Jan Henryk Żychoń (1902 - 1944) to barwna postać polskiego wywiadu wojskowego sprzed II wojny. Człowiek, który przeszedł do legendy, prawdziwej i często nie prawdziwej. Żołnierz, który oddał życie na polu walki w ostatni dzień bitwy na Monte Cassino.
Nic w tym dziwnego, że wielu historyków i publicystów poświęciło wiele wysiłku, aby przekazać społeczeństwu jego sylwetkę, by zachować ją w ulotnej ludzkiej pamięci. Aby ten człowiek nie zaginął w naszej świadomości jak niestety, miliony anonimowych żołnierzy z tamtych lat.
Ostatnio próby tej podjął się ponownie profesor Włodzimierz Jastrzębski z Bydgoszczy, znany z wielu publikacji o najnowszej historii Polski. Książkę Major Żychoń i bydgoska ekspozytura wywiadu zostało wydane w roku 2021 jako wydanie drugie poprawione i poszerzone (pierwsze było w roku 1994).
Autor dał o sobie znać jako człowiek potrafiący iść pod prąd w nurcie ocen najnowszych dziejów. Został nawet ofiarą nagonki, ba, nawet huraganu, na siebie, gdy starał się opisać, w kontrze do dotychczasowych pojęć, wydarzenia z dnia 3 września 1939 roku w Bydgoszczy (nomen omen w tym właśnie dniu pan profesor przyszedł na świat i ujrzał jego blask).
Dotarcie do prawdy o Żychoniu pomaga opracowanie Bydgoszcz jako ośrodek działań wywiadowczych w przededniu i w trakcie II wojny światowej. Powstało ono na bazie sympozjum naukowego odbytego 22 października 2015 roku na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Wydane zostało ono pod redakcją doktora Stefana Pastuszewskiego.
Obydwie książki łączą te same nazwiska, ten sam wydawca - Instytut Wydawniczy Świadectwo w Bydgoszczy. A jednak odnosi się wrażenie jakby to były obce dla siebie światy.
Na sympozjum trzech historyków i Wojciech Skóra, Przemysław Olstowski oraz Aleksander Woźny bardzo skrupulatnie opisali dzieje Ekspozytury nr 3 w Bydgoszczy, której szefem był Żychoń. Można wyciągnąć z ich opracowań wiele wniosków. Najważniejszy wniosek to wyolbrzymienie w naszej pamięci osiągnięć ekspozytury bydgoskiej i osobiście majora Jana Henryka Żychonia. W latach 1930 – 1939 kierowana przezeń ekspozytura obejmowała ogromny teren od Rawicza, poprzez Wolne Miasto Gdańsk aż po Mławę. Głównym zajęciem placówki był tzw. płytki wywiad czyli penetrację terenu Niemiec przy granicy polskiej. Stworzył dużą sieć agentów, miał sukcesy w stałej akcji szpiegowania poczty niemieckiej na trasie Chojnice – Tczew – Malbork. Była to tzw. akcja „wózek”. Umiał robić szum wokół siebie, świetnie poruszał się w świecie intryg, donosów, fałszywych przyjaźni. Brylował na zabawach i rautach. Kobiety, drogie samochody... Korzystał z życia jak tylko mógł.
Wojciech Skóra pisze o doborze agentów. Występowały trzy zasadnicze przyczyny podejmowania współpracy z wywiadem: czynniki ideowe, materialne i szantaż. Ekspozytura bydgoska pozyskiwała agentów głównie z tej drugiej kategorii. Niezbyt zamożni obywatele Niemiec dorabiali sobie. Wywiad polski był instytucją bynajmniej nie bogatą, zatem wartość pozyskanych materiałów była adekwatna do jego budżetu. Tacy agenci zalewali ekspozyturę setkami informacji i fotografii. Na mapy nanoszono nawet...gołębniki! Donoszono o organizacjach niemieckich, ich siedzibach, miejscach zbiórek. Były to zdobycze mało poważne. Udało się jednak Żychoniowi pozyskać takie ważne informacje, jak plany fortyfikacji Świnoujścia, Królewca, Giżycka, Pilawy i Helgolandu.
Rok 1939, rok napadu Niemiec na Polskę dokonał rewizji działalności polskiego wywiadu łącznie z bydgoską ekspozyturą. Trudno mówić o jakichkolwiek sukcesach. Aleksander Woźny stwierdza: Udało mi się też znaleźć dokumenty potwierdzające słabe rozeznanie obszaru Pomorza Zachodniego przez bydgoską ekspozyturę. Nie rozpoznała koncentracji XIX Korpusu Pancernego generała Heinza Guderiana, którego wywiad uparcie lokował na ...Morawach! Korpus Guderiana rozbił armię Pomorze w pierwszych dniach wojny.
To zupełna klęska bydgoskiej ekspozytury. Trudno było nie zauważyć olbrzymiej koncentracji wojsk w okolicach Złotowa, Szczecinka, Bornego Sulinowa, które 1 września 1939 roku ruszyły nawałnicą w kierunku Więcborka i Sępólna.
Wojciech Skóra dodaje: Stałą słabością ekspozytury bydgoskiej była niemożność pozyskania na stałe oficera armii niemieckiej, który przez dłuższy czas dostarczałby wartościowe informacje.
I tu jest pies pogrzebany. Wywiad, który nie pozyska informatorów z centrum życia wroga staje się zupełnie bezużyteczny. Staje się fabryką niepotrzebnych dokumentów. Werbuje byle kogo, zasypuje centralę wołaniem o dalsze etaty, rozbudowywuje własną administrację. Tak właśnie, w dużym stopniu, pracował major J. H. Żychoń.
Ponadto nie zauważył on przygotowań Niemców z Pomorza do wojny dywersyjnej przeciwko Polsce. To z ich szeregów powstał osławiony Selbschutz, sprawca wielu mordów na Pomorzu po inwazji hitlerowskiej.
Takie są wnioski z sympozjum na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy.
A jak mają się one do pracy W. Jastrzębskiego?
Autor w swej pracy skupił się li tylko na głębokiej analizie kontaktów J. H. Żychonia z podległymi mu agentami. Drobiazgowo opisuje wielu agentów, podobnie jak szczegółowo zaznajamia czytelników z życiorysem majora. To cenne ale nie całkowicie…
Major opuścił swą placówkę w Bydgoszczy już 2 września o godzinie 10.30. Wyjątkowo szybko to uczynił. Wszyscy pracownicy ekspozytury, dwoma samochodami osobowymi oraz autobusem wynajętym od władz miasta udali się w kierunku...granicy rumuńskiej! Autor zupełnie obojętnie przechodzi obok tej eskapady. Czy opuszczenie Ojczyzny przez oficera i to na samym początku wojny godne jest honoru oficerskiego? J. H. Żychoń winien walczyć do ostatniego tchu, do ostatniej kropli krwi – tak przecież przysięgał…. Choć trzeba dodać, że ginącą ojczyznę opuszczali, jeden po drugim, o wiele wyżsi dowódcy z marszałkiem Edwardem Rydzem – Śmigłym i admirałem Jerzym Świrskim na czele. Gdzie im do bohaterów Westerplatte, Oksywia, Helu, Wizny i Kocka!
Autor przedstawił drobiazgowe sprawozdanie J. H. Żychonia ze swej pracy w Polsce w okresie ostatnich lat do klęski wrześniowej w 1939 roku. Czegóż tam nie ma! Same pochwały pod własnym adresem – swoją drogą każdy by tak zrobił. Sęk w tym, ze to nie jest żaden dowód pozytywnej działalności majora.
Przytoczę kuriozalne podsumowanie tego sprawozdania:
„Wywiad zagraniczny polskiego Sztabu Głównego na Niemcy stał na bardzo wysokim poziomie w ostatnich kilku latach. Im bliżej byliśmy wojny, wywiad na Niemcy stał coraz wyżej i wątpię, czy dałoby się osiągnąć przy naszych warunkach...Śmiem twierdzić, że wywiad polski na Niemcy stał najwyżej ze wszystkich państw jakie ten wywiad prowadziły...”
I jak to się ma do wywodów profesorów Skóry i Woźnego?
Ciekawym jest wątek atakowania Żychonia przez nieprzyjaznych mu oficerów z polskiego wywiadu. Zawziętym wrogiem, jeszcze w czasach sprzed wojny, był major Tadeusz Nowiński, odpowiedzialny za wywiad na kierunku wschodnim. Zarzucał on nadmierne bogacenie się J. H. Żychonia, hulaszczy tryb życia a nawet agenturalną działalność na rzecz Niemiec. Przedstawiał to we wielu sprawozdaniach czy donosach na niego. W. Jastrzębski przyjął z góry tezę, że Żychoń to świetlana postać i wszelka krytyka jego osoby jest niepotrzebna.
Major Jan Henryk Zychoń na początku 1944 roku przeszedł do służby liniowej. Miał już dosyć pracy w wywiadzie, życia na głębokim zapleczu frontu, w świecie intryg i wzajemnych donosów. Walczył i zginął śmiercią żołnierza na Monte Cassino.
Włodzimierz Jastrzębski, Major Żychoń i bydgoska ekspozytura wywiadu, Instytut Wydawniczy Świadectwo. Bydgoszcz 2021. ss. 116
Bydgoszcz jako ośrodek działań wywiadowczych w przededniu i w trakcie II wojny światowej, red. Stefan Pastuszewski, Instytut Wydawniczy Świadectwo, Bydgoszcz 2015 ss. 243
Roman Sidorkiewicz, Bydgoszcz jako ośrodek wywiadu przed i podczas II wojny światowej, „Akant” 2016, nr 7, s. 19-21