od tamtej pory
rzeka przynosi mi słońce
i wyrzuca na brzeg ociekające potem
zwykle leży na moich dłoniach
dotyka ust i ciąży na oczach
rudą plamą z obrazów Van Gogha
a wieczorem umiera
zbieram jego na piasku ślady
jak muszle ukradkiem
i przykładam do ucha by usłyszeć
milczenie które wrzuciliśmy z brzegu do rzeki
milczenie naszych dłoni drżących gorących
układanych do snu o Tristanie i Izoldzie
od tamtej pory
popełnionych słów najbanalniejszych i wierszy