* * *
Pamiętam jak noc przychodziła cicho
i hektary nieba obsiewała gwiazdami.
Dziadek siadał na ławce pod domem. Wołał nas.
Żeby razem słuchać jak trawa rośnie a potem
opowiadał o czasach i miejscach znanych nam
z książki do historii. Mówił, że był wtedy chłopcem.
Tego nie umieliśmy sobie wyobrazić. Przecież
dziadek był zawsze dziadkiem, odkąd sięgaliśmy pamięcią.
Słuchaliśmy. Pachniała maciejka i nasze myśli malowała
bajkową, niebieską kredką.
Było pięknie i trochę strasznie. Rosa kąpała trawy i
chłodem ciągnęło od jeziora.
Marynarka dziadkowa była szorstka i ciepła. Bezpieczna
przystań nasączona zapachem fajkowego dymu.
Kiedy srebrny ołówek księżyca obrysował już wszystkie
śpiące drzewa, kwiaty i wąsy dziadka wracaliśmy do domu.
W szeleszczących objęciach sienników wierzyliśmy w piękne jutro.
Na dobry sen, dziadek głaskał nasze
zielone głowy.