Kiedy się czyta poezję Krzysztofa Waldemara Kupca, zwłaszcza ostatni jego tomik „jestem..." (Ston 2, Kielce 2011), to dziwi nas, że ten utalentowany autor wydał dopiero trzy zbiorki – łącznie z debiutanckim arkuszem poetyckim z 1985 r. Tom kolejny „Koleje losu" ukazał się dopiero w 2010 r. Jak mamy rozumieć to 25-letnie jego artystyczne milczenie? Dojrzałość artystyczna, wręcz zaskakująca, świadczy, że Poeta ten nieustannie nad sobą intensywnie pracuje. Zresztą sam stwierdza, że bardzo dużo czyta różnych poetów, że cały czas pisał wiersze, ale nie uznawał za stosowne, żeby je drukować. Okazuje się, że ma zawsze wobec poezji i wobec siebie wysokie wymagania.
S. Nyczaj we wstępie do zbiorku „jestem..." słusznie nazwał ten zbiór wierszy poematem. Ale trzeba zaznaczyć, że jest to poemat nietypowy, bo liryczny, tzn. składający się z samodzielnych, ale jednorodnych wierszy lirycznych. Modelowy zaś ‘poemat’ to gatunek epicki. W tym wypadku nawet brak tytułów wierszy podkreśla tę jednolitość tomu. Wiersze są tylko ponumerowane cyframi rzymskimi (jest ich XL), czyli stanowią nierozerwalną całość. Gdyby się choć jedną część wyjęło, to już byłby widoczny ubytek.
Przyjrzyjmy się bliżej tomikowi „jestem...". Ta jego jednorodna tematyka ujawnia stan ducha lirycznego bohatera. Problemem zasadniczym, dotkliwym, tego bohatera-podmiotu jest niespełniona miłość, przeżywana nadzwyczaj intensywnie, ale wyrażana niezwykle subtelnie. Nie ma tu nadmiernej zmysłowości, jest tęsknota, poczucie samotności, potrzeba bliskości duchowej. Poza tym głównym wątkiem tomiku – są tu jeszcze inne, równie mocno zaznaczone tematy egzystencjalne, jak: cierpienie, przemijanie i śmierć (ta jest nawet widziana niemal obsesyjnie). Oto aluzyjnie tylko wyrażona sytuacja osoby bliskiej, znajdującej się w szpitalu (zapewne innej niż ta, do której zwraca się podmiot w większości wierszy): „leży | w małej sali | na łóżku | przy oknie | nie ma miejsca | na postawienie | taboretu | wszyscy | ocierają się | o siebie | ale | jest jeszcze | miejsce | na życie | i śmierć || Kielce, 11 kwietnia 2010" (VI).
Oprócz problemów egzystencjalnych żywy jest w tej poezji problem roli słowa. Kupiec zna wagę słowa, jego ograniczenia, ale i jego możliwości: „[...] ciężko mi pisać | nie znam odpowiednich | słów | może jeszcze | nie powstały | prawdziwe słowa |może język | nie zna | tak wielkiego bólu | którym mógłbym opisać | jak bardzo | tęsknię za tobą" (VIII). Albo jeszcze inne stwierdzenie o niewydolności słowa w wyrażaniu uczuć: „nigdy ci nie mówiłem | i nie powiem | jak wygląda | czekanie | słowa są ułomne | nie wypowiedzą | co czuję | siedząc wpatrzony | w aparat telefoniczny" (XXIII). Ale Poeta potrafi też docenić sprawność słowa: „na twoich słowach | siadają anioły | słucham wierzę | jeszcze bardziej | kocham [...] (XVIII). Jeszcze mocniej akcentuje tę funkcję słowa w konstatacji: „najważniejsze są | ostatnie słowa | tylko one | naprawdę zostają | na zawsze | w innych | żyją | nie rozsypują się | w proch | po latach | przypominają kształt | obraz | kolor oczu | włosów | nabierają znaczenia | wypełniają pustkę | słowa | tworzą wieczność" (XXIV).
Czym się charakteryzuje ta poezja, jakie cechy rzucają się w oczy? Jest to czysta liryka – w dodatku bardzo osobista, przejmująco szczera. Szczerość aż do bólu, wstrząsająca, najsilniej oddziałująca na czytelnika. I odwaga odsłonięcia się. Ta szczerość i odwaga decydują o randze tej poezji. Nie chodzi tu o jakieś szczegóły sytuacyjne, lecz o prawdę przeżyć, o prawdę wewnętrzną.
staję przed wami
nagi
pokazuję swoje ciało
blizny
myśli
teraz
czekam
na kamienie
albo
przyjacielską dłoń
Kielce, 28 marca 2010 (XXXVI)
Ze szczerością tej poezji wiąże się jej dramatyzm, który wynika z siły uczucia, ale równocześnie ze świadomości bohatera lirycznego, że ta miłość jest niemożliwa do zrealizowania: „rozumiem | wszystko rozumiem | przecież | nie mogę | ptakowi | podcinać | skrzydeł | więzić w klatce | sypać zatrutą | karmę | zasłaniać niebo | z człowiekiem | jest | tak samo | dlatego | nawet bardzo | kochając | muszę odejść" (XXVII). Z jednej strony miłość i tęsknota, z drugiej ostra desperacka, z całą determinacją przyjęta samoocena sytuacji. Te wiersze są tragiczne. A tragizm wzmagają jeszcze ilustracje autorstwa samego Poety. Na okładce widzimy dwa pławiące się w obłokach ptaki, podobnie dwa ptaki są na obrazku przed pierwszym wierszem. Ale po ostatnim wierszu jest już tylko jeden ptak, i to nie latający, lecz stojący jakoś smętnie na gałązce, w dodatku przekreślony dwoma krzyżującymi się prostymi.
Czytając te liryki, spostrzegamy jeszcze jedną zamienną cechę, którą się zdumiewamy. Jest nią ogromna samoświadomość twórcza Autora. On wie, co i jak chce powiedzieć. Pozwala mu na to wspomniane wyżej oczytanie w wielkiej poezji i przyglądanie się najlepszym jej wzorcom. Wciąż wzbogaca swój warsztat twórczy. Jest obeznany w różnych modelach poezji, ale równocześnie jest to poeta, który ceni sobie nade wszystko niezależność od nich. Autor przyznaje się do takich upodobań, jak poezja Kamieńskiej czy Śliwonika, twierdzi, że korzystał z ich wzorów, ale mimo to nie naśladował ich, lecz dobrał bardzo samodzielnie najwłaściwszą formę do swoich wierszy, nie wpadł w schemat obiegowy. Znalazł własny wyraz dla swoich utworów, własny styl. Według mnie jego twórczość najbardziej jest zbliżona (co do typu i aury poetyckiej) do poezji Emily Dickinson, amerykańskiej poetki XIX w., ale zachowuje jednak samodzielność wyrazu.
Wspominałam o roli słowa jako temacie tej poezji, ale nie możemy pominąć problemu języka jako narzędzia Poety. Jest to język klarowny, przejrzysty (w teorii literatury mówi się – ‘język przeźroczysty’, nie zatrzymujący uwagi odbiorcy na samym sobie, lecz oddający przede wszystkim sens). Język poezji Kupca jest też bardzo zwarty, nie ma tam rozwlekłości, żadnych zbędnych słów, każde słowo jest wyważone, celowe. Jest to także język prawie zupełnie ogołocony z ozdób, nagi. Metafory są rzadkie, nie pełnią roli zdobniczej (decorum), ale służą raczej do wyrażenia precyzyjnie zamierzonej treści. Może właśnie dlatego są zaskakujące, bardziej ekspresywne, np. „dzień | który ciągniesz | za rogi | pod górę | a on zapiera się | kopytami | żeby zapomnieć | to co wczoraj | dzisiaj | jutro" (XXXI); i druga metafora w tym wierszu: „jak dużo | potrzeba | śmierci | żeby rozwiązała | życie" (śmierć ni to jakaś masa, ni to osoba).
Trzeba jeszcze zwrócić tu uwagę na rolę milczenia międzywyrazowego. Wersy nie dość, że krótkie, jedno- lub dwuwyrazowe, to często jeszcze graficznie od siebie oddalone (odstępy międzywierszowe). Autor narzuca między nimi milczenie, które jest wyrazem hamowanych uczuć, może nawet ich krzyku. Takie się ma wrażenie, kiedy się te wiersze czyta lub słucha się ich recytacji.
Tytuł „jestem" może być różnie interpretowany: Kim jestem? Jaki jestem? lub po porostu krzyk duszy: – Jestem! Istnieję! Ten tytuł ma charakter egzystencjalny i też bardzo przemawiający do uczuć odbiorcy.
Jest to poezja wyrazista – zrozumiała, bardzo ekspresywna, w odbiorze szalenie prosta, nie wymagająca właściwie komentarza, który może nawet przeszkadzać. Ona wszystko sama wyraża w sposób wstrząsający. Wystarczy ją po prostu czytać. A kiedy się ją czyta, to czuje się jej niedosyt. Prostota tych jednorodnych liryków, wynikająca ze szczerości uczuć i myśli – z autentyzmu tych przeżyć – jest wprost porażająca. I nieważne jest tu, czy to są rzeczywiste przeżycia Autora, czy zaś jest to jego autorska wizja, a więc przeżycia wirtualne, tak jak wydumana może być osoba, do której zwraca swe uczucia bohater. Ważna jest dla odbiorcy siła wyrazu poetyckiego, skuteczność oddziaływania tych poetyckich nośników doznań.
Poezja Krzysztofa Waldemara Kupca to poezja wysokiej rangi tak pod względem treściowym, jak i stylistycznym. Poezja głęboka, subtelna, uczy wielkiej wrażliwości uczuć. Ponadto niesie ona w sobie filozoficzne uogólnienie – wyraża dramat człowieczego losu, wynikający z niespełnionej miłości. Temat odwieczny, od tysięcy lat podejmowany przez poetów i nigdy się ludziom nie nudzi.
nie zdążyłem
wiele ci powiedzieć
że
nie ja wymyśliłem
miłość
że
nigdy nikomu
nie oddam
swojej samotności
wszystkich myśli
o tobie
że
sam
uczyłem się
rozłąki tęsknoty
że
szczygłom
podobno wydłubują
oczy
żeby ładniej śpiewały
a ja nie śpiewam
chociaż cię
nie widzę
że
tak jak ptak
powoli umieram
najciszej
jak tylko potrafię
milknąc
Kielc, 09 czerwca 2011
(XL)
- Zofia Korzeńska
- "Akant" 2012, nr 5
Zofia Korzeńska - Przypomniany poetycki talent
0
0