactwo duszy człowiek jest w stanie osiągnąć, ma je w zasięgu ręki, wystarczy chcieć i umieć patrzeć. Kopalni złota nie ma sensu szukać „poza własną głębią”. Każdy z nas przecież „sam jest cudem, / który ziemia na swych rękach nosi”. Jednak aby cieszyć się z owego skarbu, istota ludzka, która posiada wszak wolną wolę, musi umieć dokonywać właściwych wyborów i być im wierna - tak jak pisał Jerzy Liebert w wierszu Jeździec: „Uczyniwszy na wieki wybór / W każdej chwili wybierać muszę”. Człowiek powinien podjąć wysiłek i trud budowania swego życia wewnętrznego, opartego na niekwestionowanych wartościach. Stąd rodzi się konieczność odrzucania pozornych wielkości, modnych i popularnych idei, postaw czy zachowań. Taka optyka pozwala na dystans wobec otaczającej nas rzeczywistości, zdominowanej przez wszechobecne media i konsumpcjonizm, uczy krytycyzmu i przywracania sprawom ich właściwej rangi i proporcji. „Niekoniecznie trzeba wierzyć temu, co piszą w podręcznikach, że wiedza i postęp przyczyniają się do prawdziwego dobra człowieka”– stwierdza autor rozmyślając o problemie dzieci nienarodzonych w kontekście paradoksalnej nierówności, niekoniecznie matematycznej: „jeden plus jeden mniejsze od zera”. Z kolei w wierszu Virtus in medio stat znajdziemy:
Dzisiaj nowe idzie
choćby z hasłem
„Media Markt
nie dla idiotów”
i w tandetę wpada
wszystko co świeci się jak złoto
Poszukiwanie i znajdowanie prawdziwych wartości wymaga koncentracji, a nade wszystko ciszy. Dzięki niej można wniknąć w głąb siebie i próbować odczytać właściwą strukturę świata. Stąd tak często w tych wierszach pojawia się ona jako przestrzeń, w której dzieją się sprawy najistotniejsze. To właśnie: „W ciszy pachniało zwiastowaniem”, poprzedzało je „obcowanie z ciszą”, „cisza doń pukała, cisza w niej rosła”, by wreszcie: „Ukojenie czuwało u progu / Aby Magnificat / Ciszą w Ain–Karim / Szeleścił w Wiecznym Jeruzalem”. Gdzie indziej czytamy: „Absolutna Treść przenika ciszą / najrozleglejszą próżnię słów”. Cisza może grać, może być najcichsza, jest także odwieczna, jak w tym litanijnym wierszu:
Ciszo mego sumienia
Ciszo najcichsza
Ciszo przecudna
Ciszo przepastna
Ciszo wiekuista
(Ciszo odwieczna...)
W kontemplacji ciszy, w samym środku dziewiczego lasu, kiedy śnieg prószy, w jednostajnym szumie morskich fal ginących na piaszczystej plaży tak, jak w rozważaniach Jana Pawła II o potoku w Tryptyku rzymskim, pojawia się owo mistyczne przekonanie i najpewniejsza pewność: odwieczna klepsydra, przemijanie, ma sens, ma sens...
Poezja ks. P.S. Głowackiego, pełna autentycznego przeżycia, a zarazem napięcia intelektualnego, przesycona jest bogactwem różnorodnych refleksji. Warto zwrócić choćby uwagę na ujawniające się w niej akcenty autoteliczne i stosunek autora do własnej twórczości. Daje się tu zauważyć radość i trud pisania, a także rozziew między ideą zamysłu twórczego a jego realizacją. Zaznaczona jest potrzeba ponawiania wysiłku służącego zapisywaniu przeżyć i refleksji, gdyż nie zakopuje się talentów, ale należy je pracowicie rozwijać. Rysem znamiennym u tego autora jest jednak fakt, iż poczucie wyjątkowości, dumy z tego, że się jest poetą, że wytycza się „własny, fosforyzujący szlak”, zostaje przecież okiełznane i podporządkowane zadaniom, jakie stoją przed „zarozumiałym uczniem” Stwórcy, a przede wszystkim kapłanem. Pisanie nie jest zatem celem samym w sobie, ma ono czemuś służyć, np. powinno budzić sumienia. Autor tu nie jest najważniejszy, dlatego np. wiersz Prośby zaczyna się od apostrofy: „Spraw bym poetą specjalnie nie był znanym”. Ks. Głowacki jest świadom, że w artyście jest coś z błazna, że jest „kożuchem dumy”, dlatego gotowy jest wyzbyć się ambicji twórczej, odsunąć nawet dar tak cenny jak talent (jak zrobił to chociażby św. brat Albert Chmielowski), aby tylko zachowane zostało w nim drżenie „dostojnej ciszy” i aby mógł oplatać: „żywioł który we mnie tli się”. Poeta wie, że Bóg ocala najdroższe wartości, jeżeli się jest gotowym - w Jego imię - poświęcić je, tak jak to widzimy chociażby w starotestamentowej historii o Abrahamie i jego synu Izaaku.
Warto zwrócić także uwagę na sposób organizacji materii poetyckiej zawartych w tym tomiku wierszy. Ich język jest specyficznie skondensowany, pełen skrótów myślowych, gęsty od nagromadzonych znaczeń, które odsyłają czytelnika do różnorodnych kontekstów. Przypomina to metodę używaną przez C.K. Norwida, ale również – poprzez stosowanie konstrukcji eliptycznych, bogatej metaforyki, dynamizmu wyobraźni, urozmaiconego ukształtowania wersyfikacyjnego, różnorodności rymów, w tym odległych – widać, iż temu twórcy w dziedzinie warsztatu literackiego bliskie są zasady zaproponowane przez poetów awangardy krakowskiej. Wprowadzenie wspomnianych metod kreacji świata przedstawionego w tych utworach pozostawia duży obszar do odbiorczej konkretyzacji. Wymaga to jednak od czytelnika pewnego wysiłku intelektualnego, a że nie zawsze jest on podejmowany, poezja ta z natury rzeczy adresowana jest raczej do elitarnego odbiorcy.