niebo było niewidzialne jak powietrze w balonikach
czyste koszule jaśniały niczym żagle albo duchy, patrzyło
niebieskie drewno, dookoła roiło się od jeży i śmieci
wszyscy słyszeli dyszącego psa.
pod drzewami stały plastikowe krzesła i stoły
wyglądały jak wierne psy w pustych izbach
cała pustka świata zebrała się właśnie tam.
zbliżał się poranek,
niebo otwierało skubiąc wątłą zieleń.