Szukając klucza interpretacyjnego do Recytacji tatrzańskich, czyli kolejnego już tomu poezji Macieja Greli, warto przywołać tradycję literackiego oglądu i słownych wizualizacji najwyższych gór Polski.
Tatrzańską poezję odruchowo wręcz kojarzymy z Młodą Polską, Janem Kasprowiczem (1860-1926) i jego symbolicznym Krzakiem dzikiej róży w Ciemnych Smreczynach, a także z synestezyjną Melodią mgieł nocnych (Nad Czarnym Stawem Gąsienicowym) Kazimierza Przerwy-Tetmajera (1865-1940). Ja zaproponowałbym jednak mniej oczywiste skojarzenia, np. z pełną manichejskich napięć metafizyką gór, którą utrwalił Stanisław Przybyszewski (1868-1927) w powieści Synowie ziemi, a przede wszystkim z niesłychanie duchowo odważną, a nawet kaskaderską ideą Tadeusza Micińskiego (1873-1918), która ukonstytuowała jego Nietotę. Księgę tajemną Tatr (1910). Uzupełnieniem tytułu niechaj będzie swoiste przypomnienie, że słowo „nietota” to ludowa nazwa rośliny, czyli wrońca widlastego. To właśnie w tej powieści autor Niedokonanego zdecydował się zbudować duchowy most pomiędzy Himalajami i Tatrami. Podjął się wskazania metafizycznych podobieństw pomiędzy transcendencją hinduizmu i ludowej, podhalańskiej interpretacji chrześcijaństwa. Warto w tym miejscu przypomnieć, że o wspólnych mistycznych korzeniach wielkich religii wspominał nie tylko Aldous Huxley (1894-1963) w swojej słynnej Filozofii wieczystej, ale przede wszystkim (jest to ważne z naszego lokalnego punktu widzenia) Jerzy Hulewicz (1886-1941), poznański wydawca „Zdroju” (1917-1922), czyli pierwszego w odradzającej się po pierwszej wojnie światowej Polsce czasopisma literackiego. Nie zamierzam jednak sprowadzać metafizyki Recytacji tatrzańskich tylko do hinduistycznych fundamentów, ale chciałbym wyeksplikować ich formalnie-poetycko i duchowo śmiały synkretyzm religijny. Uważam, że zawsze jest on ożywczym powiem transcendencji. Tak też było na styku świata żydowskiego, greckiego i chrześcijańskiego, a zaowocowało fenomenem kultury europejskiej.
Z tego rodzaju zapleczem metafizycznym chciałbym skonfrontować Recytacje tatrzańskie Macieja Greli. Chciałbym zacząć od wiersza, który stanowi pewnego rodzaju frontyspis całego tomu. Chodzi mi oczywiście o utwór Bogów tatr nikt nigdy nie widział. Nie jest on jedynie prostą konstatacją ludzkiej niemocy poznawczej, która od wieków była deklarowana w momencie spotkania z rzeczywistością transcendentną. Warto w tym miejscu przypomnieć chociażby archetypiczne dla wszelkiej mistyki spotkanie Mojżesza z Bogiem w obłoku/ciemności, Platona opisanie świata idei, dowód na istnienie Boga św. Augustyna. Jednakże w wierszu Greli zainteresowało mnie głównie niezwykłe, poetycko śmiałe wyczucie napięcia pomiędzy rzeczywistością zmysłową i niezmysłową. W wierszu czytam:
„bogów tatr nikt nigdy nie widział / ich twarde ciała rysują dni / szczytów (…)”. Ten rodzaj napięcia można odnaleźć np. w opowiadaniach Brunona Schulza (1892-1942), ale o tym jeszcze za chwilę. Zaskakujące wydają się natomiast, przy pierwszym czytaniu, końcowe wersy utworu: „wiedzą / wieczność /nie jest im dana / wiecznie”. Ale zaraz z metafizyczną pomocą przychodzą Orygenesa rozważania o pulsującym Kosmosie oraz sygnalizowany już hinduizm. Ów hinduistyczny klucz interpretacyjny można odnaleźć także w wierszu Z tęsknoty do tatr. Jest w nim oczywiście bardzo dużo fascynacji fenomenem górskiej przyrody, stylem życia uzależnionym od pór roku, a także autobiograficznych projekcji poety/podmiotu lirycznego. Jednakże w tym sielankowo-folklorystycznym klimacie pojawia się następująca konstrukcja słowna: „dharma majewicza”. Pierwszy poziom interpretacji odnosi w sposób naturalny czytelnika do znanego poznańskiego językoznawcy, fenomenalnego badacza kultury dalekiego wschodu. Natomiast w strukturze głębokiej tekstu tkwi propagowana m.in. w hinduskiej Asztawakragicie (ok. XIV w.) idea porządkująca wszelkie wymiary życia społecznego oraz otwierającą je na rzeczywistość transcendentną. Z kolei w wierszu Z gościńca udało mi się odnaleźć uroczy fragment w duchu Micińskiego: „z gościńca / w pokoje gościnne / zapraszają mrowce /maria i józef / pod dach zielonej / podhalańskiej pagody”. Urzeka mnie to synkretyczne nabudowywanie sensów bazujące na góralskiej gościnności, buddyjskim, a może nawet chrześcijańskim (czy zestawienie imion jest tylko przypadkowe?) duchu.
Wczytując się w Recytacje tatrzańskie, z satysfakcją filozofa odnalazłem poetycko odważną (tak potrafią czynić tylko artyści, np. Rafael, który w swojej Szkole ateńskiej w dwóch prostych gestach przedstawił różnicę pomiędzy filozofią Platona i Arystotelesa) próbę uczłowieczenia metafizyki. Cytuję fragment z Należy polubić gorycz: „powiedz jak ma na imię / ten Człowiek bez nazwiska / między skałami szuka / zaginionych owiec / swojego pastwiska / tutaj przezywają Go / Bogiem / ale Bóg zawisł dawno na krzyżach”. Czyż można lepiej ukazać odwieczną tajemnicę immanencji Boga, który ciągle podtrzymuje świat w istnieniu i jednocześnie w porządku historycznym umarł za jego grzechy? Przywołany wiersz wypada usytuować wśród utworów, które artystycznie wizualizują konstytuującą fundamenty kultury europejskiej chrześcijańską interpretację tradycji żydowskiej i greckiej. Dlatego W dormitorium słoneczna strzała podmiot liryczny wyrasta wprawdzie ze swojskiej tradycji reprezentowanej przez „hrywań” i „kościelisko”, ale jednocześnie nie przeszkadza mu ona poszukiwać natchnienia w „ziemi poetów greckich”. Tworzy się kolejny pomost. Tym razem pomiędzy Podhalem i Helladą. Ten sam rodzaj duchowej, kulturowej jedności wyraża wiersz W oku polifema. Z niezwykłą swobodą podmiot liryczny przenosi się w nim pomiędzy Morskim Okiem i statkiem Odysa. Natomiast w utworze Z wnętrza ziemi z grobu Podhala podobny rodzaj pomostu łączy Tatry z Jerozolimą. A zatem kultura i poezja są zawsze synkretyczne.
Osobnej uwagi wymagają natomiast dwa szczególne wiersze, czyli Jeszcze chowają grelów oraz Córeczki na truchle matki. Pierwszy z przywołanych tekstów wydaje się mieć wymiar biograficzny, ale nie to jest w nim najistotniejsze. Jestem natomiast pod wrażeniem niesłychanie Schulzowskiej metafory, która wyraża tajemnicę fenomenu następstwa pokoleń oraz duchowej/materialnej obecności naszych przodków. To właśnie w Wiośnie Brunona Schulza można przeczytać następujący fragment:
Teraz dopiero widzimy na czym ta wiosna rośnie, czemu jest tak niewymownie smutna i ciężka (…) Oto są labirynty wnętrza, magazyny i spichrze rzeczy, oto są ciepłe jeszcze groby, próchno i mierzwa. (…) Tu są te kolumbaria, te szuflady na umarłych, w których leżą zaschnięci, czarni jak korzenie i czekają na swój czas. [i]
Czyż nie przypomina on może odrobinę mniej metafizycznie ryzykownego ustępu z wiersza Macieja Greli:
jeszcze chowają grelów
o skromnej posturze
w nawojowej górze
tam ostatecznie kruszeją
ich dusze namiętne
w wapiennym kamieniu
wśród ozdób
ostów dzikich[ii]
Poznając jeden i drugi tekst, czytelnik staje wobec intelektualnego, religijnego wyzwania, którym jest materialny/duchowy kształt pośmiertnego bytu. Wydaje się, że przed podobnym wyzwaniem stanął kiedyś Bernini, który projektował rzeźbiarską formę mistycznego zachwycenia św. Teresy z Awili. Uznał, że niesłychanie mocny, zmysłowy przekaz emanujący z układu postaci świętej może być najlepszą formą wizualizacji transcendentnego wobec materii doświadczenia mistycznego. W podobny sposób postąpili w swoim literackim świecie Schulz i Grela. Z kolei z drapieżną animalnością Schulzowskiej Wiosny znakomicie współgra wspomniany już wiersz Córeczki na truchle matki. Ścierają się w nim frenetycznie tragiczny obraz śmierci oraz brawurowa, a nawet bezczelna apoteoza życia, które rośnie zawsze i w każdych warunkach:
córeczki na truchle matki
korzeniach ostatecznie wyrwanych
skale
rośnijcie
przenieście jej wzniosłe piękno
dalej
w ciemną przyszłość [iii]
A dalej: „O czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć.”[iv]
I wreszcie już na koniec warto dodać, że tę ezoteryczną, metafizyczną wymowę interpretowanych wierszy znakomicie ubogacają: pastel Grażyny Strykowskiej (pomieszczony na okładce tomu) oraz pastele Marcina Cyrulskiego, które znalazły się wewnątrz publikacji. Ich oniryczna i jednocześnie momentami niesłychanie materialnie dosadna forma podkreślają nieoznaczoność tatrzańskiej natury.
Maciej Grela, Recytacje tatrzańskie, Poznań 2023, wydawnictwo literackie Atena
[i] B. Schulz, Opowiadania. Wybór esejów i listów, BN Seria I, Nr 264, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk – Łódź 1989, s. 158-159.
[ii] M. Grela, recytacje tatrzańskie, Wydawnictwo Literackie ATENA, Poznań 2022, s. 15.
[iii] Tamże, s. 21.
[iv] L. Wittgenstein, Tractatus Logico-philosophicus, tłum. B. Wolniewicz, PWN, Warszawa 1970, s. 88.