Księżna Anna de Croy i stangret
ze smołdzińskiego zamku
Opiekunka pcha wózek inwalidzki, który niczym rumak
powozi starca. Wózek skrzypi, staruszek chybocząc się
usiłuje coś powiedzieć opiekunce. Ona jednak zapamiętale
wykłóca się o miłość, nie odejmując od ucha komórki.
- Pani poprawi popręg - starcowi udaje się wreszcie
zwrócić na siebie uwagę opiekunki.- Dobrze dziadku,
tylko zatrzymamy karetę. O tu pod jesionem - pokazuje
na rozrosłe drzewo, w cieniu którego wybiera schronienie
dla starca. - To nie do ciebie! Z kim jestem? A z kim
mam być?! Ze stangretem! - krzyczy w telefon do kochanka.
Opiekunka wie, że staruszek był stangretem, powoził
w tym ogromnym niszczejącym zamku, którego kolejne
licytacje spełzają na niczym. Tu w kraju nikt nie ma
takich pieniędzy, a na Zachodzie coraz uważniej inwestuje się
w zabytki. Zresztą, jaka księżna chciałaby dworować
na pustkowiu dusz, bez służby, wystawnych przyjęć,
sprzedając pokoje turystom i bilety do książęcego muzeum.
- Zuzia poprawi wreszcie ten popręg - dopomina się starzec.
- A co ja do kurwa jestem pańskim stajennym?! - opiekunka
denerwuje się, wpychając wózek do cienia. Skarcony starzec
łagodnieje. - Oj madame, ja nie zauważyłem, że zajechaliśmy
pod pałac. Księżna wybaczy, przywołam lokaja
- jego dłoń zakreśla nieudolny ruch służalczej woli.
- Już dobrze - uspokaja go opiekunka. - Wszystko poprawimy
- podciąga starca, jakby nic nie ważył i wpycha w wózek.
- Teraz okey? -pyta z zatroskaniem. - No to odpoczywamy,
bo zgaszę światło - pokazuje na słońce.
Tylko nie to - protestuje starzec. - Czy księżna pokaże mi
nózię? - błagalnie unosi ręce. - Chcę zobaczyć podwiązkę.
- Opiekunka rozkłada koc na trawie. - Zuziu - starzec
denerwuje się. - Gdzie jest księżna Anna de Croy ?
- A co? Stangret nie widział, że poszła na salony?
- To bardzo dobrze.- Możesz rozebrać się do naga. Nikt
nas nie zobaczy - szepcze starzec. – Zboczeniec!
Durny stary zboczeniec - wzdycha opiekunka,
rozbiera się do naga, kładzie na kocu. Starcowi mętnieje
wzrok. Zasypia w cieniu jesionu, jakby zgaszono mu słońce.