Chciałam napisać wiersz. O przodkach
nie tylko swoich.
O babciach opatulonych w czarne
wełniane chusty i ich pociesznym
dreptaniu. O dziadkach nie mogłam nic
bo z fotografii zapamiętuje się przeważnie sumiaste wąsiska. Chciałam o matkach
które dla dzieci zawsze jak kwoki
ojcach niekiedy pod wpływem
i o rodzinach rozproszonych po świecie
pod zmienionym nazwiskiem.
Zamierzałam napisać o pewnej dojrzałej kobiecie ubranej nie w markowe ciuchy lecz w wytarte dżinsy i pikowaną kurtkę.
I o jej dziwactwie. Bo z głową w chmurach unikała spojrzeń ludzi mijanych po drodze. Nie zapamiętując twarzy na zawsze straciła najważniejsze obrazy swojego życia.
Ostatecznie jednak nie napiszę nic.
Może uczyni to jakiś poeta.