„Jakiej siły wymaga bycie słabym?" zapytał poeta. „Kolejny, który dotarł / Do ściany, / Albo na sam brzeg." W nocy z 24 na 25 stycznia 2012 roku poeta Maciej Niemiec, odebrał sobie życie.
Czas uchodzi poza czas,
pyłem stają się najwięksi.
Styks to jedyna droga
Do nieśmiertelnej śmierci.
„Magister Sancho Pansa" zaprasza nas liryką Stanisława Grabowskiego do głębokiej refleksji. Mówi cicho, subtelnie. Misternie konstruuje opowieść o świecie, który tworzy nasza pełna goryczy realność spleciona z piękną krainą poetycznej ułudy. Warto jednak powędrować tą krainą. „Mój dorobek, Trzy morgi wierszy / W ziemi lichej / Pełnej żwiru i perzu." „Mój dorobek, Tylko mój". Nie, nie tylko!
Przywołany tom poezji określa wiele wymiarów sztuki słowa. Zabiera nas w krainę „Ars poetica", by przenieść w „Tu i Teraz" (Hic et Nunc) finalnie przywołując maksymę nadziei: Abiit, Non Obiit, czyli ślad wiary, że choć „odszedł, pamięć o nim trwać będzie". Czyż poszukiwanie ulotności słowa ukrytego w metaforze nie jest zbudowane z takiej właśnie nadziei? Poeta zawsze ma poczucie wagi tego słowa, wypełnia swoją misję wobec świata oraz toczy wręcz heroiczny bój o piękno na tym jakże pokręconym padole. Poeta, po prostu człowiek, jednostka inna i często ludziom obca. „Magister Sancho Pansa" jest pełen dyskretnej symboliki. Podział tomu na wyżej opisane trzy części sam w sobie jest pytaniem zadanym czytelnikowi o sens naszych ludzkich starań i zabiegów. Zaciągamy się swoim życiem na służbę tajemniczemu Panu. Prowadzi nas do walki z wiatrakami. Walki, z góry przegranej, której istota zawiera się w samym akcie jej podjęcia. Można nawet, niczym Sancho Pansa, uzyskać w jej trakcie tytuł magistra. Ukończyć z wyróżnieniem Akademię Losu, czując mocno jego wyjątkowość, jego przemijalność i pomimo wszystko, wyrafinowany urok. Tylko czy pomoże nam to zrozumieć: „po co"?
„Ars poetica" stanowi hołd złożony kolegom po piórze. Jan Stanisław Smalewski, Zbyszek Jerzyna, Jarosław Iwaszkiewicz, Krzyś Gąsiorowski, Jan Twardowski, Tadeusz Nowak i M.N. …czyli… Maciej Niemiec. Przecież są wciąż z nami. Jak konstatuje Autor: „podsadzają nas na wóz metofor, pisząc do końca, gdyż nie można inaczej. Nie dają nam spokoju i od pierwszej lektury „Lokomotywy" zarażają wielbieniem słów. Potem nadchodzi burza „z gatunku dziejowych", „spycha ich na margines". „Bo nic nie jest pewne / I wszystko zginie". Bo wiersze pisze się: „krwią z palca serdecznego" … by „zawinąć je w szeleszczące papierki liryki". „Są tacy, / Co pożują, zapomną", „ale czasami, zadzwoni ktoś o północy, poprosi o więcej".
Nie będę dzwonił o północy. Tu i teraz proszę o więcej, a wyrażam, jak sądzę zdanie wielu czytelników. Wyrażam być może i zdanie wszystkich nas poetów, dla których ten punkt widzenia nie może być obcy. I z pewnością nie jest. „Ars poetica" oddała stan naszych dusz, wyraziła jądro naszych marzeń i nadziei, kwintesencję sensu tych wszystkich słów zapisywanych na przygodnych kartkach, wkładanych z pasją rozbitka do butelek po wypitych złudzeniach, a potem wyrzucanych w otchłanie oceanu. Często po północy, nad ranem, w dziwnym czasie i dziwnych miejscach. „Oto człowiek na krzyżu. / Bezbronny i nagi". Trzeba się obudzić. Otrząsnąć. Jest teraz, właśnie tu, toczy się chwila, wydarza się. W wierszu „Muzeum 2050" dostajemy dramatyczny obraz współczesności, z przekornie określoną datą , że właśnie tam zmierzamy. „Proszę państwa, / Trochę powagi / (…) w stopach i dłoniach / Gwoździe / (…). „Proszę państwa, / Bez komentarza. / Kapcie do szatni. / Toaleta / Na końcu korytarza." Może i nie jesteśmy jeszcz na końcu korytarza, acz na pewno już w niego weszliśmy. „Wigilijny opłatek / niczym rulon euro" w „Kolędnikach 2011" jest obrazem być może przesadzonym, lecz wyraża pewien obserwowalny dziś stan atmosfery wobec wszelkiego sacrum. Ponoć świat ewoluuje. Tylko w jakim kierunku? Jednak część tomu „Hic et Nunc" nie tylko stanowi krytykę współczesności. Może nawet to zbyt wielkie słowo. Widzę tam raczej ślad tej krytyki. Dosadny, lecz nie dominujący. W „Tu i teraz" toczy się przemijanie, jest sentymentalnie, wspomnieniowo, refleksyjnie. Czasem pięknie. Czasem smutno. A czasem Autor nie gardzi subtelną ironią i wytrawną dawką humoru. Ma zdrowy dystans do świata i samego siebie. To ważna cecha. Cecha mędrca. Nie każdy dociera na taki brzeg. Nie przypadkiem też Stanisław Grabowski zamyśla się nad Lwem Tołstojem. Zadaje wiele pytań. Tych najprostszych pytań o miłość, o wspomnienia, o dzieciństwo. Zadaje też pytanie Magistrowi Sancho Pansie. „Jak to się stało?". I „kiedy to się stało". To, właśnie To. To Wszystko…
Nie będzie odpowiedzi na to pytanie. Sancho Pansa sam nie wie dlaczego poszedł za swym panem, ani nawet czemu zdobył tak wykwintne wykształcenie w dziedzinie złudzeń. Sancho Pansa był i pozostał wierny. To wartość nadrzędna. Można pójść śladem Sokratesa, wiedząc, że nic się nie wie. Podnieść kielich z trucizną i wychylić duszkiem. Można nawet w wannie, niczym Archimedes, być mędrcem doskonałym. Unieść ziemię, po której kazano nam iść w jakimś celu. „Trzy morgi wierszy" są tego warte. Nieśmiertelność mitu, próby Homera, wierność Penelopy i wędrówka Odysa. To wszystko usidla nas na drodze w nieznane. Kotłuje się nam w głowach. Z tego korzenia wyrośliśmy. Tam zaczęto stawiać pytania o byt i jego znaczenie. Na horyzoncie wciąż majaczy Atlantyda. My ją widzimy. „Ale czy zapomnieć o Atlantydzie, / To nadziei się wyrzec, / Czy nie należy szukać Atlantydy / Do końca naszych dni?". Tam też czeka już Charon. Nie wiadomo czy przyjmie Twoją i moją duszę na łódź. „A tam gdzie zmierza łódź / Nikt niczego nie rozjaśni."
Trzecia, finalna część tomu spina znakomitą klamrą „Magistra Sancho Pansę". Żyjemy przecież wciąż w świecie nasiąkniętym myślą i mądrością Antyku. Taka jest nasza mentalność i sposób myślenia. Mit przechodzi w rzeczywistość kreując nowy mit. Nasza kultura judeochrześcijańska okrzepła i ukierunkowała się poprzez starożytnych greckich filozofów i ich fundamentalne problemy. Trzy Ewangelie spisane właśnie po grecku też są istotnym elementem tej układanki. Od tego nie da się uciec. Ten tom określa prawdziwą miarę naszego źródła. Zanurza nas we właściwej temperaturze, pozwala spojrzeć z dystansu na wczoraj, dziś i jutro.
I choć wciąż nie wiemy co stanowi żywioł świata. Wciąż chcemy szukać.
Może, na drodze do nieśmiertelnej śmierci jest nim właśnie poezja?
Ten, wlewany do kielicha z cykutą, wyjątkowy żywioł żywiołów …
- Andrzej Walter
- "Akant" 2012, nr 9
Andrzej Walter - Droga do nieśmiertelnej śmierci.
0
0