Panowie premierzy – obecny i były – ucałowali się serdecznie. Prawie z języczkiem (ros. łobzowanije). Radość zapanowała wielka. Po morskim dnie popłynął gaz. To czego nie udało się dokonać carom i generalissimusom dokonał Władimir Putin. Bałtyk zamienił się w rosyjską sadzawkę. Rurowe jarzma spięły na następne parę dziesiątków lat interesy Moskwy i Berlina. Białoruskie i ukraińskie dzieci będą znowu poddawane intensywnej rusyfikacji. Czy naszym też to grozi?
Na razie nie wiadomo. Na razie! Mam gorzką satysfakcję że 36 lat temu, domagając się na łamach Przeglądu Technicznego, aby nasz kraj miał terminale LNG spodziewałem się takiego właśnie rozwoju wydarzeń. Naturalną reakcją rządzących krajem nad Wisłą, jeśli będą zainteresowani, aby ich podatnicy zachowali chociaż jaką taką energetyczną suwerenność, powinno być wyciagnięcie wniosków z błędów poprzedników. Pozostawiając komu innemu dociekanie, kto tak naprawdę stał za takimi a nie innymi, podjętymi ongiś decyzjami i jaką powinien ponieść karę, weźmy się w garść. Na polskiej ziemi przecież na krótko przed wybuchem II Wojny Światowej została uruchomiona rewelacyjna technologia zgazyfikowania i produkcji paliw płynnych z węgla. Jej wynalazcami byli Niemiec, Polak i Żyd. Można w tym miejscu włączyć naukowo-techniczny żargon, ale i tak dla wielu będzie on niezrozumiały. Zrozumiałe natomiast byłyby decyzje o rozpoczęciu odpompowywania wody z zalanych wówczas 26 kopalń (co może zająć nawet parę lat) i korzystając z ostatnich inżynierskich doświadczeń chińskich inżynierów, rozpocząć na przemysłową skalę przy wykorzystaniu wysokotemperaturowych małogabarytowych reaktorów jądrowych HTR produkcję z węgla gazu i paliw płynnych.
Rurociągowe jarzma można niezwykle skutecznie rozluźnić i zamienić w pył. Korozja i tak zresztą to uczyni, ale dopiero pod koniec stulecia. Dużo szybciej uczyni, to demografia i islam. Władcy Kremla od zawsze sprawowali rządy nad mozaiką etniczną. Narody posługujące się językami ugrofińskimi bądź tureckimi w zwartej masie nadal zamieszkują nie tylko nad Wołgą, ale również zupełnie niedaleko od Moskwy. To z ich ziem ojczystych oligarchowie różnej maści grabią wszelkiego rodzaju kopaliny. Złoża gazu w pierwszej kolejności.
Krwawe paroksyzmy zbolszewizowanego motłochu nie były pierwszymi objawami kryzysu chrześcijaństwa. Należało do nich przecież również ludobójstwo towarzyszące wojnom religijnym, zagłada nawracanych Indian amerykańskich i mieszkańców czarnej Afryki, głodowa zaraza irlandzkich chłopów, rzeź Hugenotów, Wielka Rewolucja Francuska, masakry Słowian bałkańskich i polsko-ukraińskie rzezie, w których po przeciwnych stronach stawali katoliccy kapłani, jedni rzymskiej orientacji, drudzy unickiej. To nie z Rzymu i nie od Wielkiego Brata zza Oceanu otrzymamy realną pomoc, aby rurowe jarzma były lżejsze. Pomocy są w stanie udzielić nam te narody, z którymi już od wieków mamy wspólne geopolityczne cele i których władcy nie zaakceptowali rozbiorów naszego kraju. Turcy, Kazachowie, Azerbejdżanie, Tatarzy, Jakuci, Kirgizi, Uzbecy, Ujgurzy, Sojoci i parę jeszcze innych tureckojezycznych narodowości stanowią łącznie potencjał demograficzny liczniejszy niż ci, których uważa się za Rosjan i od których posiadają też dłuższą tradycję cywilizacyjną. Jako w przeważającej większości muzułmanie, nie są też tak zdegenerowani alkoholem. Diaspora turecka w Niemczech jest co najmniej tak samo liczna jak arabska we Francji. W wyznających islam rodzinach rodzi się dużo więcej zdrowych dzieci niż u autochtonów. Nie trzeba demograficznych ekspertów, aby określać jak w najpotężniejszych państwach Starej Europy będą przebiegały wybory parlamentarne już w połowie obecnego stulecia. O tym, kiedy zielona flaga Proroka zostanie zatknięta na minarecie meczetu, który ma stanąć na Kremlu, a który zaprojektował zespół twórców ostatnio wzniesionej muzułmańskiej świątyni w Groznym zadecydują poborowi do armii Federacji Rosyjskiej. Obecnie muzułmanów wśród nich jest już prawie 40 %.
Nauczmy się wyciągać wnioski z nauk Historii. Przez duże H. W prawosławno-islamskiej armii nadal jednak będzie obowiązywała rosyjska komenda, a stosunek do mieszkańców Priwislanskogo Kraja będą kształtowały wzorce nawiązujące do rzezi Pragi, którą nam urządzili podkomendni generała Suworowa i wyczyny zbirów RONA z okresu Powstania Warszawskiego. Dlatego możliwie szeroko otwórzmy granice dla mieszkańców Białorusi i Ukrainy. Są nam niezwykle bliscy mentalnie, genetycznie i etnicznie. Są naszymi braćmi. Z większością z nich rozumiemy się bez słów. Jest nas też razem przeszło 100 milionów. Od wielu pokoleń zajmujemy najlepsze ziemie tego kontynentu. Mamy też najpiękniejsze kobiety. W Berlinie i Moskwie zdają już sobie sprawę, że wkrótce oba te kraje staną przed zupełnie innego rodzaju wyzwaniami, przy których chęć wykorzystania rurociągowego jarzma, aby nas poskromić musi odejść na dalszy plan. Zrezygnują z niej zaś zupełnie, gdy będziemy dysponowali opanowanymi technologiami podziemnego zgazyfikowywania złóż węgla, wydobycia gazu z łupków, głęboką geotermią i uprawnieniami do korzystania ze złóż węglowodorów znajdującymi się pod czaszami obu biegunów oraz hydratów pod dnami oceanów. Znakomitą pomocą w urzeczywistnieniu tych celów mogą stać się działania Polsko-Białorusko-Ukrainskiej LIGI KONSUMENTOW ENERGII.