schwytana w lepki potrzask
spadającej kropli
żywicy, nie uwolni skrzydełek, trzeszczy
skrzyp i paruje
liść nasiennej paproci
w tropikalnym powietrzu.
tężeje bardzo
wolno, gładź bursztynu odbija
miriady świecących gwiazd, ruch
lecącej komety, być może pterodaktyl
zatoczy krąg pierścienia,
nad zastygłą w przygodnym
doświadczeniu
kostnienia, nie on jednak
dostrzeże
nitkę
urwanej skargi, nieśmiertelność
kolorów - żywą
tęczę
odwłoka
za przeszkloną przegrodą
muzealnej gabloty - oddech wieków
dymiący
z ciszy kamienia.