Wspinał się po Jakubowej drabinie,
by w ołowianych oknach nieba
zawiesić kolorowe witraże –
poeta
Nad płaskimi dachami miasta –
pogrążonego w smutku i melancholii
wklejał barwne obrazki z drobnych szkiełek
w bezbarwną szarość nieboskłonu.
Zaniepokojone gwiazdy
szeptały z dezaprobatą:
znowu ten dziwny typek –
bez licencji pilota –
pracuje na wysokości.
X 2008/2015