Franji Franćićowi
kochani piszę ten list z wariatkowa jak towarzysze
nazywają ten niby szpital
w którym lekarze faszerują mnie różnymi
lekami żebym nie oszalał
do reszty wcześniej włożyli mi
do ręki karabin żebym nim wymazywał
z listy żywych nazwiska moich wrogów zniknęły już
imiona kolegów z podwórka
nie wiem ojcze czy najpierw przyjść
do twoich serbskich braci czy może
mamo zastukać w drzwi twoich sióstr urodzonych
w Chorwacji jak spojrzeć im w oczy gdy powitają mnie
winem lub rakiją kochani nie wiem
czuję się najbardziej własnym wrogiem
i dlatego przed chwilą postanowiłem
swoje imię też wykreślić ten list
otrzymacie gdy będę już w drodze
do Boga…