Co czuje kobieta zdradzona? Tego nikt nie wie co przeżywa w środku. W jej myślach garść słów niedopowiedzianych i przetrząśniętych przez zakamarki mózgu i samotne chwile. Jej płaszcz na deszczu nie chroni, gdyż cała przesiąknięta łzami, płacze od wewnątrz.
Niepogoda na dworze i niepogoda w niej doświadcza całej. Gdzie się zatem schować przed złym wyrokiem losu? Co cios perfidnie wymierzył. Zdradzona błądzi w sobie niepotrzebnymi myślami. Ani uciec, ani żalu wyrzucić. Nikt nie pocieszy tej, co rękawy ma mokre. Tej, co nie sypia każdej nocy. Pozbawia sensu sytuacja i cierń nakłada na głowę. Każe milczeć i cierpieć. A złość wyciska jak cytrynę kwaśnym sokiem zalewając. Tych co śmią się odezwać lub coś powiedzieć o tym co ją boli. To takie naruszenie. A lament tylko głośniejszy.
Martwe są chwile osoby zdradzonej. Wiem, bo zapytałam ją w środku. Jak się ona czuje. I zrozumiałam od razu. Bo nic nie odpowiedziała. Tam cisza się ukryła. Nie ma z kim gadać. A z obcymi nie rozmawia. Głupio więc dalej zadawać sobie pytanie po raz kolejny. Echo by się tylko odbiło a ktoś nie zrozumiał, o co w tym chodzi. Utraciłam ziemię obiecaną, która kiedyś była mi wierna. Bo zdrada to utrata podległości pod ziemię żyzną. Ktoś inny ją teraz uprawia. I zbiera z niej owoce. Wiem, że tak jest, nie pytam na zewnątrz. Świadków trzeba by szukać. Co widzieli zdarzenie, które w nikczemności się pławiło.
Milczę, więc dalej wewnątrz siebie przebywam. Taka nieobecna dla innych.
W końcu odważę się i zapytam winowajcę, co winę z ust swych zmazał. A on nie gawędzi, nie mówi zbyt wiele. Ucieka i chowa się w sobie. Kuli jak małe dziecko, odwraca wzrok i reaguje nerwowo. Czyżby kłamał?
Jest taka jedna co mieszka niedaleko, stoi często na drodze blisko domu. Może coś powie. Ta co bacznym obserwatorem jest zawsze. Wygląda jakby na kogoś czekała. W codzienności różnej. Tłum ludzi przewinął się przez jej wzrok. A wśród nich targowica.
A może właśnie jej to dotyczy?
Wiosna dawno się skończyła, płatki z kwiatów opadły. A winna już dawno nie stoi przy płocie swego domu. Już nie musi tam oczekiwać na tego co spojrzeniem za nią wodził. I wyczekiwać go kiedy ze sklepu będzie wracał, lecz dla niej tak naprawdę. Chowają się teraz razem po łąkach i dolinach ukrywając swą miłość przed światem. Przed kobietą, której rozpacz dołki rozmyła i wyżłobiła. Którą bez sensu ludzie posądzali o odejście. Jakby coś złego zrobiła. Ona niewinna, winę tamtych obojgu w sobie nosi. Odeszła od nich zdradzona, w środku potępiona. Teraz samotnie za sobą drzwi zamyka.