U wejścia do pasażu skrzynka na listy – ostatnia okazja,
by światu, który opuszczamy, przekazać jakiś znak.
(Walter Benjamin)
Walter Benjamin, postać nietuzinkowa, filozof żydowsko-niemieckiego pochodzenia. Powszechnie jest uznawany za jednego z najważniejszych filozofów szkoły frankfurckiej dwudziestego wieku. Zanim okrzyknięto go takim, to jak każdy człowiek najpierw był dzieckiem i chodził do szkoły, w dodatku, jak na tamtejsze czasy, bardzo nowoczesnej. Jeden z jej dyrektorów, Gustav Wyneken, był autorem nowatorskiego programu reformy edukacji. Jego teoria wypływała z założenia, że naczelnym zadaniem szkoły ma być wychowywanie młodzieży do życia w społeczeństwie przyszłości.
Ha! Właśnie ja, my, żyjemy w tej „przyszłości”, więc mogę sprawdzić, co siedziało mu w głowie i co się sprawdziło bądź "zapunktowało", jak mawia się obecnie. Z zapowiedzi przyszłego losu warto wiedzieć, że w pisemku szkolnym Der Anfang (Początek), poświęconym propagowaniu idei Wynekena, ukazał się w roku 1910 pierwszy opublikowany tekst Benjamina, wiersz o poecie. Co wspólnego mają ze sobą poezja i filozofia?
I tu dochodzimy do sedna sprawy. Poezja jest w języku czy język jest w poezji? Kim jawi się twórca poezji? Czy poeta to zwyczajny „zjadacz chleba”? A jeśli niezwyczajny, to na czym polega różnica? Czy każdy człowiek może być poetą? A może jest, tylko zajmując się swoimi doczesnymi sprawami, nie wykorzystuje całego swojego potencjału umysłowego, świadomościowego, swojej przestrzeni wyobraźni? Swojej emocjonalności?
Jerzy Jarniewicz, poeta i wykładowca, laureat Nagrody Nike 2022, w spisanej rozmowie z Arturem Bursztą pod wiele wyjaśniającym tytułem: Wiersz to istota społeczna mówi: „Kiedy się pisze wiersz, nie ma się lat. Zapominasz o wieku”. Rozumiem, że chodzi o wiek, czyli o lata życia człowieka piszącego, ale myśli powiodły mnie dalej, czyli wstecz, ponieważ przez osobę piszącą przemawia coś jeszcze. Demiurg, przeszłość, całe ludzkie dzieje? Do jakiejkolwiek definicji słowa sięgniemy – zawsze sięga się wysoko.
Jarniewicz wypowiada się następująco: „Nie rozumiałem też, jak można mieć „projekt” książki, zwłaszcza poetyckiej (...). Czym będzie wiersz, dowiadywałem się w trakcie pisania. Żaden program, poza samym pisaniem, nie powoływał go do życia. Wiersze mi się więc pisały, ale książki układały się z nich dopiero wtedy, gdy przypominali mi o tym wydawcy. (...) W ogóle pisanie wierszy długo uznawałem za czynność, z którą lepiej się nie afiszować. (...) A poczucie spełnienia? Nie wiem, co to słowo znaczy. Dla mnie to jakiś wymysł, jak czarny śnieg czy prostokątne koło. (...) Każde zjawisko jest dziurawe, składa się z luk i braków. Dlatego narzędziem, które otaczam prawdziwym kultem, jest durszlak. Wiersz jak durszlak musi przeciekać. Od pełni trzymam się z daleka, bo to synonim doskonałości, a doskonałość brzydko pachnie”.
Doskonałość, utopia, przyszłość. Spoglądać pod nogi idąc przez życie teraźniejsze czy być zapatrzonym w coś nieokreślonego, co być może nastąpi bądź i nie? Wychowanie ku przyszłości, hmmm... bardzo zagadkowo i utopijnie brzmiące określenie, ponieważ z jednej strony nie nadaje ważności teraźniejszości, a z drugiej mówi o mocy przetrwania, bo przecież, jeśli teraz kreujemy przyszłość, to znaczy, że przyszłość jako kontynuacja teraźniejszości będzie następować, a przynajmniej, tak planujemy. Będzie jej następna postać, problem stanowi kolejne zagadnienie związane z postawieniem pytania: jaka będzie ta nasza przyszłość? Pragnęlibyśmy, aby była lepsza. Choć zapewne będzie... dziurawa jak durszlak. Ponieważ wyobraźnia żywi się własnymi prawami, a rzeczywistość jest – każdy ją widzi, widzi jaka jest, ale też widzi inaczej.
Życie dla mnie to droga, poruszanie się, podczas czynności, której mogę doznawać, tego wszystkiego, co spostrzegę w jej obrębie. Od życia otrzymałam czas, który mogę użytkować na swoje potrzeby osobiste i społeczne, czyli życiowe. Wyobraźnia jest moją skrzynką kontaktową pomiędzy światami.
Życie, słowo rozległe i pojemne. Dla każdego człowieka oznacza coś innego, niby podobnego, a jednak bardzo odmiennego. Mogę, czyli mam możliwość, mam, posiadam, jestem właścicielką życia. Jednak, to co z nim zrobię, w większości jest zależne ode mnie we wspólnocie z genami, chromosomami, układem nerwowym, procesami wychowawczymi, środowiskiem wyrastania i wszystkiego tego, co spotkamy na drodze i po drodze, aby się potknąć albo ominąć albo przeskoczyć albo zatrzymać albo wycofać albo ruszyć do przodu albo przed siebie albo do siebie. A między tym wszystkim jest jeszcze los, słowo bardzo tajemnicze i równie pojemne, jak filozofia i życie.
Podobno miłujemy „mądrość”, ale też miłujemy ukochaną czy ukochanego, czyli człowieka. Z góry zakładamy, że człowiek jest mądry. Ten „nasz”, tylko nasz człowiek, a założenie skrajnie wsobne i egocentryczne, kryjemy w podświadomości. Choć nie do końca, jak mawiają niektórzy. Bo przecież, prawie każdy rodzic mówi do swojego dziecka: „jesteś najmądrzejsze, najpiękniejsze, najwspanialsze” na świecie. Co z punktu widzenia pedagogiki nie jest całkowicie pozytywnym zabiegiem.
Zdarza się, że na hasło: psychologia, od razu wskazujemy: Freud. Jednak ojcem psychologii naukowej jest niemiecki fizjolog profesor Wihelm Wundt. Bowiem to on otworzył pierwsze na świecie laboratorium eksperymentalne w 1879 roku na Uniwersytecie Lipskim. Badał czas reakcji, który upływał między pojawieniem się bodźca świetlnego a odpowiedzią studenta. Prowadził również badania polegające na analizie opisywanych przeżyć. Studenci podawali swoje odpowiedzi sensoryczne i emocjonalne na różne bodźce. Metodę tę Wundt nazwał introspekcją i oparł na schemacie klasyfikacji doznań. W medycynie w powszechnym użyciu stosuje się określenie siły odczuwania subiektywnego bólu przy zastosowaniu skali od jeden do dziesięciu.
Metodę struktualizmu początkowo wyśmiano, pomimo że wyraźnie określała badania nad elementami świadomości, czyli: wrażeniami, percepcją, pamięcią, uwagą, emocjami, myśleniem, uczeniem się i językiem. Pojawił się funkcjonalizm z metodami stosowanymi przy poprawie jakości życia. Do elementów świadomości dodano ciało i zachowania. Zwrócono uwagę na uczenie się poprzez działanie, co współcześnie wykorzystuje się w edukacji szkolnej.
Musiało minąć pół wieku, aby dostrzeżono walory różnych dyscyplin psychologicznych. I zgodnie z perspektywą poznawczą uznano, że każdy z elementów aktywności umysłowej (introspekcja) obejmuje przetwarzanie informacji. Myśli i działania powstają wówczas, gdy mózg dokona interpretacji naszych doświadczeń i wygeneruje odpowiedzi. Od gestaltystów, psychologii postaci i od lingwistów przejęli koncepcję, zgodnie z którą nasze najbardziej podstawowe zdolności językowe wbudowane są w nasze mózgi już w chwili narodzin.
A więc jeśli mam kontakt ze słowem, napisanym tekstem, z wierszem, to po pierwsze powstają we mnie reakcje emocjonalne i są to emocje subiektywne i niezmierzalne metodą porównawczą z innymi osobami przeżywającymi kontakt z poezją, ponieważ drugi składnik jakim jest zebrane doświadczenie życiowe, różnicuje ten odbiór. Tutaj ma już zastosowanie psychologia humanistyczna i perspektywa holistyczna, rozwojowa, socjokulturowa, biologiczna.
Czy gdy czytam wiersz przeżywam tożsame emocje, gdy je tworzę?
Sokrates powiadał: „poznaj samego siebie”, psychologia jako nauka stara się usilnie zadowolić Sokratesa. Mnie, człowiekowi, udaje się to raz lepiej raz gorzej. Gdy wydobywam z siebie tajemniczy potencjał, nie zastanawiam się nad odkrytą prawdą psychologiczną, że z umiejętnością posługiwania się językiem, użyciem słów, rodzimy się, ot tak jest i już. Ponieważ potem całe długie lata kształtujemy w sobie ten szczególny diament. Służą temu złe i dobre chwile, przeżycia, sytuacje, wydarzenia, kontakty, relacje, miejsca. Czy urządzenie do przyswajania języka czyli ośrodek Broka ma dla mnie wsobniczo jakieś znaczenie świadomościowe? Albo czy słuchanie przez dziesięć minut muzyki Mozarta zwiększa moje IQ? Poczucie zadowolenia na pewno wzrasta, co wykorzystywane jest podczas dokonywania zakupów. Dziesięć minut, jednak nie więcej. Czy to oznacza, że po dokonaniu zakupów należy jak najszybciej opuścić sklep, aby nie doznać zniecierpliwienia? Czy w księgarniach podczas zakupu tomików z poezjami warto jest puszczać z głośników łagodnie brzmiącą muzykę Mozarta?
Oratio vincta, mowa wiązana, wiersz, czyli utwór o swoistej kompozycji językowej. Mówienie w sposób docierający do odbiorcy, gdy on zatopi się w czytaniu. Stopi się z piszącym. Mówienie swoim głosem, jednak bezgłośnym. Nadany komunikat leży na białej karcie przed czytającym, jak talerz pełen jedzenia, pełen pokarmu dla duszy.
Mowa związana siłą tajemniczą z odbiorcą. Nadawca komunikatu w formie wiersza poszukuje zrozumienia dla swojego przesłania. Poeta rozdaje swoje myśli, odczucia, pragnienia. Piękno lub jego odwrotność. Jednak ukazuje zawsze prawdę przeżyć jako reakcję wobec czegoś, co wprawiło go w ten stan. Mieć z kimś wspólny język, to marzenie wielu ludzi.
A jak jest w przypadku pisania, tworzenia dzieł sztuki, tworzenia poezji?
Poezja, jak podaje Słownik Języka Polskiego PWN to: „ogół utworów literackich pisanych wierszem, a także poetycki nastrój, romantyczny urok czegoś”.
Inne definicje słowa poezja, mówią, że jest to gatunek literacki, w którym ukazuje się, manifestuje się w sposób wyrafinowany uczucia, emocje, refleksje wobec piękna, miłości, człowieka, egzystencji, świata, językiem prozy lub wiersza. Poezja zaopatrzona jest w rym lub w rytm. Poeta dopasowuje ją do własnych potrzeb ekspresyjnych. I co równie istotne - poezja jest zmienna, czyli zmienia się wraz z epokami, w których tworzą ją żyjący poeci.
Nie da się więc ukryć, że twórca poezji tworzy ją reagując bezpośrednio na otaczający go świat, jego złożoność i problemy.
Poezja - słowo, którego znaczenie jest równie wieloznaczne i tajemnicze, jak życie i filozofia.
Filozofia jest zarówno nauką i pojęciem. Definiujemy ją jako umiłowanie mądrości, stanowi element kultury umysłowej, czyli niematerialnego i materialnego dorobku człowieka.
Walter Benjamin, postać enigmatyczna i zagadkowa. Jak każdy człowiek, w większym bądź mniejszym stopniu. Żył w czasach, które zmuszały go do podejmowania wielu decyzji, mających wpływ na jego późniejsze życie i przekonania. Rozmyślał i pisał. Trudno się nie zgodzić z podstawowym założeniem myśli filozoficznej szkoły frankfurckiej, że w relacji podmiot, ten który poznaje, do – przedmiot, ten który reaguje i działa, na społeczeństwo należy spojrzeć w roli podmiotu własnych działań. Jaka powinna być natura społeczeństwa? Takie pytanie stawiał sobie Walter podążając ścieżkami życia.
Walter Benjamin przyjaźnił się z Hanną Arendt, filozofką i niespełnioną poetką, jak pisze w artykule na łamach „Gazety Wyborczej” Juliusz Kurkiewicz (2008). Spotkali się uciekając przed nazizmem do Ameryki, Walter poszukiwał wówczas odpowiedzi na pytanie: „Jaka jest właściwa postawa wobec czasu dezorganizacji”. Co z europejskiego rumowiska zabrać ze sobą w przyszłość? Z tegoż powodu Arendt nazywała go „poławiaczem pereł”.
Natomiast Anna Zeidler-Janiszewska w artykule Dryfujący flâneur, czyli o sytuacjonistycznej transformacji doświadczenia miejskiej przestrzeni wskazuje na inną wartość związaną z refleksyjną przechadzką. Flaner to spacerowicz, przechadzający się po ulicach miasta, łączący reporterski ogląd z rozmyślaniem, a nawet głębszą filozofią. Bowiem to właśnie Beniamin przebywając w Paryżu nauczył się „flaneurie”. Człowiek spacerując pustkę wokół siebie wypełnia wrażeniami. Jakże to działanie zdaje się współczesne i bliskie każdemu z nas. Walter czynność błąkania nazwał: „ojczyzną zwlekania”.
Poprzez tego rodzaju słownictwo nie trudno jest zgodzić się ze stwierdzeniem, że poezja, mądrość i filozofia to siostrzane trojaczki.
Paradoks psychologiczny polega na tym, że gdy zapytamy kogokolwiek czy jest taki sam jak ja czy ty, to najprawdopodobniej padnie odpowiedź: jestem taki sam jak ty, ponieważ jem, potrzebuję wygody, snu i zabawy, miłości, kogoś do kochania albo, żeby ktoś mnie kochał; ale... jestem inny. Skupiamy się na potrzebach podstawowych, jak twierdził Maslow (dwupoziomowa piramida potrzeb). Jednak, gdy padnie pytanie: Skąd wiesz jaki ja jestem? To odpowiedź wybrzmi następująco: bo jesteś taki jak ja. I kółko się zamyka. Z reguły człowiek stawia siebie w centrum świata, jest egocentrystą. Czyli z poziomu swoich przeżyć spostrzega drugiego człowieka, nieświadomie porównuje innych ze sobą. Zgodnie z etapami rozwojowymi człowieka jest to cecha charakterystyczna dla... dziecka. Bywa jednak, że z egocentrycznego myślenia się nie wyrasta. A wówczas kończy się na niedojrzałości emocjonalnej. Pozostaje się pępkiem świata, a stąd już bardzo blisko do niemożności rozumienia i odczuwania empatycznego. Na etapie zabaw dziecięcych, gdy dziecko potrafi bawić się z rówieśnikiem jedną zabawką lub nie, oddać mu swoją zabawkę, kiedy tamto tego oczekuje, w tym momencie rozpoczyna się nauka funkcjonowania w społeczeństwie.
Sporo nieporozumień wynikających z porównywania do siebie dzieje się w przypadku zakochania się. Kobieta zakochując się w mężczyźnie, bywa, że dodaje w myślach, on też mnie kocha, choć tego nie mówi, ale przecież „chodzimy ze sobą”, więc nie może być inaczej. No cóż... kolejny problem, który wynika z niedogadania się, z braku porozumienia wynikającego z „bez omówienia”, „bez wymiany słowa”, z najważniejszego życiowego zamiaru połączenia jednego życia w jedno większe.
Z góry zakładamy, że rodzice nauczą nas wszystkiego, a na pewno nauczą nas kochania i miłości. A to przecież mit, choć zawiera nić prawdy. Nikt nie zagląda do ludzkich emocji i sposobów odczuwania. Nie jest możliwe zajrzenie do emocji, bo ich najzwyczajniej w świecie, nie widać, chyba żeby użyć encefalografu. Za emocje w organizmie ludzkim odpowiedzialny jest mózg, szczególna jego część zwana ciałem migdałowatym. Niezaprzeczalnie jednak, nasze życie toczy się w naszych umysłach i tu również zaczyna się miłość i słowo.
Poezja i emocjonalna prawda, którą przekazuje za pomocą słów piszący, budzi w drugim człowieku szczególne przeżycia, myśli, emocje. Pozwala na odkrywanie jego samego, pozwala na jego wewnętrzny rozwój i otwieranie kolejnych wewnętrznych kart, umożliwia przekraczanie kolejnych progów świadomościowych. Prawda jako poszukiwanie sensu istnienia własnego, ludzkiego, całego świata. Czasami czytając, wchodząc w przestrzeń wiersza, odnosimy wrażenie, że to co on zawiera jest bezsensowne. Czytając wielokrotnie doznajemy olśnienia: nie, to nie jest pozbawione sensu. Tylko ja nie zdawałam/łem sobie sprawy, że tak jak w tym wierszu, może też być. Wiersz skłonił nas do myślenia, do powstania procesu związanego z twórczym poszukiwaniem.
Jako socjolożka zadaję sobie pytanie: czy prawda w ogóle istnieje? Czym jest prawda? Czy prawda jest iluzoryczna? Prowizoryczna? Chwilowa? Dostosowana do czasów, które ma reprezentować? Prawda powinna być z założenia „jedna”, czyli pojedyncza, jednostkowa, cała, spójna, obiektywna. Jednak obiektywizm nie istnieje, bowiem cokolwiek zobaczymy, to obraz ten przechodzi przez nasze osobiste oczy, a więc subiektywizm staje przeszkodą w teorii obiektywizmu.
Stanisław Ossowski, na tę przypadłość nauki właśnie wskazał. Jako przedstawiciel nurtu humanistycznego i autorytet w socjologii dowodził, że wszystkie zjawiska życia społecznego mają początek w świadomości ludzkiej. To, co wiąże, scala ludzi w relacjach, czyli więź społeczna pojmowana jako całokształt stosunków, zależności i podobieństwa między członkami zbiorowości; a szczególnie więź etniczna czy narodowa, jest efektem wyobrażeń i przekonań. A więc, gdybyśmy nie chcieli gdzieś przynależeć, to podejmując decyzję, że nie należymy – tak właśnie by się stało. Współcześnie kierunek ten znajduje poparcie w psychologii i innych naukach nie tylko humanistycznych i społecznych.
W książce Osobliwości nauk społecznych (1962 r.), zagadnienie powyższe Stanisław Ossowski, rozważa i wyjaśnia bardzo szczegółowo. Powołuje się na teorie socjologa i filozofa Maxa Webera, który w swoich pracach naukowych podkreślał rolę rozumienia, czyli brał pod uwagę konsekwencje działań oraz wyjaśnianie ich przyczyn. Wyjaśnianie zagadnień związane jest z motywami postępowania. Do tego dodajmy kilka otaczających pojęć takich jak: semiotyka, hermeneutyka, język, w tym neologizmy, różnice pomiędzy językiem naukowym a potocznym czy zdroworozsądkowym.
Metody poznawania świata społecznego i jego specyfika, oparte są także na intuicji badacza, czyli człowieka i jego umiejętności korzystania z własnego... umysłu(!). Warto zaznaczyć tę specyfikę, bowiem jeśli zostaliśmy wyedukowani w jakimś kierunku, to pozostajemy w niego „wrośnięci” na całkiem spory kawałek życia, czyli od samego naszego początku, narodzenia, jesteśmy uczestnikami życia społecznego i podlegamy jego wpływom. Wypuszczeni na wolność czyli w samodzielność życiową, zaczynamy sprawdzać „czym skorupka za młodu nasiąkła”, zaczynamy podążać własną drogę, która będzie prawdy nabyte potwierdzać lub im zaprzeczać lub kształtować na własne rozumienie i potrzeby.
W różnych okresach historycznych z wartości wiedzy brano różny, czasem odmienny użytek. Umberto Eco w eseju: Dzieło otwarte, dowodzi, że każde dzieło ma wiele odczytań i wiele treści, że sens dzieła rodzi się wraz z odbiorcą. W eseju: „Analiza języka poetyckiego” czytamy: „(...) żadne dzieło sztuki nie jest w gruncie rzeczy „zamknięte”, każde bowiem pod zewnętrzną skończonością zawiera w sobie nieskończoność możliwych „lektur”. Dalej czytamy, że zgodnie z psychologiczną teorią transakcyjną: „proces poznania jest właśnie procesem transakcji, mozolnym nakładaniem się: podmiot reaguje na bodziec początkowy poprzez wprowadzenie do aktualnej percepcji pamięci swoich uprzednich percepcji i jedynie pod tym warunkiem uczestniczy w nadawaniu formy dokonującemu się doświadczeniu”. Doświadczeniu, które to: „(...) stanowi wynik naszego stopniowego zespalania się ze światem, co więcej, ukazuje świat jako efekt ostateczny tego aktywnego zespalania się”.
Oczywiście nie możemy pominąć zagadnień języka i różnych funkcji, które spełnia komunikat językowy.
Już Konfucjusz, chiński filozof żyjący na przełomie szóstego i piątego wieku przed naszą erą, w Dialogach mówił: „Bez znajomości siły słów nie sposób poznać ludzi. Bezużyteczną rzeczą jest uczyć się, lecz nie myśleć, a niebezpieczną myśleć, a nie uczyć się niczego. Błędy człowieka szlachetnego są jak zaćmienie słońca lub księżyca. Wszyscy je widzą. Brakiem odwagi jest wiedzieć, co prawe, lecz tego nie czynić”.
Upłynęło mnóstwo lat, a ja żyjąca w 2023 roku naszej ery, zastanawiam się, a w zasadzie nie zastanawiam, bo wiem, że za tymi słowami kryją się wartości społeczno-etyczne, które to obecnie traktowane są relatywnie albo zostały całkowicie wyrugowane z przestrzeni publicznej. Czy słowa Konfucjusza są tylko ideą i wzorcem czy też opisem ówczesnego społeczeństwa wschodniego?
Spacerowanie i reagowanie, podleganie wrażeniom i notowanie myśli. Czynność tę ludzie wykonują przechodząc przez wszystkie epoki. Zawsze istnieje jakiś dzień codzienny.
Zagadnienie z antropologii kulturowej. Podczas drugiej wojny światowej na ziemi polinezyjskiej wylądował bądź spadł samolot amerykański. Tamtejsi ludzie do dzisiejszego dnia wierzą, że z kosmosu specjalnie do nich przybył „bóg” – magiczna siła kosmiczna. Corocznie zbierają się wokół wielkiego baobabu i czczą tę chwilę, czyniąc rytualny taniec pod przewodnictwem tamtejszego wodza, nielicznego już plemienia, a potem dywagują.
Oglądałam „relację” z tego wydarzenia, ponieważ stacja „Planete” wykonała reportaż. Wraz z dziennikarzami, podróżnikami, wódz plemienny będący też szamanem, w stroju plemiennym, przyleciał do Ameryki spotkać się z wodzem nieznanym prezydentem wielkiego kraju, z którego przybył tajemniczy pojazd, aby przesłać mu słowo pokoju. Wódz nie rozumiał, że nie ma takiej możliwości, aby porozmawiać „tak z ulicy” z Prezydentem Stanów Zjednoczonych. Wódź pierwszy raz leciał samolotem. Pierwszy raz jadł hamburgera, pierwszy raz widział tłum ludzi i aut poruszających się ulicami, pierwszy raz jechał metrem, pierwszy raz był w dyskotece, pierwszy raz ubrał garnitur.
Wódz nie znał słowa: wojna. Takie słowo w mowie plemienia nie istniało. A skoro takie słowo nie istniało to i wojny nie istniały. Bo też i skoro, nie występowało w ich życiu coś tak makabrycznego jak: konflikt i wojna, to nie było potrzeby stworzenia nazwy dla tegoż. Słowo wojna nie powstało i ani śladu w procesach umysłowych po tym szczególnym zdarzeniu nie było. Czy społeczeństwo żyjące bez wojny jest możliwe? Być może trzeba spełnić warunki, które dotyczą życia tego konkretnego plemienia. Ale życie bez mediów, bez komórki? Nie, tak się we współczesnym świecie nie da.
A co najdziwniejsze, z naszego punktu widzenia, doszło do spotkania wodza z prezydentem. Wódz z wielkim poszanowaniem wręczył Prezydentowi USA magiczną plecionkę czy coś podobnego. Chodząc ulicami Wódz rozmyślał, a jego filozoficzne, pełne zadziwienia, myśli, zostały uwiecznione na taśmie filmowej. Wódz porównywał ceremoniały plemienne własnej grupy etniczno-społecznej z ceremoniałami cywilizacji współczesnego świata. I bardzo się ucieszył na wieść o wylocie do swojego kraju. Tam czuł się jak u siebie w domu, czyli pod gołym niebem. Choć nie wiem, czy słowo: gołe niebo w ich plemiennym języku istnieje. Najprawdopodobniej istnieje po prostu: niebo, a nagość dotyczy, zwyczajnie, ciała.
Według G. H. Gadamera, rozumienie i interpretowanie dotyczy ogólnego stosunku ludzi do siebie i do świata. Reportaż z zakresu wiedzy antropologii kultury doskonale poświadczył prawdziwość powyższego stwierdzenia.
Na stronie internetowej: „repozytorium.umk.pl”, znalazłam artykuł Marka Szulakiewicza pt.: „Poezja i filozofia, o otwieraniu świata”. A w nim wypowiedź H. G. Gadamera, dającą objaśniający początek, w moim pojęciu również właściwy koniec dla powyższych rozważań: „Dyskretne wiadomości podawane są cicho, aby nie słyszał ich ktoś niepowołany, i cicha stała się też mowa poety. Poeta przekazuje coś temu, kto umie tego słuchać i gotów jest wysłuchać”.
- Szulkiewicz w eseju podkreśla wagę „sceny pisania”. Ponieważ nie tylko „granice mojego języka oznaczają granice mojego świata”. Ale też całość biograficzna piszącego wchodzi w zakres jego świadomości poznawczej, szczególnie tej nieuświadomionej. Pisze: „Słowa nie wyczerpują się w nadanych znaczeniach. W języku zawarta jest przeszłość, a także, potencjalnie, przyszłość.(...) To, jak kto mówi, jest nierzadko istotniejsze niż sens wypowiedzi". Bowiem w tzw. momencie językowym: „splatają się treści świadome i nieuświadamiane, intencjonalne i rozmyślnie marginalizowane, osobiste i przekraczające horyzont osoby”.
Kolejne potwierdzenie znajdziemy w słowach wypowiedzianych przez Ezra Pound"a. Mówił, że poeci są antenami swojego plemienia, ponieważ najszybciej odbierają różnego rodzaju sygnały z otoczenia. Poeci reagują poprzez szczególną wrażliwość swojego organizmu bardzo szybko, od razu i z koniecznością przekazania nowo nabytej wiedzy wszystkim pozostałym mieszkańcom naszej planety.
Natomiast Julia Fiedorczuk, dr nauk humanistycznych, poetka, pisarka, dodaje poeta: „szukając nowych form wyobraźni, nowych języków, nowego ujścia dla ciekawości, zachwytu, lęku i gniewu – dobrze, że rozwija się w różnych kierunkach. I choć nie wszystkie są jednakowo ciekawe, to różnorodność jest bezcenna, stanowi antidotum na sformatowane języki mediów społecznościowych i polityki”.
Poszukiwanie i rozwój, łażenie, przesuwanie się, spacerowanie, poznawanie, działanie, komentowanie poprzez przeżycie z użyciem szczególnego słownictwa. Tak właśnie prezentuje się człowiek zwany poetą.
W opracowaniu pod red. T. Bilczewskiego i D. Kołodziejczyk, 2022: Nieskończona genesis literatury światowej. Pisarze postkolonialni o władzy, języku i wyobraźni, odsłania się zagadnienie zamazanych źródeł pisarstwa pisarzy postkolonialnych. Mało znana jest nam wyobraźnia kontynentu afrykańskiego. Istotnym problemem jest swoisty folklor i afrykańskie idee, język i wyrażanie afrykańskich myśli po angielsku pisarzy afrykańskich. Problem ten dotyczy wszystkich pisarzy pochodzących z innych niż europejskiego kontynentu.
Gabriel Okara, pochodzący z Nigerii pisarz i poeta, zastanawia się: „Żywe języki rosną, jak żywe byty, a angielski daleki jest od przemiany w wymarły język. Istnieje amerykańska, zachodnioindyjska, australijska, kanadyjska i nowozelandzka odmiana angielskiego. Wszystkie dodają językowi życia i wigoru, a równocześnie odzwierciedlają swoje własne kultury. Dlaczego więc nie miałoby być nigeryjskiej albo zachodnioafrykańskiej odmiany angielskiego, której moglibyśmy używać dla wyrażenia własnych idei, myśli i filozofii na swój własny sposób?”.
Język ma wszechmocną siłę, jest narzędziem, które jest wykorzystywane przez państwa, aby prowadzić swoją własną politykę, jest też środkiem duchowego podboju. Język nakierowuje, rządzi myślami, jest więc środkiem manipulacyjnym, wdrążającym się w głąb człowieka.
Anglia językiem zniewoliła świat. „Narozrabiała”, a zaczęło się od kobiety, oczywiście, całe zło świata to kobieta. Tak myśli świat patriarchalny. Najbardziej narozrabiał angielski król Henryk VIII, ponieważ gdy papież nie wyraził zgody na rozwód z poprzednią jego żoną, król stwierdził: nie to nie, stworzę swój własny kościół: anglikański. Spiszę prawa boskie, które będą obowiązywały nową społeczność. Król dał się poznać jako hazardzista, uwielbiał gry karciane i kości, polował i pisał: muzykę i... poezję.
Wszem i wobec wiadomo, że pierwszą na świecie księgą byłą Biblia, którą niektórzy traktują jak testament Boga, choć on sam jej nie napisał. Biblia jest anonimowa, nie wiadomo kto ją napisał. Wiadomo, kto ją... dopisywał kawałek po kawałku z różnych względów i w różnych okresach czasowych. Bo ciekawiej się prezentuje, bo osiem wersów więcej z wyjaśnieniem, lepiej zostanie przyjęte, bo ludziom to czy tamto się nie podoba, bo czasy się zmieniły i dopisek dookreśli sytuację, stanie się bardziej zrozumiałe. Ci, którzy Biblię przepisywali dodawali własne opowieści jak np. opowieść ukochaną przez filmowców o nierządnicy i powiedzeniu, kto jest bez winy niech rzuci kamieniem.
Zwoje znad Morza Martwego, z Kumran, spisane są po hebrajsku, aramejsku i grecku, bo greką posługiwali się dobrze wykształceni Rzymianie, był to język elit rzymskich. Ponieważ Biblia nie była dostępna dla wszystkich, bo nie miała być dostępną, co wzbudzało tajemniczość i poddaństwo, tym, którzy wiedzą... jak ma być, czyli, że jedni są lepsi, a drudzy gorsi. Od samego początku jesteśmy przyzwyczajani do tego rodzaju myślenia. Sam więc język stanowił odgrodzenie.
Księgi zawierają sprzeczności dotyczące szczegółów oraz języka. Od wieków trwają spory dotyczące ich interpretacji. Jednak zawierają wiedzę religijną, a nie historyczną. Poszczególne słowa poddawane są wciąż nowym interpretacjom. W Księdze Rodzaju pierwsze stwierdzenia dotyczą ludzkości. „Bóg stworzył Adama” zwanego często mężczyzną w znaczeniu opozycji do kobiety. Słowo „Adam” traktowane bywa jako rzeczownik pospolity oznaczający ludzi, a nie jednostkę. Tłumaczenie słowa Adam wprowadza w błąd, ponieważ Adam w tłumaczeniu to człowiek.
A więc nie ma tu rozdzielenia na płeć, a tym bardziej kto był pierwszy, mężczyzna czy kobieta czy kto z kogo został stworzony. Zawiniła interpretacja słowa oraz stosunki panujące w okresie historycznym, gdy tłumaczono czy przepisywano Biblię wprowadza zamęt. Mnie zastanawia fakt, że przepisywaniem Biblii zajmowali się mężczyźni. Czy ma on znaczenie w ustawianiu porządku świata społecznego trwającego również współcześnie?
Kontrowersje budzi też fakt dotyczący powstania czterech biblii, ponieważ zostały napisane 300 lat później niż powstały chrześcijanizm. I w dodatku, żaden z ówczesnych piszących nie znał Chrystusa.
Konstantyn Pierwszy uznał w 313 roku chrześcijaństwo za oficjalną religię, więc naukowcy zastanawiają się czy może on jest autorem Biblii? Ponieważ powiedział: dajcie mi biblię, a powiem wam w co macie wierzyć. Połączył kontrolę polityczną z religią.
Nieścisłości jest wiele. A co do Biblii, to od czasów Henryka VIII, każdy król chciał mieć swoją biblię. W obronie „wiary” rozpoczynały się wojny, niegodziwości i masowe mordy popełniane na ludziach, wyznawcach tej albo innej „księgowej” wiary, czyli na podstawie aktu wyobraźni, gdzie zgodnie z treścią miało być dobrze, zaczęło się dziać źle, a nawet makabrycznie. I jak dotąd nikt tego faktu nie bierze na serio pod uwagę. Gdy zaczęła się masowa emigracja za pracą oraz ucieczki dla zachowania życia, ludzie zabierali ze sobą jedyną książkę, Biblię. I tak rozprzestrzeniła się ona na cały świat, podlegając kolejnym interpretacjom i każda nowa stanowiła powód do założenia kolejnej sekty wyznaniowej i kolejnych zbrodniach dokonywanych na ludziach.
Największym sekretem Biblii jest ona sama. Dlaczego ludzie wierzą w jej przesłania? Wierzą, ponieważ zawiera prawdy uniwersalne. Przecież życie ludzkie samo w sobie nie jest skomplikowane i polega na wykonywaniu kilku podstawowych czynności. Ludzie pragną żyć, po prostu żyć, pragną życia moralnego, pragną pokoju i zgody. Wtedy, gdy księga była spisywana i teraz, w dwudziestym pierwszym wieku. W obronie tych wartości każdy z nas jest w stanie występować na kartach historii świata czy osobistych. Wciąż słowa zawarte w opowieściach biblijnych nabierają wody w usta lub wypływają na nowo w nowych wersjach.
Przekonania odchodzą wraz z pojawieniem się, z narodzinami nowych przekonań. Czasami odchodzą wraz z ludźmi, a czasami przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Jeden z twórców fenomenologii Edmund Husserl, dowiódł, że dwa sądy mogą wynikać z jednej rzeczy, ponieważ w oglądzie świata istotna jest analiza i opis przeżyć. Dwoje ludzi i dwie interpretacje wobec jednego zdarzenia. Do metodologii badań poznawczych włączono intuicję. Tajemniczość odkrywcza komplikuje się poprzez subiektywność. Uczeń Husserla, Martin Heidegger zadał jedno konkretne pytanie, które uważał za najważniejsze w filozofii: co to znaczy być?
A poezja i ukryty w niej demiurg? Czy pisać, tworzyć – to być?
Jeden mówi to, drugi mówi tamto. Komu wierzyć na słowo? Daję słowo, nie wiem.