Negocjatorom prowadzącym z Rosjanami w Andruszowie długie dyplomatyczne targi o pokój, wysłannicy królewscy przywieźli ścisłą i tajną instrukcję: mają go zawrzeć, starać się aby był najlepszy, ale nie wolno im zapominać, że Rzeczypospolita w roku 1667 nie ma już zupełnie sił na prowadzenie dalszej wojny z Rosją. Od dwudziestu lat kraj był terenem nieustających walk. Najprzód bunt Chmielnickiego, później potop szwedzki, a na końcu najazd rosyjski. Zarówno Korona jak i Litwa były straszliwie zniszczone, skarb był pusty, brakowało pieniędzy, straty ludnościowe były ogromne.
Ostatecznie udało się uratować dla Polski Inflanty. Ukraina została podzielona, Ziemia Smoleńska i Siewierska odeszły na zawsze. A mimo tego, mimo 250 lat przynależności do państwa carów, jeszcze w 1920 roku jakaś część ludności tych terenów miała większy czy mniejszy związek z kulturą polską, z religią katolicką, a nawet z językiem. Mógł tutaj mieć podtrzymujące znaczenie fakt, że do czasów Piotra I na dworze carskim język polski odgrywał podobną rolę jaką w sto lat później zaczął odgrywać na dworach europejskich język francuski. Nie było więc przypadkiem, że siostry Urszulanki szare w 1908 roku, a więc w okresie, gdy w Rosji nastąpiła wyraźna liberalizacja polityczna, otworzyły w Smoleńsku internat dla dziewcząt, ochronkę dla sierot polskich i polską szkołę. I chyba była to udana inicjatywa skoro wychowanki tę polskość odświeżyły i ugruntowały przeważnie na całe życie.
To, co przez szereg pokoleń było niejako walorem, może nawet rodzajem nobilitacji po Rewolucji Październikowej stało się obciążeniem, a także poważnym zagrożeniem życia, zwłaszcza dla sfer ziemiańskich, ale właściwie dla wszystkich, którzy nie pochodzili z głębokich nizin społecznych.
Książka Edmunda Kuzinowicza „Spóźniona opowieść" to dzieje jednej dużej rodziny w epoce ogromnych wydarzeń historycznych, które się przetoczyły przez tereny Rosji i Polski. Zapoczątkowała je I wojna światowa i Rewolucja Październikowa, a zakończyła Solidarność i upadek komunizmu w Europie Środkowo-Wschodniej. Młode małżeństwo Anny i Pawła, o polskich korzeniach, ale już rozmawiające w domu po rosyjsku, szukające swojego miejsca w świecie ogarniętym surowym reżimem rewolucyjnym, mając społecznie niedobre, bo ziemiańskie pochodzeniem męża – z konieczności musiało mieć i miało w roku 1923 bardzo trudny start życiowy w dalekim Smoleńsku. A jednak nie poddali się, mimo braku wykształcenia, mimo braku majątku nawet tak skromnego jak własne mieszkanie, potrafili jakoś się urządzić, później wybudować niewielki dom i dochować się trzech córek. Niestety choć, nie afiszowali się tą swoją, właściwie historyczną, polskością wzbudzili zainteresowanie NKWD. To groziło więzieniem lub zsyłką do Kazachstanu. Bierność i niefrasobliwość życiowa należały do ostatnich cech Anny i Pawła. Stać ich było na tyle energii i odwagi by rzucić wszystko w Smoleńsku i zacierając ślady wyjechać do Czernichowa na Ukrainie i tam zacząć start od początku. Znamienne, że nawet w domu ukrywali przed córkami to, co ich mogło pogrążyć w oczach władzy, a więc dawny status społeczny Pawła, nie rosyjskie korzenie, religię katolicką, choć nie było żadnych warunków do jej praktykowania. Chodziło o to, aby dziewczynki z dziecięcą szczerością nie opowiedziały czegoś niebezpiecznego w szkole, czy na podwórku. Ich bliska krewna też mieszkająca w Czernichowie miała Trylogię Sienkiewicza, ale żadna z córek nie dostała jej do ręki.
Sportowe powiedzenie mówi, że silnym szczęście sprzyja. Kmittom dzięki ich zaradności udało się wspaniale wydostać ze Związku Radzieckiego i wyjechać do Polski, której nigdy nie widzieli. Wyjechać bez wizy i paszportu. Nie mieli tam żadnych krewnych czy znajomych, żadnego adresu. Po prostu stała się rzecz niewiarygodna. Polscy robotnicy organizacji Todta, na ich prośbę, załatwili im wagon w składzie pociągu ewakuacyjnego z Czernichowa. Wysiedli w Siedlcach, przetrwali tam przejście frontu i z obawy przed „ciekawością" UB z falą repatriantów, czy ściślej ekspatriantów z przedwojennych województw wschodnich ruszyli na Ziemie Odzyskane. Gdańsk, Słupsk i na koniec Wrocław to były stacje milowe tej życiowej epopei. Młode pokolenie a więc ich córki i wnuki w zaistniałych po wojnie warunkach awansowały społecznie z całą młodą generacją. Pokończyli wyższe uczelnie, wyjeżdżali za granicę, kiedy stało się to już możliwe, odwiedzali i przyjmowali krewnych, którzy zostali w Rosji, albo w różnych okresach wyemigrowali z tego kraju do państw zachodnich czy Ameryki.
Dzieje pokolenia. Całe życie było ciężkie, nie raz mocno zagrożone, ale wychowali dzieci, doczekali końca realnego socjalizmu, końca państwowego terroru i zagrożenia egzystencji, później już tylko władzy autorytarnej, by się wreszcie znaleźć się w normalnym systemie demokratycznym, w normalnej gospodarce, w której nie decydują teoretyczne, nieżyciowe zasady ekonomiczne. Wiek kataklizmów i katastrof, strachu, przemocy, ubóstwa, ucieczek skończył się. Dla nich bardzo późno, pod wieczór życia.
Edmund Kuzinowicz: Spóźniona opowieść, Wrocław 2011, ss 253
- Karol Pastuszewski
- "Świat Inflant" 2012
Karol Pastuszewski - Saga rodzinna
0
0