Co roku jesienią, w kampusach tysiąca amerykańskich uniwersytetów i szkół wyższych pojawiają się stypendyści sportowi, głównie czarnoskórzy. Zjawisko to, a raczej problem, znany jest od lat 70.tych XX w., a swoje apogeum miało w latach 1990–2000, niemal pokrywających się z prezydenturą demokraty Williama ‘Bila’ Clintona. Trwa też aktualnie, i od roku 2009 z równym natężeniem występuje w uczelniach Ligi Bluszczowej, uniwersytetach stanowych, wyznaniowych, jak i pomniejszych uczelniach typu naszego UW.
Zanim zostali stypendystami uczelni wyższych, byli „sportowymi chlubami" swoich szkół średnich. Zaniżano im wymagania tyczące opanowania innych przedmiotów – wizerunek medialny szkoły był najważniejszy. „Nasz cudowny" chłopiec pobił kolejny rekord, zdobył decydujące punkty, miał 21 zbiórek, wszedł do finału stanowych rozgrywek konferencji zachodniej w piłce plażowej itd. Co prawda ledwie umie sklecić trzy zdania, częściowo zaliczyć test, ale gdy wykładowca doda mu punkty za wyniki sportowe, za „inteligencję muzyczną i poczucie rytmu" (autentyczne !) to dzięki średniej „załapie" się w dolnych rejestrach zdania testów i zaliczy kolejny semestr. I tak aż do skutku, gdy ze „szkolnej gwiazdy", a później czynnego reprezentanta uczelni, zmieni się w trenera, albo zawodowca.
Prawdziwą nobilitacją dla sport–stypendystów są pierwsze kampusowe imprezy, nareszcie legalnie alkoholowe i „ziołowo–prochowe", no i możliwość kontaktów towarzyskich z „białymi laskami". Ukoronowanie sukcesu studenckiego i osobistego to „zaliczyć białaskę".
One wychowane pod medialną presją poprawności politycznej, trendu „na bycie postępowym" jak Sandra Bullock, czy tylko modnym, same specjalnie się nie bronią, a pytanie – argument „czy są rasistkami?" – przełamuje ich wszelkie wewnętrzne opory. (vide „nasz" Simon Moll rzekomy emigrant polityczny z Kamerunu z wynikiem: 112 „młodych, wykształconych Polek z Warszawy" zarażonych HIV.em! AUTENTYCZNY ŚWIATOWY REKORD POPRAWNOŚCI POLITYCZNEJ! Dzisiaj, w postępie geometrycznym to już strach wyliczyć stopień strat w żoliborskiej i Stołecznej młodzieżówce PO i SLD.
Oczywiście nie wszystkie momenty sex–integracji muszą nieść ze sobą przypadki „chorób cywilizacyjnych", czasami przygoda pijanej białaski, z czarnym stypendystą, kończy się szczęśliwie prezydenturą USA –(miejmy nadzieję, że bez reelekcji).
Afroamerykańscy I latynoscy stypendyści sportowi, którym „wyniki" testów egzaminacyjnych podciąga się w górę punktami za „inteligencję hip–hopową i brekdancową" (!) , „stanęli mi" żywcem przed oczami gdy oglądałem telewizyjne maratony zapytań i dyskusji po expose starego–nowego premiera, oraz w trakcie „festiwalu" kabaretowego masowych wystąpień i wywiadów posłów formacji biłgorajskiej. („– Jak rzyć, Panie Pośle, jak rzyć?" ; „– Określenie „Pan" nie jest obraźliwe w języku polskim!, – Ma Pan rację!, – Jak Pan śmie!")
Nie chcę tu przyłączać się, ani tym bardziej potęgować „lansu" i nagłaśniania biłgorajstwa przez masmedia, bo i tak TV publiczna i komercyjna, lewicowo–popkulturowe stacje radiowe oraz "kolorówki" wszelkiej maści, skutecznie nagłaśniają każde słowo i każdy „uŚmiszek" nihilistów z ruchu destrukcji państwa i narodu. Robią to wystarczająco perfekcyjnie i w sposób dla mnie niedościgniony. Ich zapał „pożytecznych idiotów" (useful idiots – poleznyj idiot) owocuje stałym wzrostem „słupków" biłgorajstwa. A jak komuś rośnie, to wiadomo, że innym ubywa.
Dlatego też celowo pomijam nazwę „partii", jak i nazwiska jej posłów określanych o pierwszych dni „politykami". Nie jestem pewien czy zostaną zapomniani tak jak gwizdy typu poseł minister Michał Tober, Renata Beger, Stanisław Łyżwiński, czy setka innych, ale pewnym jest, że dzięki salonowym masmediom, przez najbliższy czas będziemy zmuszeni uczestniczyć w medialnym cyrku politycznym z nimi jak klaunami, którzy będą wchodzić z widzami w nieprzyjemną interakcję, wciągając nas na arenę i zmuszając do udziału w spektaklu.
I tako to napada nas: – „stypendysta" – były ksiądz, który formalnie księdzem nie przestał być, właściciel wielonakładowego, ateistycznego (nowyj „Biezbożnik") brukowca, przy okazji były TW i protektor mordercy, w swoich sejmowych wystąpieniach uważał, że Polska i świat już do niego należą. Eskalacja jego żądań politycznych dopiero się zaczyna. Min. Joseph Goebbels przemawiał w tej samej manierze. Polski ksiądz „wywłoka" (tak określano księży, którzy zrzucili sutannę, albo zostali do tego zmuszeni) wzbogaca odkrycia i prawa czarnej propagand populistycznej o dorobek współczesnego PR handlowego i personalnego. Małżowiny jego uszu przylepione prawie na wysokości podbródka w takt rzucanych żądań drgają złowrogo. Może tak właśnie wygląda współczesne wcielenie Antychrysta, tylko my jeszcze o tym nie wiemy.
– „stypendysta" – zawodowy działacz (niemal od dziecka) organizacji zwalczających Dekalog i większość, w imię „demokratycznych" praw mniejszości. Wiecznie rozrechotany, cieszący się z jemu tylko znanych powodów, wypowiadający się na każdy temat z równą łatwością i banalnością typową dla elokwentnego ćwierćinteligenta, uczesanego i opakowanego przez oddaną mu świtę „gruppich". Niedawno niepytany potrząsał zdjęciami szubienic i krzesła elektrycznego, wykrzykując: „Kogo PiS pierwszego powiesi na szubienicy?" itd. – w domyśle pewnie jego, jako „Pierwszego Ruchowego Męczennika ". Ten nakręcony pajac o niewyobrażalnych ambicjach zostania pewnie niebawem v–szefem MSZ, a potem co najmniej przewodniczącym parlamentu UE. I nie zdziwię się, jak z pomocą mediów jego ambicje zostaną zaspokojone.
–„stypendysta" – kapitan drużyny biłgorajskiej, który wyszedł ze wsi, ale wieś nie ma zamiaru wyjść z niego. Ten to w sekundzie potrafi wcisnąć „wykształconym, młodym z wielkich miast" tombakowe obrączki zamiast złotych, a wszystkich innych usiłujących ujawnić oszustwo, uciszy kłonicą, która trzyma za plecami. To jest „Populista absolutny", który zrobi wszystko by dorwać się do władzy, a jak już to zrobi, to „zdobytej władzy nie odda nigdy".
Jesteśmy świadkami i uczestnikami spektaklu na żywo, gdy kilkunastu „stypendystów" płci obojga, zostało wprowadzonych do naszego domu (Sejmu RP) , a my znaleźliśmy się w roli potencjalnych „białych, pijanych lasek dla wszystkich".
Otrzeźwiejmy i zacznijmy się bronić zanim nas „zaliczą", zarażą politycznym „HIV.em" czy „wpędzą w niepożądaną ciążę".
- Remigiusz Włast–Matuszak
- "Akant" 2012, nr 3
Remigiusz Włast–Matuszak - Białe, pijane laski dla wszystkich!
0
0