wszystko przebiega tak spokojnie
jak cichy sen o narodzinach i śmierci
czyjeś palce biegną po moim ciele
próbują stworzyć je na nowo
tkanka poddaje się odradza
szara ziemia kiełkuje
zakwitają nad strumieniem kaczeńce
palce nie ustępują
lepią mnie
z gliny z ziemi
kładą na mnie ciepłe kamienie
okrągłe bazalty pod którymi spocznę
na życie wieczne