długo dojrzewałem
do milczenia ikon
żyłem w pustce buntu i trwogi
gdy cisza Trójcy Świętej
przywiodła mnie do
ciszy własnego wnętrza
lubiłem noc oczekiwania
na dzień służby
wszystko było snem o wieczności
jedność obrałem za ideał
wędrowałem po drogach Świętej Rusi
ze śpiewem Modlitwy Jezusowej
światło prawosławia płonęło w ciemności
mistyków i starców
świętych widziałem
w spojrzeniach nieba
kolory i kształty
kochałem każde istnienie miałem
za brata i siostrę
wreszcie mojego życia tchnienie
aniołowie na skrzydłach
do niebios bram
unieśli