W jego muzyce uderzał żarliwy niepokój, odzwierciedlający stan polskiego ducha. W połowie Francuz, urodzony nad Wisłą „rodem Warszawianin, sercem Polak, a talentem świata obywatel”, tak o Fryderyku Chopinie pisał Cyprian Kamil Norwid dzień po tym jak serce kompozytora, przewiezione później przez jego siostrę do Polski, przestało bić w 1849 roku.
Urodzony 39 lat wcześniej Chopin, w miejscu swego przyjścia na świat – oficynie pałacu rodu Skarbków, w Żelazowej Woli – spędził raptem siedem pierwszych miesięcy swego życia, z czego nie mógł pamiętać niczego. O tym, że urokliwa atmosfera wiejskiej rezydencji Chopinów zdawała się być warunkiem koniecznym do ugaszenia ognia trawiącego niespokojną duszę autora Etiudy rewolucyjnej przekonałem się 13 lipca 2024 roku, nieco ponad miesiąc przed moimi 39 urodzinami, gdy wraz z rodziną odwiedziliśmy miejsce urodzenia Chopina.
Fryderyk odwiedzał czasami właścicieli majątku, w którym się urodził, dając tam plenerowe koncerty, mieszkał jednak w Warszawie oraz innych stolicach europejskich, które poznawszy się na jego talencie, dawały młodemu pianiście możliwość czerpania radości z oklasków płynących w jego stronę od zachwyconych dźwiękami kompozycji słuchaczy.
Wnętrze oficyny, obecnie „Muzeum domu urodzenia Fryderyka Chopina”, ozdobione jest meblami oraz bibelotami z epoki, nadającymi całości spójnego charakteru i domowego wyrazu. Zawsze zaskakuje mnie, gdy pomyślę, że kiedyś były to rzeczy użytkowe. Mieszkańcy, jak gdyby nigdy nic, spacerowali tutaj korzystając z krzeseł, sekretarzyków i komód, patrzyli na obrazy, ale nade wszystko… słuchali muzyki. Często lubimy dzisiaj mówić, jak to kiedyś życie było prostsze. Może i tak, ale czy było łatwiejsze – nie sądzę. Obecny wygląd otoczenia domu Chopinów, z alejkami, klombami, pomnikami kompozytora oraz pobliskim drewnianym mostem to wizja architektów z XX wieku. Gruntowną przebudowę otoczenia oraz aranżację budynku na Muzeum rozpoczęto w latach 30. XX stulecia.
Nawet jeśli nie jesteśmy światowej sławy następcą Chopina, profesorem Akademii Muzycznej, pochłoniętym analizą jego partytur, możemy zakochać się w muzyce słowiańskiego geniusza, bowiem sztuka przemawia do nas językiem uniwersalnym, wypływającym z duszy przepełnionej do głębi poczuciem wiecznego niepokoju. Chopin tworzył spontanicznie, znajdując inspirację bez specjalnego jej szukania. Postać George Sand była w życiu kompozytora figurą wielce zagadkową. Matka dwojga dzieci, pisarka, rozwódka, bywalczyni salonów Wiednia, Paryża i Warszawy. George Sand żyła w czasach niezwykle bogatych w przejawy artystycznego geniuszu. Dość powiedzieć, iż w swoich wspomnieniach charakteryzuje autora Pana Tadeusza, uważając go za „geniusza równego”[i]. Dodać należy, że znała także autora Nieznanego arcydzieła i Straconych złudzeń – Honoriusza Balzaka.
Mickiewicz był dla Sand zdobyczą bardziej intelektualną, a niżeli cielesną. Sam zaś żywił wielką miłość do Maryli Wereszczakówny, która – jak powiada Mieczysław Jastrun – „była przecież równocześnie żoną i matką, życie jej nie urwało się nagle, jak życie heroiny romansu, z ostatnią doczytaną do końca stroną. Było bardziej złożone i trudniejsze niż życie bohaterek pani Krudener i pani George Sand”[ii].
Tak jak biblioteka odzwierciedla często nieuporządkowaną duszę jej posiadacza, tak pełna muzycznych wzlotów i pikowań partytura Chopina była obrazem jego niezaspokojonej duszy, pragnącej miłości i spokoju. Ten miała mu zapewnić George Sand, która jako Aurora Dupin urodziła się sześć lat przed Fryderykiem, w roku 1804. Należy jednak pamiętać o trudnym charakterze Chopina i zdać sobie sprawę z tego, co Fryderyk mógł zaoferować swojej wybrance, którą początkowo wcale nie była Sand.
Gdy wraz z żoną i synem oraz innymi słuchaczami okazjonalnego minikoncertu siedziałem w ogrodzie, na tyłach domu Chopina, słuchając dźwięków jego kompozycji zdałem sobie sprawę, iż musiał to być człowiek o wielkim ładunku szargających nim emocji. Dźwięki fortepianu, które za sprawą młodej polskiej pianistki dochodziły do naszych uszu były pełnie niepokoju. Taki człowiek to chodząca bomba, której niewiele trzeba, aby eksplodować.
Przyznam, że nie ma we mnie za grosz uzdolnień muzycznych. Potrafię jednak, na podstawie fragmentów utworów muzyki klasycznej jakie są mi przedstawiane, wyrobić sobie zdanie o ich autorach. Dzieła Chopina to muzyczny odpowiednik Szału uniesień pędzla Władysława Podkowińskiego. Podczas, gdy na przykład utwory jednego z klasyków wiedeńskich – Mozarta, przypominają mi frywolne opowiastki Woltera lub Kubusia fatalistę Diderota, do których Austriak, z powodzeniem, mógłby skomponować muzykę.
Aurora pisała swego czasu w pamiętniku: „Chopin gniewał się często i bez żadnego powodu, a czasami gniewał się niesprawiedliwie mimo naszych najlepszych chęci”[iii].W zachowaniu Chopina wiele było cech wskazujących na rozedrganie, emocjonalną huśtawkę, wydaje mi się, że charakterystyczną dla każdego, kto ma delikatną duszę a musi żyć w czasach, które targane są społecznymi i politycznymi niepokojami.
W moim przekonaniu to brak własnego państwa, a co za tym idzie życie pod rządami hegemonicznie usposobionych zaborców było główną przyczyną polskiego kompleksu niższości i tego, że każdy przejaw ,,polskiego geniuszu” był natychmiast wychwytywany i wychwalany pod niebiosa. Dzieła Fryderyka Chopina, jak pisał prof. Norman Davies powołując się na angielskich krytyków twórczości kompozytora, „są według nich oparte na doświadczeniach lat warszawskich, kiedy to ukształtowała się osobowość kompozytora, są ekstrakcją polskich melodii…, muzyką inspirowaną przez gorzko-słodką tęsknotę za krajem”[iv].
Fryderyk Chopin, tak jak współczesny mu Adam Mickiewicz w literaturze, szybko stał się uosobieniem dążeń kolejnych pokoleń Polaków do odzyskania własnej państwowości. „Źródłem – jak pisał Wilhelm Bruchnalski – zawsze żywym, a najobficiej zasilającym wyobraźnię poetycką była dla Mickiewicza dziejowa przeszłość narodowa”[v]. Nie należy jednakże zapominać, iż zarówno Mickiewicz jak i Chopin żyli w epoce niezwykle niespokojnej i nie zawsze musieli odwoływać się do przeszłości, aby wybrzmieć mogły ich nuty, słowa i wersy. Powstanie 1830 roku, na wieść o którym Chopin skomponował Etiudę rewolucyjną, było jednym z wielu zrywów narodowych, w których dźwięki muzyki Chopina oraz strofy utworów Mickiewicza odegrały niebagatelną rolę.
[i] G. Sand, Dzieje mojego życia, PIW, Warszawa 1968, s. 341.
[ii] M. Jastrun, Mickiewicz, PIW, Warszawa 1952, s. 77-78.
[iii] G. Sand, Op. cit., s. 351.
[iv] N. Davies, Boże igrzysko historia Polski, Znak, Kraków 2006, s. 532.
[v] W. Bruchnalski, Między średniowieczem a romantyzmem, PWN, Warszawa 1975, s. 261-262.