Istnieje problem odpowiedzialności ludzi władzy za skutki podejmowanych decyzji. Powtarza się stały dylemat: chcieli dobrze wyszło fatalnie: Stanisław August, Kościuszko, podchorążowie w 1830, czerwoni w powstaniu styczniowym. Arcybiskup Jałbrzykowski, który nie nakazał trzem księżom porzucenia swoich parafii i ukrycia się mimo ostrzeżenia, że mogą zginąć. Pozostawił tę sprawę do decyzji zainteresowanych, a oni nie ukryli się i wszyscy zginęli. Pozwolił też, aby na odległą placówkę na radzieckiej Białorusi, gdzie księdza nie było od dwudziestu lat pojechał ks. Henryk Hlebowicz i tam chrzcił, katechizował, spowiadał, odprawiał mszę.
A był to profesor teologii Uniwersytetu Stefana Batorego, prekursor odnowy Kościoła w duchu uchwał Soboru Watykańskiego II, „charyzmatyczny przewodnik w wierze, apostoł jedności chrześcijan, przyjaciel wszystkich, którzy szukali prawdy, człowiek pochodnia” jak napisał o nim ks. dr Tadeusz Krahel. W1941 roku Niemcy rozstrzelali księdza Hlebowicza. Pracował tylko kilka miesięcy. Inaczej pojmował swój obowiązek przetrwania czasów zagłady przyszły Prymas Tysiąclecia, ksiądz Stefan Wyszyński, kapłan z diecezji włocławskiej, gdzie represje wobec duchowieństwa były szczególnie ostre (biskup oraz szereg księży zostało aresztowanych i trafiło do obozu koncentracyjnego). Dzisiejszy kandydat na ołtarze czując się zagrożony (cieszył się opinią znanego, wybitnego duszpasterza) po prostu się ukrył między innymi w Laskach pod Warszawą.
Na tle doskonałych szkiców w tej książce np. siostry Zofii Zdybickiej o Janie Pawle II, czy Waldemara Smaszcza o Kazimierzu Wierzyńskim, żeby nie mnożyć przykładów musi dziwić, że sylwetkę Śmigłego-Rydza, bardzo ważnej postaci, naczelnego wodza w kampanii wrześniowej, drugiej osoby w państwie, została powierzona autorowi pracy o Śmigłym jako o malarzu, poza tym znawcy tematu - życie religijne w obozach koncentracyjnych. Kolekcjonerstwo to miłe zajęcie, ale trzeba mieć na to trochę czasu i sporo tzw. ”pochodzenia”. Lecz w tym wypadku efekt jest. Niewielu może się poszczycić, tym że jest, bagatela, kawalerem 10 krzyży, ma 8 medali i szeregu odznak resortowych oraz kombatanckich. Ale jak się to ma do podjęcia tematu wyjątkowo ważnego – Józef Piłsudski?
Czytając te książki niezbędne jest zwrócenie uwagi na poziom edytorski zachęcający do zapoznania się z sylwetkami: doskonałe fotografie, kolorowe reprodukcje, mapy historyczne niesłychanie ważne w tego typu opracowaniu, zdjęcia współczesne, aneksy z tekstami źródłowymi przybliżającymi omawiane postacie (świetny pomysł redakcyjny). Należy wyraźnie pochwalić wydawnictwo BUK z Białegostoku za staranną robotę. I jeszcze jednej rzeczy w dzisiejszych czasach trudno nie dostrzec, a mianowicie podziw dla umiejętności Pani Redaktor w pozyskiwaniu sponsorów, aby taką ważną i potrzebną książkę wydać. Oprócz tradycyjnych fundacji finansowo poparły ją niektóre gminy, a także jeden powiat – sokólski i jedno miasto Pruchnik.
I jeszcze dwa małe zastrzeżenia do wielkich spraw. Dziś pisząc, że Konstytucja 3 Maja zniosła odrębność władzy w Koronie i na Litwie popełnia się dużą nieścisłość. Tak jak uzgodniono z królem podpisano w Warszawie 20 października na żądanie posłów litewskich z marszałkiem Nestorem Sapiehą na czele Zaręczenie Wzajemne Obojga Narodów wnoszące szereg poprawek do Konstytucji 3 Maja, które generalnie potwierdzały podmiotowość Wielkiego Księstwa. Obóz reformatorski uznał, że nastąpiło nadmierne unitarne zapędzenie się w tekście przyjętej Ustawy Zasadniczej, przygotowywanej w małym gronie osób wtajemniczonych. I tę rzecz drogą rozumnego kompromisu naprawiono. Oba te akty, jak się okazało, nie miały praktycznego znaczenia, bo historia nabrała ogromnego przyspieszenia. Już w kwietniu następnego roku zawiązała się Konfederacja Targowicka, miesiąc później w maju rozpoczęła się wojna z Rosją w obronie Konstytucji, niestety przegrana. W styczniu nastąpił drugi rozbiór Polski, po roku Kościuszko złożył w Krakowie przysięgę rozpoczynając powstanie, które po kilku miesiącach upadło i zakończyło się trzecim rozbiorem i dramatem najstraszniejszym - ponad stuletnią niewolą. Profesor Juliusz Bardach omawiając problem w Lithuanii nr 91 na zakończenie cytuje Pawła Jasienicę, który stwierdził: „Sejm Czteroletni wcale nie pozbawił państwa charakteru federacji, nadał jej tylko formy ściślejsze, bardziej odpowiadające potrzebom czasów nowych”.
Chyba niezbyt zręczne jest sformułowanie użyte we wstępie do książki, które mówi o „obronie praw katolickiego narodu” w systemie komunistycznym. Nie tylko z katolików składa się nasze społeczeństwo i nie tylko katolicy zasługują na obronę praw podstawowych, wszyscy ludzie mają niezbywalne prawo do wolności światopoglądowej, do życia w pokoju, do wolności od strachu, od biedy, od dyskryminacji. Trzeba podkreślić, że taka jest nuta przewodnia dokonań wybitnych postaci z Kresów. Polska dzisiejsza (a dawna jeszcze bardziej) jest różnorodna, może inaczej niż kiedyś. Na Kresach mieliśmy siedem narodowości i chyba siedem religii. Jakimś odbiciem tego może być cmentarz na Monte Casino, gdzie obok krzyży katolickich stoją krzyże prawosławne, a także macewy żydowskie. Na Kresach, dzięki Bogu, nie odnotowywaliśmy waśni na tle religijnym, etnicznym, językowym choć w przedrozbiorowej Polsce nie wszyscy niestety z przyczyn historycznych mieli równe szanse awansu życiowego.
Trochę szkoda, że w tak bogatej palecie sylwetek, zabrakło miejsca dla niektórych osób wybitnych np. Czesława Miłosza, Stanisława Stommy, Cata-Mackiewicza, prof. Stanisława Kościałkowskiego, Aleksandra Bocheńskiego, Aleksandra Meysztowicza. Niektórzy z nich w różnych środowiskach nie są lubiani, ale o obecności w książce powinny decydować zasługi dla Polski, a te są bezsporne. Należy im się pamięć tak jak i innym.
Wielcy Polacy z Kresów, red. Janina Marciak-Kozłowska, Białystok 2015, Wyd. BUK, t. I: ss. 568, t. II: ss. 564.