1) W naszym „wolnym” (wabiącym) telewizyjnym życiu jest jak w poezji. Poeta potrzebuje zainteresowania, oceny i czasami wydania przynajmniej dzieł wybranych. Trzeba interesować się mediami, oceniać, wracać do nich. Inaczej będą to media Tokarczuk i Masłowskiej.
Mija oto 20 lat wabiących mediów à la Szczepkowska - mediów już kapitalistycznych, z makijażem, dekoltami, uwodzeniem, kobiecymi powabami. Dodatkowo, myśl kobieca jest jak wiersz dziecięcy - nie poddaje się tradycji. To niepoddawanie się tradycji ma dwa bieguny - współczesnej telewizji i „Gazety Wyborczej”. To biegun degeneracji. Drugi biegun to dojrzałość pisania dla dzieci, w tym dojrzałość patriotyczna, uniwersalistyczna. Na przykład wiersze (twardej w pedagogice) Iłłakowiczówny, zresztą ilustrowane przez Janusza Grabiańskiego.
W wabiących wysoce sfeminizowanych mediach i w różnych telewizjach podano liczne, wręcz niebywałe kłamstwa. Kto je teraz wyprostuje? Tego się chyba nie da już zrobić. Chodzi w nich o gospodarkę, o kupowanie, a motywem przewodnim są sklepy, towary, przebieranie, niedola kobiet w związku z przebieraniem. Odkąd Joanna Szczepkowska została bohaterką (4VI 1989 r. obaliła partię okupacyjną), gospodarkę przedstawia się jako swoisty wysoce zideologizowany folklor. Dziś media serwują płaską wszech-okrutną i doprawdy wstrętną bajeczkę, że rozwój następuje dzięki eliminacji „niedostosowanych”. I nie brakuje drastycznych opisów. Dziecięca twórczość „Gazety Wyborczej” usiłuje stać się elementem rodzimego folkloru i jest chyba obliczona na instynkty opiekuńcze.
Oto próbka tego telewizyjnego folkloru: wedle telewizji (z 4 VI 2009 r.), Polska Jagiellonów jakoby byłaby zawsze, np. 500 lat temu, podobnie i w latach PRL, zapóźniona w stosunku do Europy, a życie kobiet i rodzin było w Polsce Jagiellonów trudniejsze niż na Zachodzie. I to mówią ekonomiści...
4 VI 2009 r. telewizja wyemitowała stek kłamstw na temat rzekomych osiągnięć 20-lecia kapitalizmu (6 II 1989-6 II 2009). Tymczasem 4 VI 2009 r. zapomniano w telewizji, że swego czasu w Europie Zachodniej zalecano zjadać dzieci, aby się „żywność” nie marnowała. W Polsce nigdy takiego głodu nie było. A tak było np. w Irlandii. Takie tam było zachodnie bogactwo, że zalecano zjadać dzieci. W Niemczech był straszny głód, we Włoszech, na wielkich obszarach krajów starej UE. Przebogata jest historia głodu w Europie Zachodniej. Trzeba sobie zadać pytanie: skąd ludzie uciekali przed nędzą, kto kolonizował wolne narody Azji, Ameryki, Oceanii, Afryki?
2) Ukrywa się w mediach, zwłaszcza kobiecych, że rocznie w PRL powstawało 100-200 tys. miejsc pracy w sektorze prywatnym. Tymczasem od 1989 r. panuje ekonomiczny przymus... samozatrudniania się. Jerzy Suchanek pyta („Akant” 6/2009): jak to się dzieje, że wyborcy dają się oszukać? To proste - każdy ma umysł dostosowawczy. A najbardziej kobiety. O tym wie psychologia wojskowa, monotematyczna CIA, sprytniejsza KGB, Stasi, BND (infiltrowane przez Stasi), MI6. Ludzie chcą kopiować. Na tym polega reprodukcja.
3) Wskutek narzucenia, od 1989 r., samozatrudniania się, powstają jedno-, dwu-, trzyosobowe firmy, które podwyższają ogólną liczbę firm i sprzedajni telewizyjni ekonomiści sugerują telewidzom wielką produkcję III RP, istotną w skali świata. Tak było w TVP 4 czerwca 2009 r. Tak zalewała nas woda pozioma. W święto.
4) W roku 2009 było 3 mln firm i ten fakt uznano w telewizji za wielkie osiągnięcie 20-lecia kapitalizmu. Tymczasem pisałem, że obowiązuje prawo Kopernika („Akant” 6/2009, s. 36). Uznano (4 VI 2009 r.) w telewizyjnym programie ekonomistów „plusminus#tvp.pl” pana Krzysztofa Rybińskiego z NBP oraz Krzysztofa Barembrucha (TVP Info, program pana Mosa), że kapitalizm w okresie tych 20 lat 1989-2009 produkuje więcej dóbr niż PRL w latach 1945-1965 lub 1965-1985, w stosunku do krajów b. EWG. A jeśli tak nie jest jak chce zakonnik Maciej Zięba (i media oraz hierarchowie, a także część zwykłych księży, którzy wierzą w TV)? A jeśli nie ma racji organizator wyrzucenia w błoto, utopienia milionów („GP” 27 V 2009)? Święta radosne, ale dlaczego? - że nie ma przemysłu, produkcji, ludzi? Co wtedy, jeśli nie ma racji organizator święta 4 VI 2009, iżbyśmy to po 20 latach rozwoju, w stosunku do Zachodu produkowali więcej niż w PRL? Co wtedy? Kto przeprosi Polaków, skoro przepraszano Niemców za II wojnę światową - to dość trudne, wszechstronnie trudne pytanie.
W 1989 powstała Polska centrów, forów, klubów. Te centra, fora, kluby są pompowane i podlegają wyższej szarży. Na 4 VI 2009 r. zakonnik Maciej Zięba zaprosił za „swoje” (centrumowe - Centrum Solidarności) 15 mln wcale nie-wolnościowych i nie-Solidarnościowych: 1) niemieckiego Skorpiona i dla równowagi 2) nieznaną gwiazdkę Kylie Minogue. Według „Gazety Polskiej” to był jej interes życia za 11 mln, a znana jest z promocji homo-małżeństw. No, no, trzeba być zakonnikiem lub nie znać antropologii, cywilizacji, aby poprosić Skorpiona. Tyle potrafił dominikanin Maciej Zięba.
Wydano nieupublicznionych (brak przetargów) kilkadziesiąt milionów (głównie z podatków katolików) i nikt nie wie dokładnie na co! Budżet 50-osobowego (zdaniem Lisa - degrengolada) Centrum Solidarności zakonnika M. Zięby, który zdaniem „Gazety Polskiej”, udziela wymijających, nierzetelnych odpowiedzi odnośnie do wydatków, otrzymuje 35 mln dotacji, mnóstwo w tym wydatków antykatolickich: marketingowych, reklamiarskich, obliczonych na płytki poklask. Zdaniem Lisa, zakonnik M. Zięba, wychowany bez ojca, bardzo niechętny wobec mężczyzn (syndrom porzuconej matki), postępuje źle, w kobiecy sposób. Ukrywa wydatki i jest pełen aktów strzelistych. Działa sprzecznie, marnotrawi pieniądze katolików. „GP” uważa, że zakonnik kręci, opowiada bajeczki. Niespełniony fizyk, dominacją pokrywa zerowy dorobek prac naukowych, analitycznych. Nie wie, że na koniec swej bajeczki nazwą go kiedyś też człowiekiem z teczki. Dlatego nie czuje żadnej odpowiedzialności. Nietwórczy. Zakonnik jest znany z wielkiej promocji innego elektrycznego człowieka z teczki, przedtem - z żelaza / marmuru. No cóż, nawet wśród mężczyzn zdarza się brak wstydu. Z teczki bezpieki wyskoczył. A zresztą to rzecz dla psych (socj)-ologów, antropolożek i kogo tam jeszcze diabeł nam na dzisiejsze czasy nadał. Zakonnik na pewno nie był znany z żadnej niezależnej gazetki ściennej przed powstaniem Solidarności. Jak zrobił karierę? O to walczyliśmy? - przeklęty przez Stanisława księże Tadeuszu Zaleski? O takich architektów kłamstw historycznych? Czytam właśnie księdza Zaleskiego słuszne zdanie: „Bogu dziękować, że Radek Sikorski nie został sekretarzem NATO, a Andrzej Przewoźnik szefem IPN”. Święta prawda Drogi Polskiemu Sercu. Czy to były (4 VI 1989 r.) wolne wybory, zresztą powielone w innych krajach RWPG (z wyjątkiem Rumunii, bo tam Ceauşescou się wyśmiał z takiej instrukcji o wolności)? Wspólny europejski dom z ZSRR/RFN na czele? Putina i „Spiegela” (oraz „Wyborczej”, Jerzego Urbana). Od Władywostoku po Portugalię? A gdzie Palmiry, Katyń, tysiące dołów śmierci (nie tylko w Korościatynie w Tarnopolskim), Zamojszczyzna, Pawiak, egzekucja lwowskich profesorów i tysiące takich egzekucji.
Trudno jest służyć prawdzie, gdy się nie miało ojca. I wszystko ogarnia pycha, która ma swe siedlisko w chemii uczuć matki, w najbardziej pierwotnej części mózgu, w emocjach. Centrum dominikanina Zięby otrzymuje więcej niż roczna rządowa dotacja dla Zamku-Muzeum na Wawelu i Królewskiego. IPN dostaje 7 razy więcej, ale głupotami się nie zajmuje, prowadzi prace śledcze, dotyczące zbrodni na Narodzie i zatrudnia 42 razy więcej pracowników niż centrum zakonnika Zięby, a to oznacza, że IPN powinien otrzymywać 6 razy więcej pieniędzy, jeśli stosować normy Centrum dominikanina.
Co będzie, jeśli okaże się nieprawdą, kłamstwem, że nasza produkcja w stosunku do państw b. EWG wzrosła w porównaniu z PRL? Wtedy uznajmy, że od 1989 r. żyliśmy, dzięki emocjonalnym mediom, w błędzie i głupocie. Ważniejsze było dobre samopoczucie Szczepkowskiej i innych aktoreczek... Lecz kto tę głupotę posiał, zasadził, pielęgnował? Redaktor Suchanek ma odpowiedź - partia okupacyjna. Jej odnogi. Wprost mówi: Wielkie Kopiowanie, od Roku 89. Wyborcza zasiała głupotę - proszę sprawdzić miejsce Polski w gospodarce. O! Tego nie wolno robić.
5) Ale w TVP nie wspomniano - 2-5 czerwca 2009 r., że liczy się wzrost miejsc zatrudnienia, a nie wzrost liczby samych firm. Owi świąteczni (jak Owsiak) „profesorowie” mówią, że w PRL-u było tylko (zaledwie) do około miliona firm, o ponad dwa miliony mniej niż dziś. W porządku, ale były one większe! I nie było firm jednoosobowych. Tamte firmy zatrudniały wielu. Ekonomiści w programie telewizyjnym, profesorowie, nie chcą dopuścić do rzetelnej dyskusji. Trwa festiwal postmodernizmu, blokowanie myślenia - mówieniem.
6) W lat 70. powstawało rocznie tyle miejsc pracy w sektorze państwowym, ile w prywatnym, czyli około 160-190 tys. rocznie, może nawet 200 tys., a razem do około 370-380 tys. miejsc pracy rocznie. Może do 400 tys. - w sumie. Solidarność chciała więcej produkować. Chciała większego marginesu wolności, ale nie sprzedania kraju w niewolę Banku Światowego, Międzynarodowego Funduszu Walutowego. „Gazeta Wyborcza” zwulgaryzowała pogląd na 44-lecie PRL i III RP, która powstała 6 II 1989 r., wraz z umowami Okrągłego Stołu, między bezpieką i bezpieką. I nie chodzi mi o to, że są słowa, których by nie użyła zachwalająca kapitalizm (za dominację wysokich obcasów nad patriarchalną monogamiczną cywilizacją poszukiwania prawdy) Zofia Grabowska-Andrijew („Akant” 4/2009). Takie są i w „Akancie” - np. Arkadia 1701 („Akant” 7/2003, s. 4). Wulgarność polega na czymś innym - na prymitywnej wizji świata, na wulgarnym przesłaniu, natomiast Iłłakowiczówna (czasami przykra w swych wierszach) nie jest wulgarna. Krzysztof Hilkamp i inni nie są wulgarni, choć są tam słówka, oj są. Nie szkodzi. Literatura reportażu nie może być wulgarna, bo cytuje słówka młodzieży, itd. Widzieć Masłowską, a nie widzieć Marianny Bocian („Akant” 7/2003), to właśnie wulgarność: „Marianna była postacią wielkiego formatu, jej bezkompromisowość, odwaga, gotowość do nazywania rzeczy i zjawisk wprost, nie zawsze spotykały się z uznaniem środowiska pisarskiego, nie mówiąc już o mediach. To właśnie zdaje się być przyczyną, że nie zdobyła takiej pozycji, na jaką zasługuje. Nie zmienia to faktu, że Prywatne widzenie Leśmiana jest perłą, która stanowić może ozdobę każdej antologii, a Gnoma to jeden z najwspanialszych tomów poetyckich minionego ćwierćwiecza. Bez lęku podejmowała spór z autorytetami - Różewiczem, Miłoszem” (Jan Tomkowski, „Akant” 7/2003, s.34).
7) 4 czerwca 2009 r. całą transformację'89, czyli faktycznie Wielką Likwidację'89, poparł (w telewizji) m.in. angielski ekonomista profesor Stanisław Gomułka. (Takich tam, w GB, mają profesorów...). Powiedział on, że „jest rzeczą naturalną, że w kapitalizmie tracą zwykli ludzie, a nie przedsiębiorcy”. Zgadza się. To jest oczywiste. Widać to po demografii. Powiedział też, że: „Jest rzeczą normalną, że tracą ci, którzy pracują na etatach państwowych i że trzeba pomóc tym, którzy sobie sami nie pomogli w 20-leciu kapitalizmu 1989-2009, bo nie byli przedsiębiorczy”. Oto jaka łaska pańska. Czyli klęska „osiągnięć” 20-lecia kapitalizmu. Ta klęska ma odzwierciedlenie w emigracji, w pracy na rzecz zaborców.
8) 4 czerwca 2009 r. sugerowano telewidzom, że PKB Polski wzrosło w ciągu 20 lat kapitalizmu (1989-2009) - 3,6 razy, tymczasem prawda jest inna. Polska po 20 latach kapitalizmu nie osiągnęła nawet 30% swych mocy produkcyjnych z 1989 r., ani miejsca w świecie, które potrafiła zająć w latach 70., a więc 30, a nawet 40 lat temu! Założono, że w 1989 r. produkt krajowy brutto na głowę wynosił 5 tys. $, a w 2009 - 18 tys. $, tymczasem zmniejszając mianownik łatwo jest o wzrost ułamka. Po likwidacji mianownika ułamek wzrośnie. Licznik może nawet maleć, ale jeśli silniej maleje mianownik, to ułamek jednak rośnie. Sędziowie doskonale wiedzą, że jeżeli jest pewien zastany majątek w rodzinie, jak w roku 1989, to nawet niezbyt dbając o ten majątek i go eksploatując oraz wyprzedając i likwidując, można uzyskać wzrost „PKB” na osobę, uśmiercając część rodziny. Szczególnie niepoważne ze strony ekonomistów było przyjęcie płacy 5 zł w PRL, w 1988 r., jako dzielnik średniej płacy 2944 zł w 2009 r. Widać, że ekonomiści obawiają się wypowiedzieć zdanie prawdziwe.
9) Profesorowie 20-lecia kapitalizmu podali (4 VI 2009 r., TVP Info), że w 1500 r. PKB Polski wynosił około 60% zachodniego, a życie kobiet i rodzin było za Jagiellonów o wiele cięższe niż na Zachodzie, gdzie produkowano jakoby o wiele więcej niż w Polsce. Zapominają, że oni kolonizowali, np. Hiszpania żyła ze złota zagrabionego Indianom.
10) W UE aż 20% ludności zakupuje towary kierując się tym, czy produkt jest krajowy. W III RP - 13%, ponieważ nie było wolnej prasy, wolnych mediów, była zaś cenzura. Jerzy Suchanek ma rację, że od 1989 r. była cenzura. Czyja? Gazety wychwalającej słabą prozę Olgi Tokarczuk, Doroty Masłowskiej!