Stefan Pastuszewski (ur. 1949) wydał ostatnio obfite dzieło Dziennik czasu zarazy i wojny. Jest to zbiór memuarów, które autor prowadzi w „Akancie”. Dziennik, w formie książkowej, obejmuje okres od marca 2020 roku do marca 2024. Jego comiesięczna lektura jest bardzo interesująca. Ba! Niekiedy wręcz rewelacyjna ze względu na to, że autor nie ulega kanonom streamingowym. Potrafi chwalić co pozytywne a ganić co negatywne, śmiało prezentuje swe poglądy. Nie płynie głównym nurtem, on płynie swym własnym nurtem przez całe swe życie. Powoduje to, że wielu czytelników „Akantu”, co miesięczną lekturę zaczyna od jego Dziennika. Praca nad redakcją jest wręcz heroiczna; każdy dzień jest opisany. A ilość dni? 365 w roku pomnożyć razy 4 daje imponujący wynik 1460. A jak trudno znaleźć coś nadzwyczajnego w jakimś nudnym dniu to każdy z nas dobrze wie.
Wiele jest bolączek w życiu autora. Jako wydawca „Akantu” latami morduje się z biurokracją. Przytoczę opinie z dnia 6 lutego 2020:
Zawsze powtarzałem, że biurokracja jest antidotum na bezczynność... Facet, który co roku gnębi rozliczeniowo „Akant”, co rusz wymyśla nowe rubryki, wskaźniki rezultatu, wskaźniki produktu itp. Sadysta czy cwaniak szukający uzasadnienia dla swej posadki?
- Pastuszewski, praktykujący katolik, nie waha się dołożyć hierarchom. 4 sierpnia 2021 roku notuje:
W Henrykowie. Imponujący klasztor pocysterski. Największe wrażenie robią barokowe stalle, a wstręt budzi Brama Parkowa, obecnie Pustelnia Księdza Kardynała, czyli niesławnej pamięci Henryka Gulbinowicza. W budynkach klasztoru mieści się Wyższe Seminarium Duchowne Archidiecezji Wrocławskiej, do którego często przyjeżdżał ów hierarcha aby spotkać się z klerykami. Po co? Co on w tej pustelni wyrabiał? Ten obleśny hipokryta zawładnął świadomością Dolnego Śląska.
Temat homoseksualizmu wielce nurtuje autora. 4 października 2021 roku notuje:
Nowy biskup bydgoski nie każe jak poprzednik przekładać usłużnemu proboszczowi kart mszału; w odróżnieniu od poprzednika sam komunikuje. Jego poprzednik ze stajni Gulbinowicza (Moi chłopcy…) musiał odejść z uwagi na tuszowanie pedofilii i homoseksualizmu. Nadzieja na normalność i przyzwoitość w Kościele?
Autor daje popalić tzw. obrońcom środowiska. 11 października 2021 notuje:
Młodzież wychodzi na ulice, aby „walczyć” o środowisko; przyjeżdża wypasionymi autami a swe wyczyny nagrywa drogimi smartfonami, które produkowane są tam, gdzie nikt nie przejmuje się ochroną środowiska. Podróżują po świecie energochłonnymi samolotami… Całe to gadanie i manifestowanie jest tylko znaną już w PRL kulturą pozoru…
Swe zainteresowania kieruje także ku społeczności akademickiej. 26 października 2021 notuje:
Pojawia się pani doktor pedagogiki ze skargą na „układ zamknięty” na uczelni. I że ją z tego powodu wyrolowali. To drugie, co jest oczywiste, jest dla niej ważniejsze. Bo gdyby jej nie wyrugowali, to nadal tkwiłaby w tym układzie… Blokuje ona kreatywność, sprzyja oszukiwaniu studentów mądrością etatowych profesorów. „Bo to profesor uczelniany” pada w pewnym momencie magiczne orzeczenie. Mało kto wie, że profesor uczelniany znaczy - „z układu”, w którym tylko o tytuły i pieniądze idzie a nie o naukę.
Dodam od siebie: tytuły tego rodzaju to paranoja, nic więcej, to deprecjacja nauki; takie tytuły może nadawać same dla siebie tzw. towarzystwo wzajemnej adoracji.
- Pastuszewski negatywnie ocenia stosunki w korporacjach. 26 sierpnia 2022 notuje:
Wdepnąłem w korporację. Ludzie, którzy nie umieli poradzić sobie w życiu lub szukają przygody, usiłują dostosować się do standardów korporacyjnych, wzmocnić swe cherlawe ciałka korporacyjnymi stelażami języka, gestów, rytuałów. W tym najgorsze są oczywiście kobiety, które na gwałt chcą się przypodobać jeleniowi na rykowisku, czyli głównemu managerowi…
Nie zamierza bronić Jana Pawła II jak niepodległości. 16 listopada 2022 notuje:
Przez media przewala się dyskusja o błędach, zaniedbaniach i zaniechaniach Jana Pawła II... Był on dzieckiem swych czasów i sprawnym trybem w skostniałej instytucji Kościoła, a więc cesarskiego, wszechwładnego, nieomylnego. Był zafascynowany rolą, jaką przyszło mu pełnić... uważał, że instytucja eklezjalna jest ważniejsza od wartości moralnych. JP II wnosząc się ponad poziomy w sferze nauki, nauczania i polityki nie wyniósł się jednak w sferze eklezjalnej. Przygniotła go niczym głaz... A więc dobro instytucji (Kościoła) jest najważniejsze…
- Pastuszewski potrafi skrytykować władze Ukrainy. 10 grudnia 2022 notuje:
Co szokuje Polaków to fakt, że po wybuchu zabłąkanej rakiety w Przewodowie nie padło ze strony ukraińskiej słowo „Przepraszamy”. W Kijowie upierano się, że to rosyjska rakieta, choć była tylko produkcji rosyjskiej. Ukraińcy kłamią więc jak Rosjanie. A już łudziłem się, że ta wojna trochę ich wyprostuje. Wydaje się, że kłamstwo jest cechą większości ludzi pochodzących ze Wschodu.
19 grudnia 2022 notuje:
Jestem przygnębiony. Ukraina, której PKB skurczył się o jedną trzecią... utrzymuje się tylko i wyłącznie dzięki stałej transfuzji środków z Zachodu. Potrzebny jest nowy ustrój, usunięcie korupcji, nepotyzmu, oligarchizacji gospodarki, ślepego nacjonalizmu... Do tego potrzeba nowych ludzi, zgodnej i silnej woli, mądrych elit i ofiarnego społeczeństwa... jestem pesymistą.
21 stycznia 2023 notuje:
Popularność manifestacji ulicznych w Polsce wynika z mitu solidarnościowego, obrazów telewizyjnych z całego świata, dążenia do wspólnoty w tłumie… Ubiorę się, wyjdę na ulicę, pokrzyczę, może coś z tego będzie. A poza tym muszę coś robić...
25 stycznia 2023 notuje:
W saunie mój wnuk Sebastian twierdzi, że tylko 25% ludzkiej pracy ma obecnie jakikolwiek sens. A jest to tylko praca mężczyzn: inżynierów ustawiających maszyny produkcyjne, energetyków, budowlańców i śmieciarzy no i niektórych naukowców od nowych technologii.
24 lutego 2023 notuje:
Niechęć do Ukrainy rośnie wraz z coraz gorliwszymi zapowiedziami o włączeniu tego kraju do Unii Europejskiej. Producenci rolni czują się zagrożeni... ukraińskie produkty wędrują do UE. Może dojść do tego, że UE nie będzie miejscem wytwarzania produktów rolnych a stanie się ich rynkiem zbytu... Bez własnej żywności państwa tracą suwerenność.
Czytanie Dziennika Stefana Pastuszewskiego jest zajmującą lekturą. Autor potrafi analizować i syntetyzować. To rzadkość czytając memuary innych osób – tam najczęściej jest dużo analiz, często na granicy plotek, a mało ujęć syntetycznych. Znam takiego autora, który połowę swych dociekań koncentruje na spotkaniach towarzyskich, na wizytach w restauracjach i ciągłym politykowaniu oraz na krytykowaniu wszystkiego naokoło. Z tego, oczywiście, nic nie wynika. S. Pastuszewski potrafi iść pod prąd różnych modnych nurtów przelewających się przez nasz kraj. Dlatego Dziennik jest bardzo interesujący.
Na końcu Dziennika jest wreszcie coś co czytelnicy i znajomi Stefana Pastuszewskiego wreszcie otrzymali. To swego rodzaju spowiedź autora ze swego twórczego i prywatnego życia. Dotychczas S. Pastuszewski jawił się jako pisarz, poeta, wydawca, polityk, samorządowiec. Po prostu osoba heroiczna, godna spiżowego pomnika. Ta spowiedź uczłowieczyła autora. Mleko się rozlało – wreszcie dowiedzieliśmy się o jego osobie, o rodzinie, karierze, trudnościach. To jest tak samo zajmujące jak jego comiesięczne noty w Akancie.
W Aneksie do wydania Dziennika autor wyłożył swą biografię w kilku podrozdziałach:
Wzmożona aktywność
Autor zastanawia się:
Nigdy dotąd nie zastanawiałem się, dlaczego mimo niezłych osiągnięć w takiej czy innej dziedzinie nie zrobiłem wielkiej kariery w żadnej z tych dziedzin i wciąż tkwię w konstelacji prowincjonalnej. Jakie miejsce w niej znajduję, to już inna sprawa, ale prawie nie istnieję na forum krajowym… Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy może być, że kariera nigdy nie była moim celem. Moim celem było dzieło... Ugrzęzłem na prowincji, także dlatego, że nie lubiłem szumnej i zagęszczonej Warszawy, a tylko tam można zrobić karierę w każdej bez mała dziedzinie… To szczęście czy nieszczęście?... Na pewno jest satysfakcja z kilku dokonań i lokalna rozpoznawalność... Jest mi miło, gdy ktoś mówi dzień dobry panie prezydencie, panie radny czy panie pośle...
Siedem kadencji
Autor w latach 1990–2018, przez siedem kadencji był radnym miejskim Bydgoszczy; notuje:
Muszę stwierdzić, że były one moją radością, bowiem mogłem dorzucić coś do dorobku miasta… Najwartościowsze były dwie pierwsze kadencje Rady kiedy to był i entuzjazm tworzenia, i dziewicza niewinność społeczna… Potem już samorząd bydgoski zaczęła zniekształcać polityka w prowincjonalnym, żenującym wydaniu... Kreatorzy tej lokalnej polityki w zasadzie niczego dobrego nie uczynili i zazwyczaj bardzo szybko wybyli ze społecznej pamięci… od pewnego już czasu kariera polityczna bazuje na demagogii, a nie na kompetencji i szczerej służbie ludziom... Do pracy samorządowej muszę dodać posłowanie w latach 1991–1993. Jako poseł uważałem, że miałem za dużo pieniędzy i postanowiłem, że przeznaczę je na kulturę. Dofinansowałem Instytut Wydawniczy „Świadectwo”, z którego wyłonił się ogólnopolski miesięcznik literacki „Akant”.
Polska Ludowa
Autor ocenia swój stosunek do tego okresu
Trudno pisać o przeszłości moich pierwszych czterdziestu lat życia, gdy cały jej okres został już populistycznie negatywnie oceniony choć wszyscy korzystamy z jego niemałych dokonań, nie tylko w sferze materialnej, ale i niematerialnej, szczególnie w kulturze, nauce, oświacie. Staram się sprawiedliwie przedstawić plusy i minusy tamtego okresu. Jestem dzieckiem Polski Ludowej; zawdzięczam jej uspołecznienie, otwartość na drugiego człowieka, służbę jemu i społeczeństwu... kpiłem z czynów społecznych, ale szanowałem samą ideę służby społecznej... Polsce Ludowej zawdzięczam też pozytywną ocenę estetyki przestrzeni – zgrzebną, szarawą, ale bardziej ludzką, bardziej przystępną niż obecne zglobalizowane standardy… Niczego więcej Polsce Ludowej nie zawdzięczam, ale nie wyrzekam się jej jak czynią się niektórzy neofici po roku 1989...
Dziennikarstwo z pierwszej linii
Pastuszewski opisuje swoją drogę dziennikarską pełną twórczej pracy, a także ciągłych zmian redakcji. Lubił nowe wyzwania, nowe tematy. Autor przywołuje opinię dziennikarza Norberta Krawczyka „Stefan był w dziale publicystycznym. Wszyscy wiedzieli, że potrafi napisać i to dobrze, na każdy temat”. To prawda – autor pracował jako dziennikarz w wielu redakcjach, także w „Wodniaku Bydgoskim”, w którym pełnił stanowisko redaktora naczelnego. Oczywiście perełką jego twórczej postawy jest ogólnopolski miesięcznik „Akant” z 27-letnią historią. Wszystkie pisma literackie (niektóre ongiś potężne) padały jedno za drugim, a „Akant” istnieje i regularnie wychodzi!
Więzienia
Przewinęło się ich przez moje życie kilka; najsurowsze było w Braniewie… w więzieniu czas ciągnie się jak guma do żucia, można w nim całkowicie wyjałowić, szczególnie jak siedzi się samemu jak to było w Braniewie.
Polecam czytelnikom Dziennik jako pasjonującą lekturę.
Stefan Pastuszewski, Dziennik czasu zarazy i wojny (2020–2024), Instytut Wydawniczy „Świadectwo”, Bydgoszcz 2024, ss. 372.