360 lat temu, 19 września 1657 roku, w Welawie uzgodniono dwa traktaty pomiędzy Rzeczpospolitą a księstwem Prus-Brandenburgii. Akty te zostały podpisane 6 listopada w Bydgoszczy i tym samym przeszły do historii jako traktaty welawsko-bydgoskie. W ich wyniku Hohenzollernowie jako książęta pruscy zrzucili lenno polskie i uniezależnili się całkowicie od Rzeczypospolitej, która całkowicie utraciła wpływ na politykę Prus.
Podpisanie w Bydgoszczy traktatów było bardzo uroczyste, ale też dramatyczne. Od 26 października 1657 roku w grodzie nad Brdą przebywał król Jan Kazimierz z żoną Ludwiką Marią Gonzagą. 30 października przyjechał elektor Fryderyk Wilhelm wraz z małżonką Ludwiką Henryką. Król i królowa wyjechali na spotkanie gości i powitali ich cztery mile od miasta. Jan Kazimierz i Fryderyk Wilhelm zeszli z koni i podeszli do siebie pieszo, aby się przywitać. Również królowa i elektorowa wysiadły ze swoich karet, serdecznie się uściskali, a królowa zaprosiła Ludwikę Henrykę do swojej karocy, ustępując jej nawet miejsca po prawej stronie. W następnych dniach skończyły się serdeczności, gdy elektor przedstawił – oprócz żądań suwerenności Prus – żądania terytorialne. Napięcie podczas rokowań bydgoskich było tak duże, iż oddziały polskie, które kwaterowały w podmiejskich wioskach, 4 listopada podjęły marsz w kierunku Bydgoszczy, zdradzając wrogie zamiary wobec elektora, ten zaś wysłał wezwanie o pomoc do feldmarszałka Sparra, którego formacje wracały wówczas z pogranicza polsko-pruskiego do Brandenburgii. Mogło więc dojść do krwawej walki między Polakami a Brandenburczykami, lecz marsze wojsk obu stron stanowiły jedynie demonstrację, mającą na celu zmiękczenie przeciwnika. Ostatecznie obaj monarchowie szybko się pogodzili.
Czy traktaty welawsko-bydgoskie były błędem politycznym, czy efektem narastających od dziesiątek lat procesów słabnięcia Rzeczypospolitej?
Traktaty welawsko-bydgoskie były rezultatem określonej sytuacji na ówczesnym teatrze wojennym w tej części Europy. Jako akcja dyplomatyczna były wtórne wobec działań militarnych.
Teatr wojenny lat 1654-1657
W 1654 roku, mieniący się protektorem prawosławia car Aleksy Michajłowicz Romanow (1629-1676) wypowiedział wojnę Rzeczypospolitej pod hasłami obrony Rosji przed katolicyzmem, uniatyzmem i żydostwem. Była to w zasadzie reakcja na ekspansję Zachodu na tereny, zachowawczo nastawionej, izolującej się od świata Rosji. W decyzji tej pobrzmiewały też hasła odwetu za polską interwencję w latach 1609-1611, zakończoną wojną polsko-moskiewską, a trwającą aż do 1618 roku (rozejm w Deulinie zawarty na 14,5 roku).
Istotnym impulsem wywołania przez cara nowej wojny była też, zawarta 18 stycznia 1654 roku ugoda perejasławska, na mocy której kozacka rada generalna poddawała Ukrainę Moskwie. Car poczuł się wówczas silny i chciał skorzystać z okazji poszerzenia swego władztwa, a zarazem odbicia „prawosławnych domen”.
Losy nowej wojny były zmienne, lecz impet wojsk moskiewskich był na początku imponujący. Moskwianie zajęli Smoleńsk, Witebsk, Mińsk i Wilno.
Pojawiły się sygnały, że Szwecja zamierza skorzystać z okazji i też zaatakować Rzeczypospolitą, więc król Jan II Kazimierz (1609-1672) wysłał do Szwecji poselstwo z pełnomocnictwami do zawarcia pokoju wieczystego. Było już jednak za późno. 21 lipca 1655 roku armia szwedzka pod wodzą Arvida Wittenberga (1606-1657) wkroczyła na tereny Rzeczypospolitej. Zgromadzone pod Ujściem nad Notecią wojska koronne skapitulowały 25 lipca a król szwedzki Karol X Gustaw (1622-1660) przejął uprawnienia króla polskiego przekazane mu przez polskich dowódców, którzy w ten sposób dopuścili się zdrady stanu. Hetman litewski Janusz Radziwiłł (1612-1655) i książę Bogusław Radziwiłł (1620-1669) poddali w sierpniu Litwę pod szwedzki protektorat, co 20 października zaowocowało zerwaniem unii Wielkiego Księstwa Litewskiego z Koroną i zawiązaniem podobnej ze Szwecją. Z punktu widzenia ówczesnego prawa międzynarodowego nie były to oczywiście akty legalne i też miały charakter zdrady.
Lennik Rzeczypospolitej, książę pruski a zarazem margrabia brandenburski, elektor Rzeszy, a więc równocześnie zależny od cesarza, Fryderyk Wilhelm I Hohenzollern (1620-1688), który w 1641 roku klęcząc przed królem Polski złożył przysięgę lenną, zawarł 16 stycznia 1656 roku w Królewcu traktat ustanawiający Prusy Książęce powiększone o Warmię, lennem szwedzkim. 25 czerwca w Malborku ów traktat został poszerzony o obietnicę przyłączenia do Prus województw: poznańskiego, kaliskiego, łęczyckiego i sieradzkiego. Warunkiem realizacji tej obietnicy było przystąpienie do wojny wojsk brandenburskich, co też nastąpiło. Oddziały te na przyrzeczonych Brandenburgii terenach Wielkopolski zaczęły zastępować oddziały szwedzkie, które wcześniej owe województwa opanowały. Brandenburgia podzieliła się Pomorzem ze Szwecją, która zajęła Szczecin.
Wiosną wojska koronne zaczęły stawiać opór najeźdźcy (bitwy pod Warką, pod Kłeckiem, pod Łowiczem, pod Prostkami), a w maju Moskwa wypowiedziała wojnę Szwecji.
Pod koniec lipca 1656 roku połączona armia szwedzko-branderburska (9.500 żołnierzy szwedzkich, 8.500 żołnierzy brandenburskich) wkroczyła na Mazowsze i w dniach 28-30 lipca stoczyła pod Warszawą wielką bitwę z armią Jana II Kazimierza, która poniosła porażkę, lecz nie została rozbita i wycofała się za rzekę Wieprz.
3 listopada 1656 roku król Jan Kazimierz zawarł, traktatem w Niemieży, sojusz z carem Aleksym Michajłowiczem Romanowem, bowiem Moskwa, sama zagrożona przez Szwecję, nie chciała, aby Szwedzi zawładnęli Rzeczypospolitą. Ceną tego sojuszu była obietnica wybrania cara na króla Polski na najbliższym Sejmie.
20 listopada w Libawie (niem. Labiau, ros. Polesk) Szwecja zawarła z Brandenburgią traktat ustalający ostatecznie, określoną uprzednio w Malborku, cesję ziem polskich.
Kulminacją niekorzystnych dla Rzeczypospolitej operacji wojenno-dyplomatycznych było podpisanie 6 grudnia 1656 roku w Radnot w Siedmiogrodzie traktatu rozbiorowego między Szwecją i Siedmiogrodem. Do podziału ziem polskich „zaproszono” Fryderyka I Wilhelma, Bohdana Chmielnickiego (1595-1657) i Bogusława Radziwiłła.
W tak trudnej sytuacji Rzeczpospolita na gwałt szukała sojuszników. 27 maja 1657 roku król Jan II Kazimierz podpisał z kandydatem na cesarza Leopoldem I Habsburgiem (1640-1705) traktat o pomocy wojskowej, w zamian za obietnicę przejęcia tronu polskiego przez Habsburga, ale po śmierci Jana II Kazimierza. Konkretna pomoc nie nadeszła, więc rozpoczęła się stopniowa preorientacja polityczna na Francję.
Armia księcia Siedmiogrodu Jerzego II Rakoczego (1621-1660), wspierana przez wojska mołdawskie, wołoskie i kozackie wkroczyła na teren Rzeczypospolitej i we wspólnej operacji z armią szwedzką zdobyła Warszawę. Południowi sąsiedzi też zapragnęli zdobyczy terytorialnych, nie mówiąc już o łupach, do których miał należeć tron polski.
Ambicja Jerzego II Rakoczego zdobycia nie tylko korony polskiej, ale umocnienia swej pozycji na Węgrzech zmobilizowała sułtana tureckiego. Myśl o powstaniu u jego granic silnego państwa sprzymierzonego ze Szwecją, a przede wszystkim sukcesy militarne siedmiogrodzian na treneach Rzeczypospolitej spowodowały reakcję Turcji. Sułtan polecił chanowi krymskiemu, aby powstrzymał aspirację swojego lennika. Wojska tatarskie rozbiły więc na terenie Polski oddziały siedmiogrodzkie dowodzone przez Janosa Kemeny. Porażkę pod Czarnym Ostrowem poniósł Siedmiogród z rąk Stefana Czarnieckiego. Klęski militarne i załamanie się planów księcia Siedmiogrodu zmusiły go do podpisania kapitulacji 24 lipca 1657 roku w Międzybożu. Układ kapitulacyjny przewidywał zerwanie sojuszu ze Szwecją, wycofanie wojsk z Polski i kontrybucję w wysokości 1,2 miliona złotych polskich. Traktatu Jerzego II Rakoczego z Polakami nie uznał jednak sułtan turecki Mehmed IV, który przybył osobiście do Siedmiogrodu i pozbawił go tronu, a na jego następcę wyznaczył Akosa Barcsaya. Sułtanowi toczącemu wojny z Polską nie na rękę było zasilenie polskiego skarbu kontrybucją, która po zmianie władcy stała się nieaktualna.
Losy wojny zaczęły odwracać się, gdy 16 kwietnia 1657 roku Dania wypowiedziała wojnę Szwecji. W lipcu Rzeczypospolita podpisała więc z Danią antyszewedzki układ, na mocy którego korpus jazdy pod dowództwem hetmana Stefana Czarnieckiego (1599-1665) zaczął operacje wojenne na Pomorzu Zachodnim, które trwały do 1659 roku.
W tak trudnej i skomplikowanej sytuacji, osłabiona Rzeczypospolita przystąpiła do neutralizacji kolejnych wrogów, pertraktując z wiarołomnym lennikiem, księciem Fryderykiem Wilhelmem I, zakończone traktatami welawsko-bydgoskimi. Inicjatorem pertraktacji był książę, korzystający w tym celu z dyplomacji habsburskiej.
Negocjacje traktatów wprawdzie toczyły się w sytuacji doraźnych zwycięstw nad wojskami siedmiogrodzkimi, a równocześnie stopniowego wyzwalania ziem polskich spod szwedzkiej okupacji, lecz Rzeczypospolita była gospodarczo bardzo osłabiona i politycznie rozbita. Wierna królowi konfederacja zawiązana 29 grudnia 1655 roku w Tyszowcu nie obejmowała wszystkich znaczących sił w Rzeczypospolitej, a jedynie hetmanów koronnych Stanisława Potockiego (1579–1667) i Stanisława Lanckorońskiego (1590-1657). Podobnie było z konfederacją koronną zawartą 20 stycznia 1656 roku w Łańcucie. Trwały potyczki z Kozakami. Choć walki z Moskwą zostały chwilowo wstrzymane, to jednak w każdej chwili mogły się one rozpocząć, gdyż Polacy wcale nie chcieli wybierać cara na swego króla, co zapisano w układzie rozjemczym z Niemieży. Ostatecznie dokonano by takiego wyboru, ale aby nie został on przyjęty, to miano go warunkować przejściem cara na katolicyzm. „Obrońca światowego prawosławia” nigdy by na to się nie zgodził. Armia brandenburska pozostawała na terenie Rzeczypospolitej, podobnie jak część wojsk szwedzkich. Przez cały czas trwania potopu szwedzkiego Prusy i Brandenburgia stanowiły bazę operacyjną dla wojsk szwedzkich.
Główne przyczyny traktatów
Oprócz niekorzystnego obrotu toczonych wojen, którym traktaty welawsko-bydgoskie usiłowały w przyszłości zapobiec, do głównych ich przyczyn należy zaliczyć dążność władcy Księstwa Prus i elektora brandenburskiego zarazem do połączenia tych domen w jeden organizm państwowy. Domeny te po śmierci w 1618 roku księcia Albrechta Fryderyka (1553-1618), ostatniego księcia z linii pruskich Hohenzollernów, pozostawały w unii personalnej, gdyż król Zygmunt III Waza (1566-1632) zgodził się na przejęcie tronu książęcego przez Jana Zygmunta (1572-1620), wywodzącego się ze starszej brandenburskiej linii Hohenzollernów. A więc to on był jakby pre-autorem traktatów welawsko-bydgoskich i też kierowała nim taka sama motywacja jak później polskich negocjatorów traktatów welawsko-bydgoskich, czyli pozyskanie sojusznika przeciw agresywnej Szwecji. Sytuacja władcy obu domen była dwuznaczna. Z jednej strony jako książę-elektor margrabia brandenburski był poddanym cesarza Rzeszy, a z drugiej, był lennikiem króla Rzeczypospolitej. Ta druga zależność była mniej dla niego korzystna.
Owa unia personalna wzmocniła obydwie domeny państwowe, ale przede wszystkim zmieniła konfigurację polityczną w tej części Europy. Pojawił się potencjalnie silny nowy gracz, którego rozwój mógł oprowadzić do załamania dotychczasowej, bardzo chwiejnej zresztą równowagi w regionie, a istotą polityki międzynarodowej była właśnie dbałość o ową równowagę.
Inicjatorem traktatów był elektor brandenburski i książę pruski zarazem, reagujący w ten sposób na klęskę swego sojusznika, siedmiogrodzkiego księcia Jerzego II Rakoczego i zaangażowanie od 1657 roku sił szwedzkich na froncie duńskim. Rokowania z królem polskim rozpoczął za pośrednictwem dyplomacji habsburskiej, a więc również Wiedeń należałoby dołączyć do pre-autorów traktatów, a przynajmniej ich inspiratorem.
Na podpisanie traktatów wpłynęła skomplikowana sytuacja polityczna w Rzeczypospolitej oraz jej znaczne osłabienie w wyniku tak licznych wojen.
Doraźne znaczenie traktatów
Traktaty zlikwidowały jeden front wojenny, w zasadzie zamykając go na przyszłość, poprzez określone w traktacie wieczne przymierze wojskowe. Realizując je wojska prusko-branderburskie we współdziałaniu z wojskami Rzeczypospolitej odparły w czerwcu 1658 roku szwedzki desant na Mierzei Wiślanej. Zabezpieczenie północno-zachodniej flanki miało w tym czasie duże znaczenie, gdyż jesienią tegoż roku została wznowiona wojna z Moskwą.
Książę Fryderyk Wilhelm I starał się wywiązać ze swoich zobowiązań. W testamencie politycznym z 1667 roku napisał: „Od zachowania i utrzymania Polski zależy powodzenie Wasze i Waszych krajów. Obok tego musicie po wszystkie czasy wspierać Rzeczypospolitą przy utrzymaniu danych swobód, w żaden sposób nie pozwólcie się ani obietnicami, ani korzyściami Waszymi ofiarowanymi odłączyć lub odwrócić od Rzeczypospolitej. Trzymajcie się też stale Rzeczypospolitej, która nigdy nie wymiera.”
Polityczne skutki traktatów
Zależność lenne Prus została zastąpiona przez wieczny sojusz. Było to jednak de facto uniezależnienie Prus Książęcych od Polski i otworzenie perspektywy budowy jednolitego organizmu państwowego Prusy-Brandenburgia. Ostatecznie Rzeczypospolita utraciła swoje prawa w Prusach Książęcych po samokoronacji elektora brandenburskiego Fryderyka III na króla Fryderyka I w Królewcu w 1701 roku. Koronacja odbyła się w Prusach Książęcych, gdyż nie były one częścią składową Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, a więc tytuł królewski był łatwiejszy do zaakceptowania przez cesarza. W wyniku koronacji ziemie brandenburskie stały się częścią Królestwa Prus, którego stolicą ogłoszono Berlin, a Królewiec pozostał miejscem koronacji. Polska nie uznała jednak tego tytułu władców pruskich aż do 1764 roku.
Dziejowe znaczenie traktatów
Spojrzenie na traktaty welawsko-bydgoskie jako na ewidentny błąd dyplomatyczny o dalekosiężnych skutkach wymaga pewnej korekty opartej o zrozumienie ówczesnej sytuacji, jak i szerszą analizę procesów dziejowych. Po prostu były one tylko jednym z elementów wielkiej kampanii ratowania Rzeczypospolitej przed całkowitą klęską. Ze strony polskiej sporządzone zostały bowiem pod wpływem przymusu sytuacyjnego i w atmosferze daleko idącej dezorientacji. W 1657 roku nawet główni gracze polityczni w Europie nie byli w stanie przewiedzieć przyszłości. W Rzeczypospolitej powstał węzeł trudny do rozplątania i traktaty stanowiły jeden z etapów jego rozplątywania.
Traktaty w rozumieniu ich polskich współautorów były koniecznością, gdyż przede wszystkim miały zlikwidować jeden front walki. Nie można tylko je obwiniać o zadecydowanie o przyszłych losach tej części Europy. Losy te to efekt skomplikowanego ciągu przyczynowo-skutkowego, w którym fundamentalną rolę odgrywała ekonomia oraz ustrój organizacji państwowych, gdyż te obydwa czynniki decydowały o sile militarnej państw i władców, a ona z kolei bezpośrednio wpływała na przebieg zdarzeń dziejowych. Traktaty były skutkiem sytuacji polityczno-militarnej jaka się wówczas wytworzyła i stanowiły tylko jeden z wielu elementów kolejnych procesów osłabiających pozycję Rzeczypospolitej na arenie międzynarodowej. Sile państwa nie sprzyjała wówczas zarówno sytuacja zewnętrzna jak i wewnętrzna. Inne państwa europejskie rozwijały się gospodarczo i modyfikowały swój ustrój, podczas gdy Rzeczypospolita tkwiła w tradycyjnym feudalnym systemie ekonomicznym, a oryginalny u swego zarania, eksponujący rolę wolności osobistej, lecz z biegiem lat coraz bardziej zorientowany na interes wąskiej grupy właścicieli ziemskich, ustrój demokracji szlacheckiej, nie sprzyjał kreacji państwa unitarnego i silnego militarnie.