Chodzi sobie Alim po jednym z pięknych polskich lasów, słucha szumu drzew, śpiewu ptaków, patrzy na kołyszące się konary drzew. Właśnie zaliczył rok studiów, a koleżanka Gloria z tego samego roku zgodziła się pójść z nim na dyskotekę.
– Świat jest taki piękny – pomyślał.
Wtem przed nim na leśnej dróżce zakręciło się w kółko coś rudego. Alim skoczył i przykrył to coś chustą. Tak schwytał wiewiórkę. – Wspaniałe dzieło Allacha – krzyknął w uniesieniu, a dzieło Allacha odzywa się do niego w jego ojczystym języku:
– Salaam Alejkum.
– Alejkum Salaam – odpowiada odruchowo Alim.
Zachwycony wielkością Allacha, Alim wypuszcza na wolność schwytane zwierzątko, które jednak nie ucieka. Wskakuje tylko na konar najbliższego drzewa i wachlując się wspaniałą puszystą kitką mówi:
– Szlachetny wyznawco Allacha, pewnie masz swoje marzenia. Wymień je w trzech życzeniach, a ja sprawię, że się spełnią.
Wpatrzony w wiewiórkę Alim zastanowił się chwilkę i mówi:
– Chcę zobaczyć mojego przyrodniego brata otoczonego pięknymi hurysami, które usługują mu na tamtym świecie w nagrodę za udział w zamachach na pociągi kolejki podmiejskiej w Madrycie. To on uruchomił jeden z zapłonów. Przyczynił się do zgładzenia 191 i ranienia blisko 2000 niewiernych.
– Patrz – rzekła wiewiórka.
Rozległ się trzask, szum, drzewa zaczęły ustawiać się w koło. W środku koła zobaczył swojego przyrodniego brata, nagiego, ale zamiast pięknych kobiet poruszających wachlarzami pochylone drzewa uderzały go swoimi konarami miarowo, nieprzerwanie, wymieniając się kolejno i szumiąc: na wieki, na wieki, na wieki.
– Co to – krzyknął Alim – dlaczego!?
Wiewiórka odpowiedziała: Ten siedmiomiesięczny chłopczyk, który zginął wraz ze swoimi rodzicami, też nie zazna pieszczot kobiet. Został tego pozbawiony przez twojego brata
na wieki, zanim dorósł, zanim stał się mężczyzną. Ojciec jego nie doczekał się syna mężczyzny. Wraz z matką zostali pozbawieni szczęścia patrzenia na rozwijające się latami dziecko i swojego życia. Oni wszyscy nie mieli żadnego wpływu na to, co się stało. Twój przyrodni brat miał. Powiedz teraz swoje drugie życzenie.
Alim zbierał myśli, po tym co zobaczył i usłyszał, a wskazówki zegara popędzały go.
– Chciałbym – mówi wreszcie – nie musieć nienawidzić innego świata niż nasz, na przykład tego, w którym teraz przebywam, ale pozostać muzułmaninem. Pokaż drogę.
– Patrz – rzekła wiewiórka.
Rozległ się trzask, szum; dwa duże dęby po obu stronach dróżki zaczęły pęcznieć, powiększać swoją objętość. W miejsce konarów na powstających z dębów budowlach po jednej stronie drogi wyrastały kopuły, po drugiej wysmukłe minarety. Alim znalazł się między kościołem i meczetem. Były jak gdyby zawieszone na znacznej wysokości, a jedyne wejścia do nich wiodły po stromych schodach. Między nimi pulsowały na zmianę dwa napisy: „WIECZNA WALKA" i „MIŁOŚĆ BLIŹNIEGO"
Zagubiony Alim, nim zdążył zaprotestować, usłyszał głos wiewiórki:
– Widzę, że jesteś mądrym i chyba dobrym człowiekiem, dlatego zdradzę ci sekret. W moją postać wiewiórki wcieliła się dusza matki, która zginęła wraz ze swoimi mężem i siedmiomiesięcznym synkiem w czasie tamtego zamachu. Dlatego pokazuję ci, że nie ma łatwej drogi. Powiedz trzecie życzenie.
– Chcę – mówi Alim – aby Gloria, koleżanka ze studiów znalazła się teraz tu w lesie i chciała wspinać się ze mną po schodach do obu świątyń.
– Patrz – rzekła wiewiórka.
Zaszumiały łagodnie drzewa. Alim zobaczył obok siebie Glorię. Patrzyła poważnie w jego pytające oczy i potrząsnęła potakująco krótko ostrzyżoną fryzurą. Postawili stopy na pierwszy stopień schodów, trzymając się za ręce. W pobliżu rozległo się mocne stukanie dzięcioła w robaczywe drzewo. Potem zakukała kukułka na dobrą wróżbę.
Kuku, kuku, kuku...
Warszawa, lipiec 2004
- Lidia Kosk
- "Akant" 2011, nr 6
Lidia Kosk - Alim i wiewiórka
0
0