„Jesień, liść ostatni już spadł... Jesień, deszcz zmył butów Twych ślad...”
Gęstość powietrza, jego zapach i nostalgiczny szum liści. Nieważne, czy jest rok 1920 czy 20011, rok w rok, gdy jesień nadchodzi, dzieje się to samo. Nie ukrywam – to moja ulubiona pora roku. Nie przepadam za męczącymi upałami, za słonecznymi dniami, które są jak igiełki na moich nerwach. Wolę tę aurę melancholii, po brzegi opływającej nostalgią. Każdą cząstką swojego ciała i umysłu odczuwam błogi spokój, lekki chłód, który sprawia, że moje policzki stają się zaróżowione. Ta pora roku ma w sobie coś nieuchwytnego, coś za czym tęskno latem, zimą i wiosną. Gdy nadchodzi zima, którą – notabene, również lubię – czuję, jakby pewien poetycki duch osiedlający się w mojej duszy, odchodził, obiecując, że wróci za rok. Stąpając po rudawych liściach, słysząc ten miły, charakterystyczny szelest, powoli się odnajduję, wychodzę z codziennego chaosu. Idąc wciąż przed siebie, wiem, że świat się nie zmienił, tylko my. Sami sobie narzucamy zbyt wiele obowiązków, niespełnionych aspiracji, przechodzących z pokolenie na pokolenie, które powodują u nas swego rodzaju zgryzotę i wieczne zniesmaczenie. Teraz mówimy, że owe czasy są okropne, ale za dwadzieścia lat będziemy je dobrze wspominać. Tego biegu się nie zmieni, tak już zostanie, ponieważ lina jest zbyt gruba i ciężka, aby przeciąć ją jednym ruchem.
Jesień wprawia mnie w niesamowicie romantyczny nastrój, jak i w wyborny humor. Każdy ma ulubioną porę roku, ja właśnie teraz, dopiero teraz zaczynam czuć się jak ryba w wodzie, lekko i swobodnie. Idę wolno, upajając się magiczną atmosferą, nucąc pod nosem ukochane ballady Krajewskiego z czasów jego młodości, z czasów, które ja uważam za piękne, równocześnie, przyczyniając się do wzmocnienia owej liny, o której wcześniej wspomniałam. Tamta muzyka miała w sobie wiele optymizmu, masę szczerego uśmiechu. Skromne instrumentarium, prosta interpretacja – bez tanich westchnień, idealna harmonia muzyki i słowa. To tak niewiele, aczkolwiek rzadko dziś spotkać tak wspaniałą synchronizację. Łącząc dwie tak bliskie mi rzeczy, czuję, że z pąka mojej duszy powstaje kwiat, który z każdym dniem gubi swe płatki.
- Jessica Klinger
- "Akant" 2011, nr 11
Jessica Klinger - Ballada o jesieni
0
0