„A” JAK - APOLLINAIRE
W roku 1889 pani Angelika Kostrowicka mieszkająca w Monako odwiedziła z dwoma synkami paryską Wystawę Światową. Jednym z nich był przyszły innowator poezji europejskiej – Guillaume Apollinaire.
Poeci u schyłku XIX wieku rozcieńczali Baudelairowskie toedium vitae, upijali się absyntem, jak Rimbaud, który przechodził przez Sezon w piekle, aby dojść do Iluminacji, gardzili gustem burżuja, jednocześnie epatując erotyką, estetyką nadmiaru i pięknoduchostwem.
Alkohole, pierwszy poważny tom poezji Apollinera po zwariowanym Zwierzyńcu, mają mnóstwo dopływów literackich.
Jedność wewnętrzna tej poezji nie daje się opisać ani zanalizować. Skupia ona w sobie jednak jak w soczewce tradycję,z której wyrasta, od gnostyków przez perypatetyków, aż po modernistów i nowoczesność, której Apollinaire był piewcą. Ogniskową tej soczewki pozostaje genialny poemat Strefa, w którym współczesne wątki zostają skontrastowane z formą dystychu elegijnego, a zachwytowi nad nowoczesnością towarzyszy głęboka refleksja metafizyczna.
Wczesne wiersze miłosne, pomieszczone również w Alkoholach, ukazują z kolei Apollinera jako nadwrażliwca, który nie radzi sobie z kobietami. W życiu tego opasłego brzydala było ich kilka i żadna z nich nie traktowała go poważnie. Anne Playden, Marie Laurencin, Lou Coligny i Madaleine Pages.
Trzeba zauważyć coś więcej. To nie tylko liryka miłosna czy poezja nadmiernej egzaltacji. To przede wszystkim poezja miłosna, w której Eros spotyka Tanatosa, a erotyka brata się z epigramatyką. Miłość i śmierć w jednym stoją domu, są sobie niezwykle bliskie, rozpaczliwie wręcz siebie poszukują. W późniejszym okresie, kiedy Apollinaire będzie pisał erotyki do swoich ukochanych wprost z transzei, z linii frontu walk francusko-niemieckich, to zetknięcie się miłości i śmierci będzie już szczególnie dosłowne: oto wojna sprawia, że pogrzebane są marzenia o przyszłości i liczy się tylko przetrwanie, owo tete a tete z nicością i jest w tej koszarowej liryce najwięcej wzruszeń i najwięcej prawdy, a Apollinaire ukazuje kolejną twarz: twarz tanatyczną.
Wiersz o Merlinie ujrzał światło druku dopiero w 1912. Ukazując kolejną twarz i kolejną pasję Apollinera; zamiłowanie do czarnoksięstwa, ezoteryki, wreszcie do metafizyki. Ogromna erudycja autora pozwalała na łączenie mistycznych wątków w wielobarwny arras.
Zbuntowany pustelnik nie zachęca nas do umartwień ciała. Vita activa współgra z vita contemplativa.
Idźmy dalej po tym nadbrzeżu symbolizmu. Po tej mapie pogody, naprzód, niesłychanie, ku polanie pełnej poziomek.
Wiersz Palais – kunsztowna forma, parnasizm spotyka się tutaj z symbolizmem, poezja obrazowa z pełnią metafor metafizycznych. Jest to jednocześnie gra z zastanymi i odrzucanymi konwencjami neoromantycznymi.
Najbardziej znany utwór wczesnego okresu, poza Piosenką niekochanego, która w całości brzmi jak jakieś magiczne zaklęcie, dalekie echo głosu Syreny przeciskającego się do membran usznych Ulissesa, smak napoju miłosnego.
Poemat ten mieni się grą wyobrażeń. W istocie to wyobraźnia właśnie, ta nieposkromiona gwiazda, jest kluczem do poezji Apollinera. Wyobraźnia jest przecież sposobem nie tylko na przekraczanie barier czasoprzestrzennych, jest bronią najpotężniejszą, jak dysponuje człowiek, w tym przypadku poeta, z całą swoją marnością. Ta jedna broń, jak proca Dawida, ustokratnia siły słabeusza i sprawia, że jest on w stanie nie tylko pokonać Goliata, ale i cały Wszechświat.
Syreny z początku są figlarnymi syrenami, ale koniec końców, ich celem jest uwięzić Ulissesa między Scyllą a Charybdą.
Przede wszystkim wiersze znad Renu. W nich Apollinaire osiąga podobnie rzewną czystość melancholii, jak Mickiewicz w Lirykach lozańskich. Zresztą polskie pochodzenie poety (matka Angelika Kostrowicka) zobowiązywałoby do spełnienia postulatu (znowu Mickiewicz): My, Słowianie, lubimy sielanki. Historia pochodzenia poety, który za swoją ojczyznę wybrał Francję, to zresztą opowieść dłuższa, godna sążnistej książnicy, i o ile o matce, Angelice Kostrowickiej, wiemy dość sporo,ojciec Apollinera jest nieznany.
Pamiętam tę chwilę olśnienia, kiedy poznałem poezję Apollinera.
W tym samym nurcie widzę Salome Apollinera co Sezon w piekle.
W pobliżu dramatów losu mieści się Podróżny. I ta kategoria, wędrowca, pielgrzyma, a niekiedy voyeura jest naszemu poecie znowuż bezwzględnie bliska. Począwszy bowiem od dzieciństwa, które za sprawą ciągłych przeprowadzek i wojaży matki staje się ciągłą podróżą, życie Apollinera to nieustające wakacje, ciągła, narkotyczna wręcz peregrynacja.
W innej publikacji wspomniałem o tym, że Apollinaire to według mnie największy poeta ubiegłego stulecia. Dlaczego? Bo udało mu się połączyć w przekonującą całość doświadczenia romantyków i modernistów, a do tego jeszcze podrasować je powiewem świeżości ze strony rodzących się na początku ubiegłego wieku rozmaitych izmów: od kubizmu przez futuryzm aż po surrealizm. To Apollinaire, obok Bracque'a i Picassa w malarstwie, stał się piewcą tej nowoczesnej formy w sztuce; wspomnianego kubizmu.
Apollinaire zawdzięczał Schwobowi wiele w prozie i poezji, który to Schwob pisał: Sztuka jest przeciwna ideom ogólnym, przedstawia to, co indywidualne, chce tego, co jedyne. Stąd romans z rozmaitymi izmami był krótkotrwały, bo najbardziej nęcącym izmem okazał się indywidualizm. Wieszczy profetyzm, któremu hołdował Apollinaire domagał się wręcz, aby artysta pozostawał sam przeciw wszystkim, przeciw zniewalającym go doktrynom rozmaitych grup czy stowarzyszeń artystycznych. Wolność w sztuce należy tylko do tych, którzy mają odwagę kroczyć samotnie, jak to ujmie kilkadziesiąt lat później Herbert w Przesłaniu Pana Cogito: Idź prosto, kiedy inni na kolanach. Artysta, za Rimbaud, jest zatem złodziejem ognia, kimś kogo kochamy nienawidzić.
Apollinaire nie był jedynym poetą, który wyznawał swego rodzaju izolacjonizm. Ale był z tych poetów postacią najbardziej promieniującą na przyszłe pokolenia. Scheda po tym krótko żyjącym artyście wizualnego wyrazu (Kaligramy) jest w poezji dzisiejszej niezaprzeczalnie widoczna. Udało mu się albowiem, jak alchemikowi, odnowić język, uwolnić jego mitotwórczy potencjał. W jego twórczości, jak w kalejdoskopie, odnaleźć możemy panoptykon rozmaitych tendencji stylistycznych, które układają się w jedną spójną opowieść: o poecie, który mimo zauroczenia nowoczesnością, jest w tym nowym wspaniałym świecie nieco zagubiony i dlatego z lubością ogląda się wstecz, ku średniowiecznej mistyce Rycerzy Okrągłego Stołu, czy starożytnej wizji Metamorfoz Owidiusza. A przede wszystkim poezja Apollinera porusza: nie tylko wszystkie zmysły w swej organoleptyczności, ale i ten zmysł, o którym zupełnie zapomniano: zmysł metafizyczny.
Wróćmy do praktyki, do praktykowania poezji. Miłosz powie: Wiersze należy pisać rzadko i z rozmysłem. Apollinaire tę regułę łamał: pisał dużo, jego Dzieła zebrane nie mieszczą się na tysiącu stronic. Ale Miłosz żył prawie trzykrotnie dłużej, a Apollinaire zmieścił w 38 latach życia ogrom własnego dzieła. Francuski poeta traktował pisanie jako notatki z życia, dziś powiedzielibyśmy, za Stachurą: życiopisanie. Stąd duża obecność form epistolarnych, listy pisane z okopów do kochanek chociażby. Ale zadziwiające jest w tym wszystkim, jak często gatunki i formy wysokie współwystępują obok siebie, tak samo zresztą jak fascynacja przeszłością i przyszłością, w wiecznym Tu i Teraz. Pytanie: Co dalej?
Ustęp o zmysłach przypomina nam, że poezja to sztuka zmysłowa, która staje się niekiedy ponadzmysłowa. W chwilach szczególnego rozprzężenia zmysłów, znowuż za Rimbaud.
Autor Zaręczyn nie tylko aprobuje swoją rozmaitość poetycką, on ją kultywuje.
Zaręczyny sugerują, że znajdujemy się w świecie stworzonym i przedstawionym zgodnie z regułami synestezji. Osobowość artysty to osobowość proteuszowa, która przechodząc i przeżywając rozmaite przemiany, doprowadza do wchłonięcia w siebie świata, połykając go jak pigułkę.
I pomyśleć, że autor słów: Sława Croniamantala jest blisko, odszedł z tego nie najlepszego z możliwych światów, mając zaledwie 38 lat i ileż mógłby jeszcze dokonać...