Przyjmując założenie, że Prawdą jest tylko Bóg, a Prawda jest Bogiem; mamy świadomość, że na ziemskim stole możemy odnaleźć zaledwie jej okruchy. Podróżując naszym pociągiem wciąż zbliżamy się do Prawdy, a przynajmniej chcemy się zbliżyć. Chcemy poczuć jej smak wśród zakłamanych przedziałów i fałszywych konduktorów w egzystencjalnych mundurkach zakrywających naszą prawdę.
To posępna wizja mimo naszych szczytnych intencji kroczenia do prawdy, dlatego najbardziej do zniesienia przez nas wydaje się filozofia traktująca istnienie jedynie prawdy subiektywnej, którą odczuć i poznać oraz uznać może człowiek. Ona jakoś częściowo implikuje się w istnienie prawdy obiektywnej, a więc tej jedynej bez konkurencji, której człowiek nie jest w stanie ogarnąć ani pojąć, gdyż z natury jest subiektywny. Subiektywizm ten również pozostaje względny; na ile człowiek tak postrzega rzeczywistość, a na ile chce widzieć taki obraz; na ile w taki a nie inny sposób przyjmuje pewne fakty z racji konkretnej postawy życiowej a nawet wygodnictwa i hipokryzji.
Czym jest prawda dla Henryka, bohatera książki REMIGIUSZA PAULA pt. „Prawda"? Na ile ciężar świadomości nieuleczalnej choroby może sprowokować owdowiałego mężczyznę do obiektywnej oceny zdarzeń i faktów stanowiących osnowę kryminalnej zagadki śmierci jego jedynego syna? Czy człowiek jest w stanie uszanować dopust Boży i swoje ograniczenia; nie iść dalej, nie brnąć, a przede wszystkim nie tkać własnych wizji, w których obowiązkowo my i nasi bliscy jesteśmy nieskazitelni a świat wokół zły? Jak zmienia człowieka choroba, czas który wybija ostatnie godziny? Czas, który staje się obsesją dla emerytowanego nauczyciela fizyki, zwłaszcza po śmierci żony i od dwudziestu lat próbuje znaleźć odpowiedź, której po prostu nie ma we współczesnym świecie nauki.
„…czy prawidłowo rozwiązałem zagadkę czasu? Czy rzeczywiście, pod warstwą naocznego przemijania kryje się inna rachuba, zależna od naszych rachunków? Czy tam właśnie przebiega szlak ku wieczności?" (rozdział 13, str.107).
Fizyk, który wyniósł ze szkoły jeszcze teorię Newtona traktującą czas stały i jednostajny, niezmienny i…niewzruszony. Ten sam fizyk jednak traci ukochaną żonę w wypadku samochodowym i czasami doświadcza jej, jej obecności zapachami ziemi, zapachami świata. Jak to jest, że odeszła kobieta a pozostał jej zapach, że zmysł węchu pozwala nam przywołać natychmiastowo i bez naszej woli nieżyjącą osobę. „Bywa, że w parku owieją mnie słodkie kwiatowe zapachy, świadectwo, że przechodziłaś w pobliżu przed chwilą." (Rozdział 7, str. 61)
Czyżby czas ulegał jakimś przemianom? A może „ nauka Newtona to jedno, a zjawiska, które nas dotykają, to drugie (…) nawet współcześni fizycy nie wykluczają możliwości podróży w czasie, to jednak, patrzą na te sprawy zawsze pod własnym kątem widzenia." (Rozdział 11, str.90).
Remigiusz Paul próbuje uchwycić tę delikatną nić, która przeplata się z przemijaniem i przemianą człowieka poczynając od mlecznych zębów a na protezie kończąc, te wszystkie ludzkie zmiany zdań, poglądów, obiektów uczuć i priorytetów. Nasze piramidy hierarchii wartości przynajmniej kilka razy w życiu mają swój remont. Dzieje się on na skutek wstrząsających przeżyć albo najzwyczajniej jest wynikiem upływu lat, doświadczeń, kończonych szkół, zdobytego wykształcenia. Jednakże ponad tym wszystkim pozostaje coś w nas trwałego i niezmiennego. Niektórzy nazywają to osobowością, niepowtarzalnością albo indywidualnością, zaś książka „Prawda" podaje czytelnikowi teorię „zatrzymanych cząsteczek czasu w człowieku". „(…) czas zatrzymuje się, stoi w miejscu, a może i cofa się. Bo skoro jest on miarą zmian, to jednocześnie musi być punkt, z którego te zmiany można zauważyć. Rozumiesz, coś musi pozostać niezmienne, by można było dostrzec ruch." (str.91).
Bohater opowieści postanawia tuż przed swoją śmiercią rozwikłać zagadkę śmierci syna; nie wiadomo, czy czyni to przez wzgląd na nieżyjącą żonę, z którą nieprzerwanie przez czas jest ogromnie związany i której pozostał wierny. Pisze do niej codziennie listy, w których przedstawia okoliczności śmierci syna. Nie przyspiesza w żaden sposób swojej opowieści, pochyla się nad każdym szczegółem i stara zachować chronologię wydarzeń. Istnieje również inna możliwość; to śmierć zaglądająca w oczy wymiata całą codzienność z pokoju życia zostawiając tylko jego istotę. Jakby nie było; Henryk upada na swojej drodze do prawdy i nie mogąc pogodzić się z faktami, a w zasadzie z ich brakiem; czerpie z własnej wyobraźni, dodaje ciała domysłom, tworzy własną historię Kamila i jego śmierci. Istotnie tak się dzieje bardzo często, że dla potrzeb opowiadania komuś lub rozmowy z kimś tworzy się czy nadinterpretuje, gdyż wszelkie niedopowiedzenia są irytujące. Każdy chce znać prawdę od A do Z. Pojęcie częściowej prawdy jest nie do zaakceptowania, czarne dziury budzą demony strachu a boimy się najbardziej tego, czego nie znamy. Nie jest to pocieszające, że nawet w obliczu śmierci istota ludzka nie jest w stanie zdobyć się na czysty obiektywizm, ale to właśnie i poprzez to człowiek pozostaje niezmienny i stały w świetle upływającego czasu. Połykając jego cząstki wybiera czas z czasu i zatrzymuje w czasie, w sobie. Jest to wiążące, więc w jakimś sensie człowiek pozostaje czasem, a czas nabiera ludzkiej twarzy. Niestety w żaden sposób mimo zdobytej wiedzy i doświadczeń nie da się wpłynąć na fakty, które już zaistniały i dokonać odwracalności biegu wydarzeń. Henryk aż dwukrotnie ( po śmierci żony i syna) zmierzył się z próbą cofnięcia tego, co już się wydarzyło. Akceptacja śmierci bliskich, ich wyjazdu z naszego padołu bez biletu powrotnego, pogodzenie się z przemijaniem to największe wyzwania stojące przed każdym, walka często kończąca się porażką.
Zestawienie Polski komunistycznej z demokratycznym krajem lat dziewięćdziesiątych XX-wieku pokazuje zachodzące przemiany oraz ich efekty. Niektóre są korzystne, jak np. zmiana aparatów telefonicznych stacjonarnych z tarczami obrotowymi na przyciskowe. Inne już dotkliwsze, choćby zmiana wartości pieniądza i milionowe wypłaty, za które niewiele można kupić. Najmroczniejszy – jednak – obraz świata, jaki maluje nam Remigiusz Paul, przedstawia sferę służby zdrowia. Skorumpowani lekarze, jawne łapówkarstwo, ustalone z góry astronomiczne ceny operacji u specjalistów (operacja złamanego kręgosłupa u neurochirurga jest w cenie samochodu), brak jakiejkolwiek moralności, uwikłanie w różnego rodzaju układy i zależności. I coś, co najbardziej przytłacza – absolutna bezkarność. W tym nowym, demokratycznym, czasie najmniej zmienia się dola szarego człowieka. Nadal nic on nie może, na nic nie zarabia, nie ma gdzie szukać sprawiedliwości i pozostaje sam ze swoimi problemami. Ofiarami tego, nowego, systemu stają się Marta – sparaliżowana na wózku inwalidzkim młodziutka dziewczyna, która nie pozostała w odpowiednim czasie zoperowana, Irena – umuzykalniona poetka, która po śmierci narzeczonego wycofuje się z życia z zamiarem wstąpienia do zakonu oraz i przede wszystkim Kamil – wybitny muzyk koncertujący nie tylko w swoim kraju , który najprawdopodobniej nie umiał pogodzić się z ogólnie pojętą niesprawiedliwością, co w konsekwencji całego splotu wydarzeń doprowadziło do jego śmierci. A więc młodzi i wrażliwi, którzy najwięcej mogli wnieść do swego domu i do swego kraju, mają najsłabiej rozwinięty układ odpornościowy na słowa „układ" i „system". A może jeszcze inaczej? Może ci, którzy bardziej czują i mają cieńszą skórę nie są w stanie znieść ciężaru prawdy? Może wcale nie trzeba tak za nią pędzić i jej dochodzić, może lepiej żyć w znośnym – bądź co bądź - zakłamaniu? Ostateczną prawdą Henryka jest wiara w rychłe spotkanie w innym świecie z żoną. Prawda jako nadzieja, nie mająca nic wspólnego z faktami. Obiektywizm faktów jako stanu autentyczności wydarzeń widzianych subiektywnym okiem człowieka, wielopłaszczyznowość odebrana jednowymiarową optyką z całym balastem ludzkich domysłów, poszlak bazujących na tylko tych zgromadzonych materiałach. Prawda jako wielobok geometryczny, którego wszystkich boków zobaczyć się nie da…
„Kropka waży już tyle, co znak zapytania." (Rozdział 5. str. 51). Bardzo podoba mi się to zdanie. Czasami pytania są niepotrzebne, bo nie ma na nie w całym Wszechświecie odpowiedzi. Lepiej więc przyjąć pewną rzeczywistość za prawdę i oczyścić swój umysł z pytajników. „(…) co właściwie robi tu zwiędły liść? U progu lata? Czyżby przybysz z minionej pory roku? Z innej epoki?" (Rozdział 7, str.61). Ano nic nie robi, leży sobie, bo czasy i przestrzenie się przenikają, a świat pachnie jedną kobietą do ostatniego tchnienia jej mężczyzny.
Remigiusz Paul, „Prawda"; Instytut Wydawniczy „Świadectwo", Bydgoszcz 2008.