FRANCJA
Osiemnasty rok Tych Stanów
Ważny rok i miejsce,
Ostry, rozdzierający krzyk rodzącej się istoty, który wzruszyłby serce każdej
matki.
Szedłem brzegiem mojego Wschodniego morza,
Usłyszałem cichy głos nad falami,
I ujrzałem boskie dziecię, co przebudziwszy się, lamentowało żałośnie pośród
ryku dział, przekleństw, wrzasków, łoskotu walących się budynków,
Ten lament poruszał bardziej niż krew płynąca rynsztokami, niż pojedyncze trupy,
niż stosy ciał, które później wieziono dwukółkami,
Ten lament przerażał bardziej niż bezlitosna rzeź – wstrząsnął mną bardziej
niż nieustanna kanonada armat.
Bladość, milczenie, powaga – taka była moja odpowiedź na tę nierychliwą od-płatę,
Ozy chciałbym, żeby ludzie byli inni?
Czy chciałbym, żeby byli z kamienia lub drewna?
Albo żeby sprawiedliwości nie stało się zadość?
O, Wolności! małżonko moja!
Tutaj też ogień, kartacze i topór – w pogotowiu, by użyć ich, gdy zajdzie potrzeba,
Tutaj też jest to coś, co choć długo tłumione, jest przecież niezniszczalne,
Tutaj też, w końcu, mogłoby dojść do aktów szaleństwa i zbrodni,
Tutaj też ktoś mógłby zapałać żądzą sprawiedliwej zemsty.
I dlatego podpisuję to pozdrowienie i ślę je za morze,
I nie potępiam tych strasznych, krwawych narodzin i chrztu,
Ale pamiętam ten cichy lament i, szczerze ufając, czekam, nieważne jak długo,
I od dziś, ze smutkiem, lecz z przekonaniem, będę służył sprawie we wszyst-kich krajach,
I posyłam te słowa do Paryża z miłością,
I myślę, że tamtejsi pieśniarze je zrozumieją,
Bo myślę, że we Francji kryją się jeszcze oceany muzyki,
O, słyszę właśnie krzątaninę instrumentów, które zaleją dźwiękami wszystko,
co stanie im na zawadzie,
O, myślę, że wschodni wiatr niesie ze sobą triumfalny marsz wolności,
Dociera tutaj, wypełnia mnie radosnym szaleństwem,
Zamienię go w słowa, by oddać mu sprawiedliwość,
Zaśpiewam jeszcze pieśń dla ciebie, ma femme
Przełożył Andrzej Szuba