Za życia wydał tylko jedną książkę i to prawie niezauważoną. Może dlatego z taką goryczą mówił, że jesteśmy krajem „gdzie każdy – czyn za wcześnie wschodzi. / Ale – książka – każda … za późno.”
Tę wypowiedź należy odbierać jak się wydaje nie tylko w kontekście ogólnym i jako refleksję o naszym charakterze narodowym, ale i w kontekście osobistym. Tak też należy rozpatrywać gorzkie uwagi poety o Polakach, emigracji polskiej, niedojrzałości narodowej, która pcha nas ciągle nie do „powstania siłą myśli”, lecz do „powstania mieczem”. Ten gorzki, skrajny osąd poety wynikał z rozczarowania własnym losem, a więc z subiektywnych przesłanek, a także z obiektywnej obserwacji.
Nic bardziej obce nie było Norwidowi od świadomości, iż pisarstwo ma służyć „ku pokrzepieniu serc”. Zarówno w poezji, jak i w publicystyce czy rozsianych po listach uwagach półprywatnych dotyczących kwestii narodowej – pragnął zerwać z romantycznym, apologetycznym podejściem do narodu, piętnując na każdym kroku zaściankowość i bezwolę, bezkrytyczne uwielbienie przeszłości i słomiany, patriotyczny ogień, z którego nic nie wyniknie dobrego, „albowiem nic nie będzie poczciwego w narodzie”, w którym ENERGIA jest 100, a INTELIGENCJA jest 3 (…). Tam zawsze pierwsza uprzedzi drugą i wyskoczy, i zdradzi wszelki plan i uniemożliwi go, i będzie tylko co kilkanaście lat rzeź (sic) rzeź niewiniątek jednego pokolenia. I cała sprawa nie będzie sprawą jednego pokolenia, i będzie zniszczenie i nicość”. Ta uwaga ziściła się niestety prawie sto lat później w Powstaniu Warszawskim (moja uwaga).
Mickiewiczowskie „Mierz siły na zamiary” jako stwierdzenie naiwne, rezonerskie i bezmyślne pragnie przemienić na „mierz zamiary na siły”. Dlatego z taką gorącością występuję przeciw nieprzygotowanym powstaniom, które prowadziły do zamęczeń do „zamęczeń fatalnych i poświęceń krwi”, do szafowania krwią, do idei „zwyciężyć lub zginąć”. W liście do Józefa Bohdana Zalewskiego piszę: „U nas – poświęcenie to jest dopiero, ażeby umieć stracić wszystko dla sprawy – zacna precepta, ale u nas jeszcze nie pojmuje się poświęcenia jako zależne od tego, ażeby wszystko zyskać dla sprawy. I dlatego jest popiół”.
W innym zaś iście tym razem pisanym do J. I. Kraszewskiego daje upust swojemu wzburzeniu: „Oni gotowi wylać morze krwi, ale kilku wyrazów prawdy nie powiedzą i umyją ręce (…) Męczeństwo bez wyznawstwa, szlachectwo bez szczerości i otwartości słów, demokracja bez pracy i charakteru – gałgaństwo”.
W kolejnym liście do Kraszewskiego dodawał: „Trwam silnie w pojęciu, że równocześnie do powstania mieczem trzeba powstania siłą myśli. Jako porywa się bohater z kosą i widłami, tak powinna porywać się myśl polityczna i socjalna narodu wobec rutyn (…)”
„Znicestwić żadnego narodu nikt nie podoła bez własnego współdziałania przypadkowego, nominalnego, ale bez współdziałania starannego (…) - ta myśl każe upatrywać wroga nie tylko pod postacią zaborcy bo to jest najłatwiejszy sposób – zrzucić winę na silnych i brutalnych sąsiadów, tym samym rozgrzeszyć się z własnej słabości – ile w wewnętrznych przywarach i przyzwyczajeniach, w swarach i kłótniach, zakorzenionych tak że stało się drugą naturą narodu. Czy aby narodu? Może raczej warstw oświeconych, bo trudno było wymagać obywatelskiej postawy od chłopów pańszczyźnianych trzymanych przez tzw. warstwę panującą w ciemnocie i zacofaniu, co w konsekwencji odbijało się na całym narodzie. Polska najpierw musi wygrać, „wojnę Prawdy (…) w sobie, niż za miecz pochwycić”. To też uparcie powtarzał piastując samoorganizowanie się społeczeństwa, gdyż od zwożącego mierzwę parobka do pracy człowieka uczonego powinien być cały łańcuch prac coraz idealniejszych zachowany”. Na marginesie wypada tu przypomnieć opowiadanie Żeromskiego „Rozdziobią nas kruki i wrony”, gdzie powstańcy obdzierają z ubiorów „Polaków” (czyli szlacheckich powstańców).
Dlatego Norwid domagał się konkretnych działań, aby chłopi poczuli się Polakami, a nie białymi niewolnikami. Te działania to uwolnienie chłopów od pańszczyzny, zakładanie „Towarzystw Przyjaciół Pracy”, budowa dróg, konkursy na ogrodnictwo, na nowe elementarze dla dzieci i „nowe rozwiązania natury budynków gospodarczych – domu wiejskiego – spichlerza – karczmy zajezdnej”. Poeta występował też przeciw karom cielesnym…
Gdy poeta to pisał pogłębiał się coraz bardziej w dystans pomiędzy uprzemysławiającą się Europą a naszym opiewanym przez wieszcza Adama Soplicowem. Trudno się też dziwić, iż z taką furią nacierał kilkakrotnie – pewnie i trochę wiedziony zazdrością – na „Pana Tadeusza” Mickiewicza, widząc w nim przede wszystkim „rozmiłowanie się w woni ziemiańskiej losu, barszczu, zrazów, bigosu i ogórków kwaszonych”…
„Ojczyzna jest to wielki zbiorowy obowiązek” – twierdził, tymczasem w rzeczywistości „Jesteśmy żadnym społeczeństwem, jesteśmy sztandarem narodowym. Wszystko co patriotyzmu i historycznego dotyczy uczucia, tak wielkie i wielmożne jest w narodzie tym, iż zaiste, że kapelusz zdejmam przed ulicznikiem warszawskim ale wszystko to, czego nie od patriotyzmu, czego nie od narodowego, ale od społecznego uczucia wymaga się, to jest tak początkujące, małe, i prawie nikczemne, że strach wspominać o tym”.
Stąd też zdaniem Norwida Polacy od lat przeszło stu wygrywają prawie wszystkie bitwy, a przegrywają wojny. Tu dotykamy centralnego nurtu autora „Promethidiona”, otóż generalnie rzecz biorąc nie był on przeciwnikiem walki zbrojnej i powstania, czemu dawał wielokrotnie wyraz w liryce. Jednak jego zdaniem takie powstanie można zaryzykować w chwili, gdy cało społeczeństwo dojrzeje do niego, gdy będzie odrodzone wewnętrznie długą staranną pracą przygotowującą i wzmacniającą organizm narodowy. Nie może to być pochopny gwałtowny zryw, który jest „targaniem historii”, „lotnym porywem za lada echem – za lada wykrzyknikiem”. Wtedy mamy do czynienia z rozdmuchanym tylko samymi „pasjami” bez „żadnej idealnej przeciwwagi”. Historia zaś pisze rachunek swój żelazną ręką i nie pyta zaś wcale o sentymenta, ale pyta o sumę rachunku. „Upijanie się nieoświeconym patriotyzmem – i brakiem odwagi cywilnej – rozmarzanie się, to b e z s e n s.
Czy ktoś mówiący tak gorzkie słowa mógł liczyć na poklask inteligencji emigracyjnej karmionej z gołą odmiennymi treściami i nastrojami? Jednak ostatecznie to wyszło w poezji na jego, sprawdziły się słowa:
Rozwrzaskliwe czasów przechwałki
Co mniemały być, że są trąb graniem
To padające w urnę gałki…
Gdy cisza jest głosów zbieraniem.