Dwudziestominutowe starcie rozstrzygnęło o klęsce trzykrotnie silniejszego przeciwnika. Szybkie manewry najlepszej jazdy w dziejach Europy zmiotły oddziały siejące postrach wśród innych kawalerzystów na całym kontynencie.
Do bitwy pod Kirchholmem (obecnie dzielnica Salaspils w Rydze) doszło po wypędzeniu z ojczyzny króla Szwecji Zygmunta III Wazy, który równocześnie dzierżył władzę nad Rzeczypospolitą Obojga Narodów. Luterańskie stronnictwo stryja polskiego króla, Karola Sudermańskiego w 1598 roku doprowadziło do obalenia Zygmunta, który po powrocie do Polski postanowił zbrojnie odzyskać tron w Sztokholmie.
Zygmunt ogłosił na sejmie 1600 roku przyłączenie szwedzkiej Estonii do Rzeczypospolitej. W rewanżu Karol zdecydował się na atak i w sierpniu tego samego roku wylądował na czele swej armii w Rewlu. Początkowo odnosił sukcesy, korzystając z nieprzygotowania wojsk polsko-litewskich do wojny. Jednak w styczniu 1601 roku sejm zdecydował się wesprzeć króla, uchwalając budżet na większe wojsko. W ten sposób powstrzymano agresora. W odpowiedzi szwedzki władca zaczął przygotowywać nową armię. W sierpniu 1605 roku odpłynął ze Sztokholmu na czele 40 statków ku ujściu rzeki Dźwiny. Tam rozpoczął oblężenie Rygi.
HETMAN WIELKI RUSZA Z ODSIECZĄ
Armia Rzeczypospolitej przemaszerowała około 125 km w dwa dni. Był to wyczyn wyjątkowy, bo składała się ona nie tylko z kawalerii, ale również z piechoty, licznych wozów i na dodatek ciągnęła ze sobą działa. Tak forsowny marsz musiał odbić się na siłach żołnierzy i koni. Te ostatnie pod koniec drogi miały być tak zmęczone, że nie chciały już iść. Na szczęście, zanim rozpoczęła się bitwa, ludzie i rumaki mieli całą noc na odpoczynek. Wprawdzie wojska szwedzkie miały do przebycia tylko 30 kilometrów z ryskiego portu, ale niecierpliwy król, pogonił je w nocy i to jeszcze bardzo deszczowej. Ciężkie działa grzązły w błocie. Gdy Szwedzi pojawili się nad ranem pod Kirchholmem, to byli bardzo zmęczeni i zziębnięci.
Dowodzona przez Karola Sudermańskiego armia szwedzka liczyła ponad 9100 pieszych w 50 chorągwiach oraz do 2 700 kawalerzystów w 21 chorągwiach, czyli łącznie około 11800 żołnierzy. Siłami polsko-litewskimi dowodził marszałek Jan Karol Chodkiewicz, który miał do dyspozycji nieco ponad 3 500 zbrojnych, w tym około 2 000 ciężkozbrojnych kawalerzystów - husarzy i towarzyszy pancernych.
Hetman wielki litewski Jan Karol Chodkiewicz słynął ze zdolności podejmowania szybkich decyzji, opartych na znakomitej znajomości sztuki wojennej. Był człowiekiem wszechstronnie wykształconym. Studiował filozofię i prawo na bawarskim uniwersytecie w Ingolstadt, który ukończył z wyróżnieniem w 1589 roku. Podróżował po Europie. Odwiedził m.in. Maltę, gdzie miał siedzibę słynny w całej Europie zakon joannitów, będący znakomitą szkołą wojskową dla europejskiej szlachty. Tam zdobył cenną wiedzę z dziedziny artylerii, broni palnej, sztuki fortyfikacyjnej oraz taktyki i organizacji armii tureckiej. Podróż po zachodzie Europy pozwoliła Chodkiewiczowi zdobyć także wiedzę na temat nowej taktyki piechoty holenderskiej, którą w pełni wykorzystał w wojnie o Inflanty.
POGROM PO UCIECZCE
Rankiem 27 września 1605 roku wrogie armie były gotowe do walki. Nie nacierały jednak na siebie przez kilka godzin, bo zajęły dogodne pozycje i nie chciały ich opuścić. Do południa trwały tylko harce, czyli starcia pojedynczych żołnierzy lub małych oddziałów, tym bardziej, że Szwedzi byli zmęczeni. Widząc niechęć przeciwnika do ataku, Jan Karol Chodkiewicz nakazał swoim żołnierzom pozorowaną ucieczkę. Szwedzi opuścili pozycje, rzucili się w pogoń na otwartym polu i złamali husarii. W najbardziej dogodnym momencie dowodzeni przez niego skrzydlaci jeźdźcy runęli na szeregi doborowej piechoty szwedzkiej, szkockiej, holenderskiej i niemieckiej ze słynnymi pikinierami na czele. Jechali szykiem zwartym, czyli strzemię w strzemię kolano w kolano. Dużą rolę odegrała też „piechota strzelająca w marszu”, co było nowością w europejskiej taktyce wojennej. W zachodniej Europie rozbicie szarżą kawaleryjską pikinierów uważano za niewykonalne. Husarze jednak natarli bez strachu na wroga, bo - jak napisał uczestnik bitwy -„inaczej nie mogło być, przełomili nieprzyjaciela, nie bez szkody swej". Dwa błyskawiczne ataki husarzy w ciągu 20 minut rozbiły kilkukrotnie silniejszego przeciwnika.
W okolicach Kirchholmu mieszczanie ryscy pochowali 8 983 ciała. Straty Szwedów były jednak wyższe, gdyż niektórzy z nich utonęli w Dźwinie i zmarli od ran po bitwie. Wojska Rzeczypospolitej straciły ok. 100 żołnierzy (200 zostało rannych), z czego tylko 13 husarzy i towarzyszy pancernych oraz 150 koni. Na jednego poległego w armii Rzeczypospolitej wspartej przez rajtarów kosynierskich przypadało więc około 100 zabitych w armii szwedzkiego Karola. Szwedzi stracili wielu dowódców, m.in. Fryderyka księcia Lüneburskiego. Sam Karol IX ocalał jedynie dzięki rajtarowi Henrykowi Wrede, który oddał swego konia monarsze, co przypłacił życiem. Szwedzi zostali zmuszeni do odstąpienia od oblężenia Rygi.
Zwycięstwo Chodkiewicza odbiło się szerokim echem w całym świecie. Gratulacje polskiemu królowi złożyli m.in. sułtan turecki Ahmed I i szach perski Abbas I.
SYTUACJA POLITYCZNA
W czasie wojny inflanckie wyszła na jaw nieudolność aparatu państwowego Rzeczypospolitej, brak koncepcji obronnej, powolność mobilizacji, chroniczna pustka w skarbie, brak dyscypliny wewnętrzny zamęt. Gdy w obliczu silnego przeciwnika trzeba było działać jednolicie i konsekwentnie, krajem wstrząsały walki stronnictw magnackich i działalność opozycji antykrólewskiej. W tej sytuacji Jan Karol Chodkiewicz wykazał maksimum zaradności i energii, dzięki czemu potrafił w najważniejszych chwilach skutecznie przeciwstawić się nieprzyjacielowi.
Zwycięzcy spod Kircholmem nie otrzymali zaległego żołdu i zaczęli rozchodzić się do domów lub plądrować włości. Z bólem patrzył hetman na zaprzepaszczone wyniki swego zwycięstwa.
Wprawdzie dzięki Kircholmowi Inflanty zostały obronione przed Szwedami, jednak zwycięskie wojska nie poszły dalej, by przepędzić nieprzyjaciela z Estonii i definitywnie zakończyć wojnę. Zbrojny konflikt nie został więc definitywnie rozstrzygnięty, a hetman pozostał w Inflantach z zaledwie jednym pułkiem wojska. Na pocieszenie dostał w nagrodę za dotychczasowe zwycięstwa Serucie koło Witebska. Dudy koło Oszmiany nad Niemnem, starostwo luboszańskie koło Orszy oraz dochody z ekonomii upickiej w wysokości 4.000 zł rocznie. Działania wojenne w Inflantach faktycznie wygasły. Straszliwa, klęską kircholmska stanowiła zbyt wielki wstrząs dla Szwecji, by w rok później zdolna była ona do podjęcia nowych działań. Dlatego Chodkiewicz rozejrzawszy się w sytuacji, za radą króla i senatorów, zawarł jesienią 1606 roku rozejm z Mansfeldem w Inflantach, obowiązujący od 31 października 1608 roku i na długo opuścił północny teatr wojny, na którym odniósł tyle wspaniałych zwycięstw.
Bibliografia:
1. Stefan Pastuszewski, 400 lat temu - 27 września 1605 roku, „Świat Inflant” 2005, nr 9, s. 1-4.
2. Andrzej Teleżyński, Rocznica bitwy pod Kirchholmem, „Świat Inflant” 2010, nr 2, s. 6.
3. Jerzy Teodorczyk, Tajemnica zwycięstwa, czyli bitwa pod Kirchholmem w ikonografii z XVII w., „Muzealnictwo Wojskowe” 2005, nr 8, s. 373-402.
4. Wojciech Zawadzki, Piechota strzelająca w marszu, „Świat Inflant” 2006, nr 8, s. 6-7.