Stefan Żeromski kilka swych utworów poświęca epoce napoleońskiej. W latach 1902–1903 na łamach „Tygodnika Ilustrowanego" ma miejsce druk Popiołów. W powieści są ukazane między innymi walki Legionów Polskich we Włoszech, wydarzenia kampanii hiszpańskiej, wojna z Austrią w 1809 roku oraz przygotowania do wyprawy Napoleona na Rosję. W zamyśle twórczym pisarza Popioły mają być pierwszym ogniwem cyklu epickiego przedstawiającego historię walk o niepodległość, o czym autor powieści pisze między innymi w liście do Ireny Kosmowskiej z 16 stycznia 1913 roku . W tej samej korespondencji odnosi się do opowiadania Wszystko i nic (1913), opatrzonego podtytułem „Popiołów" sprawa druga: „Do zamierzenia pisarskiego, o którym tu mowa, Popioły stanowią jak gdyby przedmowę czy słowo wstępne" . Problem geniuszu i legendy cesarskiej zostaje także poruszony w dramacie Sułkowski (1911). Wątki i motywy napoleońskie pojawiają się również w Dziennikach Żeromskiego oraz kilku innych pismach.
Wojnie Napoleona w Hiszpanii Żeromski poświęca kilka rozdziałów swej powieści. Jerzy Paszek zauważa, że są one oparte „na pamiętnikach lansjerów i żołnierzy Legii Nadwiślańskiej z wojny 1808–1813 na Półwyspie Pirenejskim: Kajetana Wojciechowskiego, Wojciecha Dobieckiego, Józefa Mrozińskiego, Stanisława de Broeckere, Heinricha Brandta i in." . Pisarz ukazuje pierwsze oblężenie Saragossy latem 1808 roku, znacznie krótsze partie opisowe przedstawiają drugie oblężenie miasta na przełomie 1808 i 1809 roku. Czytamy o bitwie pod Tudelą (23 XI 1808), a także mniejszych starciach i potyczkach, kapitulacji Madrytu (4 XII 1808) oraz innych wydarzeniach. Akcja ostatniego „hiszpańskiego" rozdziału toczy się w Tortozie w 1810 roku. W Hiszpanii walczy Krzysztof Cedro, jeden z głównych bohaterów powieści. Opis walk uwydatnia ich zaborczy charakter. Bohater utworu „doświadcza zła wojny: ran i krwi, cierpienia i śmierci" . Sympatia i współczucie czytelników kierują się w stronę walczących Hiszpanów. Jeden z „hiszpańskich" rozdziałów nosi wymowny tytuł „siempre heroica" („zawsze bohaterska"). Nic nie może usprawiedliwić okrucieństw armii napoleońskiej.
Na kartach powieści pojawiają się obszerne opisy czynów, których dopuszczali się napoleońscy żołnierze. Czytamy między innymi o wojsku profanującym kościół: „kilkanaście ognisk buchało pod jego środkowym sklepieniem i w bocznych kaplicach, filarami oddzielonych od głównego wnętrza. Na ołtarzach płonęły zapalone świece. Mnóstwo ich również jarzyło się w rozmaitych kątach pod chórem i na chórze, na ambonie i w kruchtach. Ze dwa tysiące żołnierzy biwakowało tam z wrzaskiem i śpiewem. Jedni chrapali już, leżąc pokotem na kościelnych dywanach, pod chórem, między filarami, dokoła ołtarzów, a nawet na ołtarzach. Inni piekli na ogniu połcie mięsa, prosięta, indyki, koguty, inni zarzynali drób i odzierali go z pierza. […] Wciąż […] łamano konfesjonały, rąbano rzeźbione stalle i ławki, katafalki, schody, drabiny i lichtarze, sprzęty kruchciane, starodawne naczynia z drewna, bardziej już przez swą starość symbole wieczności niż przedmioty rzeczywiste" . Do wątku rabowania kościołów nawiązuje także Andrzej Nieuważny, historyk epoki napoleońskiej: „Nie wiemy, czy Polacy mniej od Francuzów i Niemców skłonni byli do rabowania kościołów (i w polskich pamiętnikach spotkać możemy na przykład weterana noszącego napoleońskie odznaczenie za brawurę i „wieszanie księży w Hiszpanii"), ale w razie niewoli krzyżyk mógł uratować życie" . Wśród około 60 źródeł inspiracji literackich, z których Żeromski czerpał przy pisaniu powieści, najczęściej wymienia się Pana Tadeusza Adama Mickiewicza. Niemniej jednak w kontekście stosunku żołnierzy napoleońskich do wiary warto również wspomnieć o innym utworze wieszcza. Kapral, bohater sceny więziennej III części Dziadów, nawiązuje do epizodu kampanii hiszpańskiej. Wspomina o żołnierzach francuskich, którzy z bluźnierstwem odnosili się do świętych i Najświętszej Maryi Panny. Bohater jako jedyny wystąpił w obronie imienia Maryi. O losie swych kompanów tak opowiada:
Po zwadzie poszliśmy spać, wszyscy dobrze cięci –
Aż w nocy trąbią na koń – zaczną obóz trwożyć –
Francuzi nuż do czapek, i nie mogą włożyć: –
Bo nie było na co wdziać, – bo każdego główka
Była ślicznie odcięta nożem jak makówka
Szelma gospodarz porznął jak kury w folwarku; –
Patrzę, więc moja głowa została na karku;
W czapce kartka łacińska, pismo nie wiem czyje:
„Vivat Polonus,, unus defensor Mariae" .
Okrutnych i wstrząsających czynów dopuszczali się także Hiszpanie. Jeden z początkowych fragmentów partii powieściowych poświęconych wojnie ukazuje obraz zamordowanego woltyżera francuskiego. Żołnierza dostrzega Cedro, choć początkowo nie zdaje sobie sprawy z tego, co zaszło: „Zrazu myślał, że ktoś modli się pod krzyżem nabożnie złożywszy dłonie. Gdy podszedł bliżej, zatrząsł się i ścierpł ze strachu. Stały tu między drzewami naprędce wkopane w ziemię słupy parkanu z poprzeczną żerdzią. Do tej poprzecznicy właśnie były przywiązane ręce woltyżera francuskiego w tornistrze i mundurze. Dłonie miał związane w tył postronkiem, wykręcone do góry w ramionach i zadzierzgnięte na poprzeczną żerdź w taki sposób, jak się wiesza na hakach śpiżarni zabite sarny i dziki" (II, s. 272). Jak zauważa Jerzy Paszek, „obraz zamordowanego okrutnie woltyżera francuskiego jest wyraźnie inspirowany jednym z rysunków Francisco Goyi z cyklu Okrucieństwa wojny, ale również relacją naocznego świadka" .
Materiały pamiętnikarskie są dla Żeromskiego inspiracją do ukazania również innych wojennych epizodów. Autor opisuje śmierć około dwustu koni żołnierzy napoleońskich, które zostały nakarmione otrutą pszenicą. Okoliczności tego wydarzenia są następujące: „Wiara była zgłodniała, konie zmordowane, więc po rozstawieniu placówek ludzie rozbiegli się po wsi w poszukiwaniu obroku i jadła. Któryś z plądrujących znalazł w kościele, za wielkim ołtarzem, ukrytą pszenicę. Sypnięto jej obficie w puste żłoby. Kiedy ludzie zajęli się gotowaniem dla siebie posiłku, zgrzane konie chciwie chrupały hiszpańską pszenicę. Nazajutrz dały się słyszeć strzały placówek. Pułk zerwał się na nogi. Gdy zaczęto siodłać konie, spostrzegli wszyscy, że wierzchowce wstawać nie mogą. Jedne z nich, podźwignięte, stały z trudnością i nie były w możności utrzymać się na przodach kopyt. Kopyta ich były gorące, jakby pełne ognia. Dzielne rumaki wysuwały teraz obrzydliwie przednie nogi naprzód, tylne podsuwały pod brzuch dla utrzymania ciężaru ciała. Łby ich zwisały, a wreszcie cielska waliły się bezwładnie na ziemię" (II, s. 269).
Żeromski, korzystając z pamiętników, przedstawia także żołnierzy napoleońskich. Niemniej jednak ukazuje również sylwetki obrońców oraz sposób prowadzenia przez nich walki. W partiach powieści pełniących funkcję poznawczą odnosi się między innymi do sposobu zorganizowania się obrońców Saragossy: „Dowódca w tej olbrzymiej gromadzie nie był mianowany z góry. „Góry" nie było. Wodzem stawał się najtęższy, najdzielniejszy i najzacieklejszy – przez jednomyślny i jednogłośny rozkaz masy. Jeśli źle obmyślił, nieskutecznie rzecz poprowadził, słabo wykonał, nędznie zarządził, za słabo i miękko natarł, nie walczył, słowem, na śmierć, jak tego chciała wola powszechna, wydawano nań wyrok gorącym prawem, stawiano pod murem i jego własna podkomendna gromada kulami przeszywała mu serce. Tak zginął pułkownik artylerii Pesino, tak zginął dowódca zamku Cinco-Villas – i inni. Gromady walczące nie były wcale podzielone na regularne oddziały. Były to kohorty, które przyciągnął i skupił geniusz wodza" (II, s. 288–289). W dalszym fragmencie pisarz wspomina o generale hiszpańskim kierującym obroną Saragossy. Był nim Don José Palafox. W górach z najeźdźcami walczyli także gerylasi, hiszpańscy partyzanci.
Takie wzmianki wymieniające nazwiska obrońców miasta należą jednak do rzadkości. Autor zdecydowanie częściej ukazuje anonimowy tłum Hiszpanów z ofiarnością broniących każdego domu. Przekonanie o tym, że walka z mieszkańcami Saragossy jest szczególna, towarzyszy żołnierzom napoleońskim już od początku pierwszego oblężenia. W utworze czytamy: „Poznali tu męstwo jeszcze nie widziane, upór stalowy. Rozumieli to już, że mają przed sobą nie oficerów i żołnierzy, nie lud burzliwy i lecący w rozsypkę, gdy natrze ćwiczony batalion, lecz lud potęgą fanatyzmu przeistoczony w armię" (II, s. 288). Zaangażowaniem wykazują się także kobiety. Liczne obrazy przedstawiające szturmowanie miasta są bardzo dynamiczne: „Ujrzeli tutaj oko w oko obrońców. Rzucili się jedni na drugich jak rozjuszone zwierzęta. Rzygnęła z przebitych piersi krew. Wał trupów zagrodził wejście. Mury klasztorne z trzaskiem padały. Waliły się sufity i z pięter leciały zastępy chłopów w głąb piwnic. Belki miażdżyły ich, oberwane piece i ściany zasypywały od razu" (II, s. 292). Taki sposób prezentacji walczących Hiszpanów pojawia się także we wspomnieniach uczestników tamtych wydarzeń. Nieznany autor pisze: „Saragossanie bronili się z męstwem bezprzykładnym w starej i nowej historii. Tu bowiem nawet płeć żeńska przy obronie niemały udział miała, dzieląc wszelkie niebezpieczeństwa. Nigdy cała kamienica od razu wziętą być nie mogła, tylko cząstkowo; ile to razy byliśmy na górze, a Hiszpanie na dole, i tak znowu na odwrót. […] poddała się Saragossa, ów wzór pierwszej waleczności, dnia 21 lutego [1809 roku]" . Nie brakuje także w Popiołach opisów umierających żołnierzy. Są one równie wstrząsające jak te przedstawiające pomordowanych: „[…] rzucano w popłochu ciężko rannych w bitwie ulicznej, a potem w zapale walki zapomniano o nich. Leżeli rzuceni na wznak i na twarz. Pełzali, widać, w przedśmiertnej agonii na wsze strony jak snące raki, a wreszcie wygaśli kolejno w dusznej, kamiennej izbie" (II, s. 311).
Z anonimowego tłumu obrońców miasta zostaje wyróżniona młoda dziewczyna, w której zakochuje się Cedro. To on podczas walk ulicznych w Saragossie występuje w jej obronie. Nie dopuszcza do gwałtu na Hiszpance, marzy o tym, by jeszcze kiedyś ją zobaczyć. We wspomnieniach anonimowego podporucznika 2 pułku Legii Nadwiślańskiej również zostaje poruszony wątek romansowy: „W mniemaniu, że nas otruto, kazaliśmy przywołać gospodarza domu. Po chwili czekania stanęła przed nami donna, młoda i piękna; przepłoszona i bojaźliwa objaśniła nas, że to jest spirytus winny, któregośmy dotąd jeszcze nie znali. Ochłonąwszy z tego zatrwożenia, umizgaliśmy się do tego nie tak złego truneczku, a pan Niewodowski do donny, która była wdową i gospodynią zarazem tego domu, a potem stała się jego żoną! Taki są dziwne drogi przeznaczenia ludzkiego" . U źródeł wątku miłosnego w powieści znajdują się relacje pamiętnikarskie . Z informacji zebranych przez Roberta Bieleckiego wynika, że „oficerowie polscy walczący za Pirenejami często żenili się z Hiszpankami. Żony Hiszpanki mieli m.in. generałowie: Jan Konopka i Sykstus Estko, kapitan szwoleżerów Sulejowski i […] oficer Legii, Tadeusz Niewodowski" .
Żeromski na kartach powieści częściowo charakteryzuje także topografię miasta. Wspomina na przykład o opuszczonych „zabudowaniach klasztoru Świętej Engracii" (II, s. 296) oraz głównej arterii miasta – ulicy Engracii. Niektóre epizody ze szturmu Saragossy czytelnik może dokładnie zlokalizować: „W uliczce, która była czwartą przecznicą arterii Sant’Engracia, a pierwszą od strony klasztoru franciszkanów, wyjrzawszy zza węgła ujrzeli garść Hiszpanów walczącą na murze" (II, s. 299). Jeden z końcowych rozdziałów powieści Żeromski poświęca opisaniu Saragossy zdobytej w wyniku drugiego oblężenia. Tytuł rozdziału brzmi „W gruzach", a opis zniszczeń jest poruszający: „Ulica Engracia – znikła. […] Klasztor franciszkanów, roztrzęsiony minami, które cały obszar jego posiadłości aż poza ogrody, aż do klasztoru Świętego Tomasza i z drugiej strony do kościoła San Diego objęły strasznym ramieniem, leżał wyrwany z węgłów, zepchnięty z przyciesi, zdruzgotany na szczapy i drzazgi. Szpital obłąkanych, klasztor Panien Jerozolimskich i wszystkie domy dzielnicy aż do uliczki Recogidas stanowiły nieprzejrzane zwalisko" (II, s. 537). Na widok tych zniszczeń reaguje sam Krzysztof, którego ogarnia „wojenna duma" (II, s. 538). Myśli on także o tym, że Saragossa upokorzyła się. To on w rozmowie ze swymi towarzyszami mówi o epizodach wojennych i bojach stoczonych przez pułk lansjerów wiosną 1809 roku. Wspomina między innymi o zgubieniu sztandarów pułku, przypadkowej strzelaninie między Polakami, Holendrami a Francuzami, marszu nad rzeką Gwadiana oraz zwycięskim boju o most.
Nie wszyscy walczący z Hiszpanami czują się winni. Kapitan Wyganowski podczas rozmowy z Cedrą wskazuje na obowiązujące podczas wojny prawa: „Od tego jest wojna, żeby każdy prawdziwy człowiek miał sposobność mordowania wrogów, ile dusza zapragnie" (II, s. 317). Na słowa Krzysztofa poruszonego gwałceniem zakonnic i gotowego do ukarania winnych – strzelania „we łby tym gałganom" (II, s. 319) – reaguje on następująco: „Mów, młodzieńcze, mów śmiało. Zwrócę na jeden szczegół twą uwagę: to jest, proszę cię, wojna, nie manewry na Placu Marsowym, pod okiem narzeczonej w błękitnej przepasce. Jesteś, pochlebiam sobie, pierwszy raz przy zdobyciu miasta…" (II, s. 319). W przewrotny i nieakceptowalny sposób usprawiedliwia on okrucieństwo żołnierzy wobec Hiszpanek: „Mogę cię na podstawie długoletniej praktyki zapewnić, że gwałcenie masowe przyspiesza kapitulację daleko bardziej skutecznie niż bombardowanie działobitniami, […] Przy tym, cóż chcesz? Tym, którzy idą na niewątpliwe mary, na podłą śmierć żołnierską w rynsztoku, na gnojowisku, w piwnicach i wspólnych dołach, coś się, u pioruna, za to należy od tych, którzy żyją!" (II, s. 320).
Takie przekonania wypowiada on na początku kampanii hiszpańskiej. Po kilkunastu miesiącach walki, gdy był on świadkiem nie jednego okrutnego czynu, bohater całkowicie zmienia zdanie: „Nie mogę wytrzymać tej służby. Nie mogę! Zarznęło mię to, zadusiło. Ja nie po to do wojska poszedł, żeby hiszpańskich chłopów żywcem palić, wsie całe z babami i dziećmi do nogi wytracać, miasta uśmierzać ogniem i mieczem. Szczerze ci mówię, że duszą jestem po ich stronie" (II, s. 550). Wyraźnie poruszony Wyganowski w rozmowie z Cedrą wskazuje jednocześnie na trudy wojny oraz uzasadnia powód złożenia dymisji: „Ta wojna nigdy się nie skończy. Jestem żołnierzem od tylu lat, więc wiem, jaką wojnę można skończyć i kiedy. Napoleon nie cofnie przecie oręża przed gerylasami, boby całą swoją sławę postradał, a pobić ten lud – bajki wierutne! Przeszedłem z tą szpadą niemało świata, widziałem ludy walczące. Nie można ich pobić, bo mają za sobą rację i entuzjazm. To mówiłem w oczy wszystkim moim zwierzchnikom, kiedym uzasadniał żądanie dymisji" (II, s. 553). Losy kapitana Wyganowskiego Żeromski przedstawia zgodnie z pamiętnikami Henryka Brandta. Kapitan otrzymuje upragnioną dymisję, jednak zostaje zamordowany pod obozem drugiego pułku.
Narastająca w Wyganowskim niechęć do działań wojennych towarzyszyła wielu żołnierzom, o czym świadczą zapiski i wspomnienia: „W pamiętnikach polskich uczestników walk w Hiszpanii widać ich rozdarcie. Z jednej strony zdawali sobie sprawę z konieczności więcej niż dobrej służby w sprawie Napoleona – wskrzesiciela namiastki państwa polskiego; z drugiej – trudy, okrucieństwo, a także moralna dwuznaczność wojny podsycały zniechęcenie, zwłaszcza w oddziałach, które nie miały za sobą tułaczej drogi weteranów Legii Nadwiślańskiej" .
W inny sposób na wojnę patrzy Krzysztof. Gdy ranny słucha pod Madrytem manifestu cesarskiego, jest przekonany o epokowym znaczeniu kampanii hiszpańskiej ze względu na wystąpienie Napoleona przeciw prawom feudalnym i Trybunałowi Inkwizycji. O treści odczytanego przez jednego z oficerów dokumentu informuje narrator powieści: „Manifest głosił wszem wobec – zdrowym i konającym żołnierzom, pracowitemu ludowi i bogaczom, księżom i świeckim, Francuzom i Hiszpanom, wszystkim zgoła, kto oddycha na Półwyspie Iberyjskim, że w chwili tej cesarz Francuzów na wieki wieczne znosi i niweczy Inkwizycję świętą, wypuszcza jej więźniów, umarza sprawy, że liczbę zakonów i klasztorów zmniejsza o dwie trzecie, że na zawsze odmienia i kasuje odwieczne prawa feudalne panów, że znosi i niweczy wszelkie przywileje…" (II, s. 357). Cedro po wysłuchaniu manifestu dokonuje jednoznacznej kwalifikacji czynów napoleonistów walczących w Hiszpanii. Uznaje, że przelewając krew, przyczynili się oni do powstania hiszpańskiej konstytucji, o czym wspomina zwracając się do Szczepana Trepki: „Teraz już wiesz, Szczepanku, dlaczego łamaliśmy starą Saragossę, kastel Aljaferią z jej więźniami, czemuśmy broczyli lance pod Tudelą we krwi ciemnego motłochu. Naszą to krwią pisana twoja konstytucja, więźniu hiszpański!... (I, s. 357). Wypowiadając te słowa Cedro wyraźnie przedkłada wartość napisanego dokumentu, mającego w jego mniemaniu istotne znaczenie, nad życie „ciemnego motłochu", którego śmierci nie jest on skłonny ocenić negatywnie. Bohater wskazuje jednocześnie na niekonsekwencję i niedojrzałość polityczną Hiszpanów, którzy na początku XVIII wieku występowali przeciwko dynastii burbońskiej: „jak dziś gwałtem chcą mieć nad sobą Ferdynanda VII czy Karola IV, obu Burbonów, tak wówczas na gwałt chciało im się Karola, Austriaka, przeciwko Burbonom. Ciemny naród" (II, s. 553).
Nie oznacza to jednak, że wątpliwości nie towarzyszą Krzysztofowi podczas walki. Gdy w myślach charakteryzuje sytuację żołnierzy, wskazuje na dwa możliwe scenariusze wydarzeń: „Dźwigną się jutro z tego potwornego snu do dzieła mordowania albo na wieki legną po kanałach i rynsztokach miasta" (II, s. 332).
Na kartach powieści pojawiają się liczne sceny, które ze względu na szczegółowość opisu toczących się walk oskarżają wojnę i tych, którzy ją wywołali. „Wiele z tych obrazów – jak scena pijanych żołnierzy polskich w kościele czy tańców nagich zakonnic, zarządzonych przez zdobywców w klasztorze Panien Jerozolimskich albo sceny w domu obłąkanych – wyprowadzonych jest jakby z ducha malarstwa Goyi. Cechuje je swoisty „spektakularny koszmar", prowadzący w stronę groteski" . Wojnie francusko-hiszpańskiej Francisco Goya poświęca cykl 82 rycin pt. Okropności wojny. O owych okropnościach Żeromski pisze bardzo dokładnie, opierając się na materiałach pamiętnikarskich. Opinia Cedry o przełomowym znaczeniu działań Napoleona dla Hiszpanów ginie wśród przerażających opisów pomordowanych i rannych ludzi. Pisarz „stawia przed odbiorcą problem rozróżnienia pomiędzy wojną sprawiedliwą, wojną w obronie własnego kraju a wojną zaborczą. I wojny napoleońskie […] w Hiszpanii tak właśnie ocenia" .