Archiwum

Grażyna Orlewska - Iskrząca powieść wakacyjna

0 Dislike0
Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Niektóre miejsca ziemi piotrkowskiej, także jej stolica, odznaczają się szczególną magią, której źródła tkwią w bogatej historii oraz w zachowanej architekturze sakralnej i świeckiej. Sam trybunalski gród ma ich sporo, łącznie ze Starym Miastem, jego placem Trybunalskim i wąskimi uliczkami. Nic więc dziwnego, że te zabytki wielokrotnie grały w filmach, których treść mówi o przeszłości – tej sprzed wieków i tej z nowszych dziejów, np. z II wojny światowej.


Podobnie jest z dwoma wiekowymi siedliskami położonymi z dwu stron Piotrkowa – Wolborzem oraz Sulejowem nad Pilicą. Oba te miasteczka (utraciły z ukazu carskiego po powstaniu styczniowym prawa miejskie; Wolbórz odzyskał dopiero 1 stycznia 2011 r. !) też wiele razy służyły ekipom i kamerom filmowym. Ale ta magia inspiruje również pisarzy. Wcześniej – przede wszystkim W. S. Reymonta, którego powieść Chłopi, z akcją w Lipcach, przyniosła mu Nagrodę Nobla.
Współcześnie natomiast, już na początku XXI w., wydano kilka książek poezji i prozy prezentujących dawne bądź współczesne życie niektórych miejscowości regionu. Warto tu wspomnieć powieściową sagę Krystyny Wieczorek z Lubiaszowa k. Wolborza pt. Młyn na Stawkach, barwnie i soczyście opisującą dzieje bohaterów z owego młyna i okolicy. Także powieść Rafała Orlewskiego Sute Mosty o wsi pod tą nazwą w czasach popowstaniowych – wsi, której nazwa już nie istnieje, bo tę maleńką wioskę jeszcze przed wojną połączono z większymi Kłudzicami nad Luciążą w gminie Sulejów.
Najbliższa okolica nadpilicznego miasteczka służy też pisarstwu ANDRZEJA GRABOWSKIEGO, piotrkowianina od lat mieszkającego na Pogórzu. Pisałam już o jego prozie i wierszach powstałych właśnie w Sulejowie (powieść Funia, Kicia i cała reszta, wiersze w zbiorku A ten wierszyk będzie o tym). Pisarz spędza tu wakacje. Tak też było w 2008 r., a efektem pracowitego lata jest kolejna powieść pt. Bractwo Rycerzy. Jej akcja rozgrywa się w ośrodku kolonijno-wczasowym i w pobliskim Podklasztorzu, słynnym z zabytku klasy „0", czyli kompleksu zabudowań dawnego opactwa cystersów.
Jak w podtytule zaznacza autor, jest to wakacyjna powieść dla młodzieży. Jej bohaterem zbiorowym jest grupa uczniów szkół podstawowych, którzy przybyli wraz z opiekunami na letni turnus kolonijny. Narratorem powieści autor czyni jednego z chłopców, Olka Zasadę. Dlatego cała opowieść, skrząca dynamizmem akcji, humorem i przygodą, ujęta jest z punktu widzenia tego chłopca – formalnie stylizowana na relację nastolatka. Stąd niejeden dorosły czytelnik, zwracający w czytaniu uwagę nie tylko na tę – zmieniającą się jak w kalejdoskopie akcję – może mieć zastrzeżenia do nie zawsze precyzyjnego stylu i poprawności polszczyzny. Ale przecież adresatem powieści jest głównie czytelnik nastoletni, którego w lekturze pochłonie dynamizm akcji, a nie subtelności formalno-literackie.
Dzieje się zaś w tej książce mnóstwo zdarzeń, które dla obserwatora niebędącego ich uczestnikiem nie są niczym nadzwyczajnym. Lecz – jak słusznie zauważa Stanisław Truchan – ta książka jest: opowieścią o odkrywaniu niezwykłości tego, co zwyczajne, ponieważ: Każde miejsce i niemal każdy przedmiot znajdujący się w zasięgu ręki może kryć w sobie tajemnicę, pobudzać wyobraźnię. Właśnie dziecięca wyobraźnia ma taką moc, że pospolitość czasu i miejsca potrafi zmienić w magię i przeżyć je jako wielką przygodę.
Rzecz jasna, książka to również dzieło wyobraźni pisarza, jego wiedzy o mentalności i psychice dzieci, znajomość realiów danego otoczenia oraz umiejętność ujęcia tego wszystkiego w postaci zapisu literackiego. Ale dla miłośników twórczości Andrzeja Grabowskiego jest to rzecz oczywista, jako że autor jest znany nie tylko w Polsce z twórczości dla dzieci, a niektóre jego książki, jak słynne Przygody skrzata Wiercipiętka to już po prostu klasyka tłumaczona na języki obce i włączona do lektur szkolnych.
Bractwo Rycerzy każdy, dorosły czy małolat, przeczyta jednym tchem (tytuł: tak się nazwała grupa kolonijna, do której należy narrator powieści, Olek). Taką zachłanną lekturę sprawia zarówno wspomniany dynamizm akcji, nieprawdopodobna pomysłowość bohaterów – nie wyłączając także dorosłego personelu kolonii – jak i potoczystość tej opowieści. A do tego – wręcz wybuchowa mieszanka radości, podniecenia, niespodziewanych zwrotów akcji – od niebezpiecznych po humorystyczne, niebywałe też, bo dopiero w tej zbiorowej sytuacji ujawniane wartości, jakie drzemią w nastolatkach: ich spora wiedza, indywidualność charakteru, zainteresowania, bystrość umysłów, dowcip w ocenie siebie i innych oraz fantazja w kreowaniu zdarzeń... itp. To, czego w codziennym życiu szkolnym nie widać, tutaj nie tylko się ujawnia, ale wybucha jak sypiące iskrami ognisko.
Oczami nastoletniego narratora przedstawieni są również dorośli – od ostrzyżonego na jeża i dowcipnego kierowcy autokaru, pana Miecia i w razie potrzeby zawodowo przytomnej, sarkastycznie żartującej pielęgniarki w beatleasowskich okularach, przez ambitną i równie humorystycznie ukazaną szefową kolonii, nazwaną przez starszych kolonistów Mateczką Furią od Aniołów, cieszącego się respektem Bractwa, mądrze wykorzystującego pomysły podopiecznych młodego wychowawcy, druha Artura... itd., aż po dopiero tu poznane osoby, jak burmistrz Sulejowa czy starsza pani – sulejowianka, która okazała się być niegdyś mistrzynią okręgu we florecie. Te i niektóre inne osoby noszą w powieści autentyczne nazwiska. Tak samo wszystkie nazwy miejscowości, nazwy geograficzne są prawdziwe – rzecz naprawdę dzieje się w nich, a nie w wymyślonych miejscach.
Słowem, powieść nie tylko została napisana w Sulejowie, ale też w tym konkretnym miejscu wszystko się odbywa. Lecz jej zawartość nie ogranicza się do bogactwa przeżyć kolejnych dni i nocy uczestników kolonii. W ich przygody autor włącza szereg konkretów historycznych, jakie tu miały miejsce, np. to, że właśnie w Sulejowie, w murach opactwa cystersów, w czerwcu 1410 r. przebywał ze swym orszakiem król Władysław Jagiełło, kiedy po mszy w tutejszym kościele, przez Piotrków i Wolbórz wyprawiał się na bitwę z Krzyżakami pod Grunwaldem. A też samo zwiedzenie opactwa powiększyło zasób wiedzy historycznej kolonistów w atrakcyjny, przygodowy sposób – także przez nocne wyprawy i odkrycia w pobliskich ruinach.
O tym, że książkę czyta się zachłannie, decyduje także filmowy sposób obrazowania. To właściwie jest scenariusz filmu fabularnego. Gdyby na podstawie tej powieści taki film nakręcono, miałby on widownię masową, nieporównanie większą niż ilość czytających tę książkę. Ale o filmie można raczej pomarzyć – dziś panuje moda na przygody importowane, np. Harrym Potterze. Niestety, wciąż aktualne jest westchnienie Wieszcza: Cudze chwalicie, swego nie znacie....
Jednak póki co, wczytajcie się w wakacyjną opowieść Andrzeja Grabowskiego, kawalera Orderu Uśmiechu – w rzecz współczesną, choć niemodną, bo pozbawioną przemocy, grozy, narkotyków itp. Przeciwnie – pogodną, słoneczną, ciekawą i wychowawczo pożyteczną.

Andrzej Grabowski: Bractwo Rycerzy. Wakacyjna powieści dla młodzieży, Wydawnictwo EUROSYSTEM, Wrocław 2010, ss. 212.                                                              .                          


 

Wydawca: Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - akant.org
We use cookies

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.