Miłość nigdy nie ustaje
[nie jest] jak proroctwa, które się
skończą, albo jak dar języków, który
zniknie, lub jak wiedza, której
zabraknie (Hymn o miłości)
1 Kor 13, 8
Wiersze Alicji Patey Grabowskiej zebrane w nowym tomiku „Serce i rozum", stanowią kwintesencję kunsztu poetyckiego autorki. Aby powstała taka poezja potrzeba nie tylko sprawnego pióra, ale przede wszystkim życiowego doświadczenia i wielkiej wewnętrznej mądrości rodzącej się zawsze pod wpływem dzielenia szczęścia z bliską osobą, ale i bólu towarzyszącemu każdemu silniejszemu uczuciu.
To miłość jest bohaterką tegoż zbiorku, i wszystkie strofy rozpisane są jej barwą, kształtem i zapachem. Prowadzi nas z właściwą sobie delikatnością przez kolejne fazy swojego rozwoju, co zostało przedstawione za pomocą trójdzielnej kompozycji książki – cud spotkania, związek i nieuniknione rozstanie. Pierwsze wersy zaledwie pulsują rodzącą się w sercach zakochanych emocją, tworzą się nieczytelne jeszcze kształty i słowa, a wszystko narasta, ogromnieje, „aż do wybuchu / światła" (Janowi). Już na początku nowej drogi rodzą się obok siebie sprzeczne uczucia „Zachwycenie? Lęk?", co będzie stanowiło istotę przekazu wierszy Patey Grabowskiej, przybierając z każdą następną frazą nowe imiona. Ciągłe ścieranie się sprzeczności, płynność nastrojów i kalejdoskopowe nakładanie się obrazów mówią o sile tej poezji i jej oryginalności. Podmiot idzie w ślad za emocją i chwyta ją w momencie rodzenia się, dzięki czemu przekaz jest bardzo ekspresywny. Wiesława Wantuch w recenzji tomiku wierszy „Znamię czasu" ujęła tę myśl, w takich o to słowach: „ Ciągłe balansowanie między skrajnościami nie sprzyja zachowaniu dystansu, ale siła emocji wpisana w pełne ekspresji obrazy stanowi największą wartość tej twórczości". Zakochani drżą, bojąc się o swoją miłość, bo świadomi są potęgi tegoż uczucia i wiedzą, że nie można go w pełni przełożyć na słowa. Wzrastają, ale i uginają się pod jej brzemieniem „i stała się pełnia / szczęście pełne bólu / niepokój / o tę jedną kroplę więcej (Cud). Mamy więc nieustanne falowanie nastrojów, burzę myśli rozbijających wewnętrzną tkankę wiersza na krótkie słowne zestawienia, mające w sobie moc budowania niesamowitych poetyckich obrazów : Teraz słowa / odnajdują gniazda / i milczenie / jak cisza jeziora (Po latach). Wewnętrzny nerw wiersza w takich momentach, wypełnionych ciszą i pokojem, na moment słabnie, aby za moment tętnić w migawkowych ekspresyjnych sekwencjach, pulsować bólem i goryczą „Brzęczy głuchy telefon a wokół „cisza" i „galop serca w mrok" (Oczekiwanie). Poetka zszywa nicią języka rozwarstwiające się odczucia, chcąc nadać im jednolity kształt, utrzymać w ryzach i …zrozumieć. Na pewno w jakimś stopniu jej się to udaje, gdyż słowo zapisane trochę mniej boli, jednak wewnętrzne napięcie tak naprawdę nigdy nie zostanie do końca ukojone, bo przecież miłość potężna jest jak śmierć. O tym, że tak jest świadczy waga każdego z wersów, przeniknięta niezwykłą mądrością lirycznej persony i delikatnością, z jaką uderza ona w struny lirycznej lutni.
Nie może zatem dziwić to, iż wersy epatują kobiecością. Jest to bardzo ważny element tego zbiorku, który był już wielokrotnie eksploatowany we wcześniejszych tekstach poetki. Zauważył to m.in. krytyk literacki Emil Biela , pisząc w jednej ze swoich recenzji dotyczącej tomiku wierszy „Znamię czasu", os, takie oto słowa: „Poezja Patey Grabowskiej to śpiew kwiatu, któremu na imię KOBIETA. Bywa ona żoną, matka, kochanką, ale przede wszystkim osobą pragnąca kochać". Podobną sytuację mamy w najnowszej książce poetki, jednak tutaj motyw ten zyskuje swoją pełnię i zachwyca, bo opowieść o uczuciach snuje już kobieta bogatsza o doświadczenie rozstania, rozłączenia dwu dusz splecionych od wielu lat węzłem niepowtarzalnego uczucia. Pierwiastek żeński przejawia się tu przede wszystkim jako dopełnienie męskości, jest jego brakującym ogniwem. Mężczyzna porównany jest kilkakrotnie do drzewa, otulonego delikatnymi pnączami (kobiecości), co ukazuje siłę i kruchość, moc i delikatność w idealnym połączeniu, nadającemu obojgu prawdziwy sens życia. Szczególny wymiar, niemal mistyczny, zyskuje kolejne porównanie bliskich sobie ludzi do krwiobiegu; „połączona z tobą / oddechem i ciszą / rytuałem czynności" (Tak misternym krwiobiegiem). Kobiecość objawia się także w opisach stanów emocjonalnych, w drobiazgach, krotochwilach, z których budowany jest świat fabularny liryków. To takie (nie)zwykłe momenty złowione w sieć spojrzenia, pragnień i myśli, wzrastające w sercu na początku zdziwieniem, a później ogromniejące do niebotycznych rozmiarów. Stąd też wiersze Patey Grabowskiej mimo to, iż pełne bólu, pełne są światła: „zachowaj słońce / proszę / w kropli wody / na wiośle / zachowaj słońce / na czas niepogody (Nad jeziorem), rozbłyskającego co jakiś czas aby rozproszyć ciemności i przynieść nadzieję. A jest ona potrzebna szczególnie wtedy, gdy pojawiają się w lirycznej spowiedzi podmiotu pierwsze przeczucia zbliżającego się „odchodzenia". Temperatura wiersza wzrasta, kiedy zaznacza się świadomość bezradności i niemożności zatrzymania czasu, a chciałoby by się powiedzieć głośno „chwilo trwaj". Rozpięta nad wierszem bogata siatka semantyczna idealnie oddaje klimat upłynniającego się czasu poprzez porównania do odpływającej wody, rozpływania się we mgle, spłoszonych ptaków. Odczuwa się zewsząd nieustanny ruch, co wyrażone jest za pomocą dużej ilości czasowników:
rzeka mnie niesie Brzegi jak płochliwe ptaki
Na próżno zamykam je w zasięgu ramion
Coraz dalej od domu który w mgły obrasta
Już samotność krąży – rybitwa zgłodniała (Sen I)
Dalsza część wiersza jest jeszcze mocniejsza w wymowie, gdyż sytuacja liryczna zagęszcza się od „wewnętrznego chaosu" i obrazów już bardzo ciemnych, poprzedzających moment pożegnania: słowa stają się kamieniami i „wodę rozdzierają" , „rybitwa dziobem kłuje moje ramię" i gest najsmutniejszy w wymowie, wyciągnięta ku niebu dłoń – w błagalnym geście?, w zwątpieniu?
Wierszem tym autorka zamyka jedną część swojej opowieści, ubranej w bogactwo tropów stylistycznych, której każda myśl, każda sekwencja wyrasta jakby z rdzenia metafory, współtworząc barwne mikroświaty, pełne przeplatających się wciąż uczuć – zachwytu i strachu. Dalej jest już bardziej ascetycznie, gdyż kolejne teksty, nazwane przez autorkę Trenami, oddają pełnię bólu po stracie ukochanej osoby. Przeczucie przybrało więc realne kształty, i próbuje ubrać się w jak najprostsze słowa, aby wyrazić istotę cierpienia po stracie bliskiej osoby, bez zbędnego patosu i krzyku. Zabieg ten jest zamierzony; poprzez oszczędność środków artystycznego wyrazu wersy jeszcze bardziej przemawiają. Słowa stawiane mocno jak pieczęć, bez zbędnych dopowiedzeń, wyraźnie odbijają się w wyobraźni i głośnym echem wracają.
W Trenach świat przyrody jeszcze szerzej zagarnia przestrzeń wewnętrzną wiersza, przywołując egzystencjalne i eschatologiczne asocjacje. Jeżeli pojawia się horyzont, to „zwężony", piasek – „samotny", plaże – „wystygłe", muszla - „naga" – przykłady można by mnożyć. Pustka, brak, osamotnienie wyraźnie przemawiają przez te i podobne im epitety. Częste są także porównania do ptaka, będącego przede wszystkim personifikacją kobiety i mężczyzny: „I umilkły kawki / Małe nierozłączki / Mówiłeś: / To my"(I umilkły). Symbol ten konotuje także sferę emocjonalną (samotność, ból), oraz jest synonimem rozstania: „A kiedy ptak umiera / wyrwa w niebie" ( A kiedy). Podobnie jest z motywem rzeki, ważnym elementem znaczeniowym, nie tylko w Trenach, ale w całym tomiku. Życie dwojga ludzi porównane jest do długiego rejsu, obfitującego w przypływy (miłości, szczęścia), a zakochani to żeglarze patrzący niezmiennie w tym samym kierunku. Stąd też, gdy jednego z nich zabrakło, nastąpił nagły „odpływ wody" (Gdy odchodzi człowiek bliski), który na szczęście na wystygłym piasku zostawił gorące ślady wspomnień. Umęczona wewnętrznym zmaganiem persona liryczna zbiera nie tylko materialne ślady obecności męża : „Jesteś ? / Na długopisie ślad / włos", ale także z wielką czułością dotyka duchowej rzeczywistości, gdzie niezmiennie połączona jest z bliskim jej człowiekiem nierozerwalną nicią uczucia: „Moja tęsknota / splata się z twoją / Czujemy" (Jesteś).
Dzięki takiej budowie struktury artystycznej Treny Patey Grabowskiej zostały naznaczone właściwym sobie idiomem, który stabilizuje liryczny komunikat od pierwszego do ostatniego wyznania. Dzięki porównaniu życia człowieka, miłości do natury podmiot liryczny wpisuje się w harmonię w niej panującą, rytm narodzin i śmierci, aby w pewnym stopniu złagodzić żal i odkryć głębszy sens trudnego doświadczenia.
I na koniec tego krótkiego rozważania trzeba koniecznie zatrzymać się przy trenie Sen II. Różni się on od pozostałych tekstów przede wszystkim tym, iż osobą wypowiadającą się jest zmarły. Przychodzi we śnie do opłakującej go żony i w krótkim, acz brzemiennym w treści monologu, przekazuje jej ciepłe słowa pocieszenia. Ostatni dwuwers: „I obudziłam się ze śmiechem" stanowi chyba najlepszą pointę tegoż zbiorku, bo łagodnym świeżym powiewem wnosi iskrę radości i pokoju.
Zamykając tomik wierszy Patey Grabowskiej czuje się pewien respekt, gdyż każde zdanie przesiąknięte jest wielką mądrością i pulsującą emocją. Nagłe olśnienie, przelotna myśl, skojarzenie zwerbalizowane przez poetkę na gorąco sprawia, iż przekaz odarty jest ze sztuczności, a zachwyca naturalnością i prostotą. Autorka z wielką pasją napisała swój hymn o miłości, i z pewnością może uważać to dzieło za swoje wielkie osiągnięcie, tak wielkie jak potężna była i jest jej miłość.
Alicja Patey-Grabowska-Steffen, Rozum i serce, s. 49, Oficyna Wydawnicza STON 2, Kielce 2010