Po raz pierwszy widziałam mojego Anioła Stróża
nie we śnie, a z łaski Pana tuż przed Eucharystią
w rodzimej bazylice konkatedralnej.
Stał wysoko na belce podtrzymującej drżenie murów
tuż przy krzyżu umęczonego Chrystusa
cierpliwie czekającego na Zmartwychwstanie.
Stał wraz z innymi Stróżami, których twarzy nie widziałam
i z zaciekawieniem przyglądał się mi jak nikt dotąd.
Przyobleczony był w zwiewną biel czystości
i lekko, niczym wzbijająca się do lotu gołębica
poruszał anielskimi skrzydłami. Tak,
był radośnie zniecierpliwiony jak i ja.
On też czekał na ten niewątpliwy cud ołtarza.