Zieleń podpływa
do oniemiałych okien
i nagły powrót młodości
pamięć wydzwania
na dzwoneczkach owiec
ale tu jest miasto
betonowy strop świata
gdzie nawet niebo
jest poszarzałe
od ludzkich trosk
i stropionej biedy
tylko gałąź klonu
przeciera oczy
uśmiechem albo szlochem
za tym co nie powróci
zieleń podpływa do warg
chropawym powietrzem
i zielenieją słowa
i barwią się
wczesną czereśnią
dawno zapomnianą
metaforą.