Archiwum

Bogdan Stangrodzki - FAUX PAS

0 Dislike0
Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

OSOBY

 

 

 

 

 

HELA                         lat 38, niskiego wzrostu, w męskiej marynarce,

 

                        kaszkiecie

 

 

 

KINGA                        siostra Heli, lat 36, o miłym wyglądzie

 

 

 

MĄŻ (głos)                        w scenie wyobrażonej sobie przez KINGĘ i przez

 

                        JASIA

 

 

 

KSIĄDZ (głos)                                       w scenie wyobrażonej sobie przez KINGĘ

 

 

 

 

JAŚ                                         syn Kingi, lat 17, mizerny

 

 

 

JANEK                                   ten sam Jaś, starszy o trzy lata

 

 

 

ZENEK                                   brat Heli i Kingi, najmłodszy z rodzeństwa

 

 

 

WYCHOWAWCZYNI (głos)                                       w scenie wyobrażonej sobie przez ZENKA

 

 

 

JULIA                                    matka Heli, Kingi i Zenka, staruszka

 

 

 

MŁODA JULIA (głos)                     jako młoda matka, w scenie wyobrażonej sobie przez KINGĘ

 

 

 

ADOLF            sąsiad, gospodarz, lat 50, krzepki

 

 

 

SIOSTRA (głos)    w scenie wyobrażonej sobie przez ADOLFA

 

 

 

FRANEK                     sympatia Kingi, przyszły jej mąż, wysoki, dobrze zbudowany

 

 

 

DOKTOR (głos)    w scenie wyobrażonej sobie przez JANKA

 

 

 

ANIA (głos)      w scenie wyobrażonej sobie przez JANKA

 

 

 

KSIĄDZ (realny) 

 

 

 

LISTONOSZ

 

 

 

KOLEDZY JANKA

 

 

 

MILICJANT

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rzecz dzieje się na wsi, na północnym Mazowszu, w latach sześćdziesiątych XX wieku.

 

 

 

AKT I

 

SCENA 1

 

 

 

Jesień. Chałupa kryta strzechą, biednej rodziny. Proste sprzęty, lampa naftowa. Słychać gdaczące kury. HELA łuska fasolę, słucha radia Wolna Europa. Jej siostra KINGA leży na wyrku. W rogu izby JAŚ, syn KINGI, odrabia lekcje przy stole.

 

W KINDZE budzą się wspomnienia (widać je na ekranie): pogrzeb męża, alkoholika
i samobójcy.

 

Scena wyobrażona: pogrzeb.

 

 

 

KSIĄDZ (głos, na

 

zakończenie pogrzebu)

 

Pamiętając o zmarłym Stanisławie, nie zapomnijmy o pogrążonych w żałobie. Pan Bóg jest Bogiem pociechy, pragnie, abyśmy ich obdarzali miłością. Pochylajmy się nad losem wdowy po zmarłym i ich w połowie osieroconego syna.

 

(przytula KINGĘ  i chłopca)        

 

 

 

(KINGA smutna wstaje z łóżka, podchodzi do okna.)

 

 

 

KINGA (do HELI, mówi

 

powoli)

 

 

 

Czy mogłabyś choćby na chwilę przestać łuskać tę fasolę? Całą noc łuskałaś, widziałam: lampa się paliła. Od tego łuskania nie mogę się zdrzemnąć ani na chwilę.

 

 

 

HELA (ze złością)

 

 

 

Od spania jest noc, w dzień trzeba pracować! Wszystko na mojej głowie…

 

 

 

KINGA

 

 

 

Ja już oka nie zmrużam, od kiedy liście pożółkły i zaczęły z drzew spadać. Zasnę na chwilę i budzę się zaraz ze strachem jakimś.

 

 

 

(Do izby wpada ZENEK.)

 

 

 

ZENEK (zatrwożonym

 

głosem, do HELI)            

 

 

 

Radia ściszyć nie możesz?! Wolną Europę aż
u sąsiadów słychać! (ze złością) Ubeków chcesz mi tu ściągnąć?

 

 

 

HELA            

 

 

 

Już dobrze, wyłączam. Nie denerwuj się.

 

 

 

(ZENEK wychodzi z izby.)              

 

 

 

 

 

HELA (do siebie)            

 

 

 

 

 

Sama bym cię chętnie wepchnęła do bydlęcego wa…wagonu. (w trakcie mówienia zacina się, następuje tzw. kręcz karku)  

 

 

 

KINGA          

 

 

 

Nic nie mogę zrobić. Nawet rozwiesić bielizny. O czym bym nie myślała, ręce opadają, kolana słabną…

 

 

 

HELA            

 

 

 

Może ci chłopa trzeba do łóżka, co?!

 

 

 

KINGA

 

 

 

Helu … czemu jesteś taka niedobra dla mnie Zrobiłam ci coś złego, że tak do mnie gadasz?

 

 

 

(Wychodzi z głębi JULIA w nocnej koszuli.)

 

 

 

JULIA (krzyczy)

 

 

 

Złodzieje! Złodzieje! Ukradli my!

 

 

 

HELA

 

 

 

Co ci ukradli?

 

 

 

JULIA (załamując ręce)

 

 

 

No mioła!... I ni mom! Złodzieje!... Złodzieje!

 

 

 

(HELA odprowadza JULIĘ do drugiej izby i zamyka na klucz.)

 

 

 

HELA (do KINGI)

 

 

 

Wczoraj Franek wpakował się do izby i gada do mnie: Gospodyni, pożyczta mi przetaka. A ja sama widziała na własne ślipia u niego taki sam przetak. A oczami po kontach rzucał. O ciebie to chodzi. Coś on do ciebie czuje, miłowanie jakieś sie kroi. Stach już cztery lata leży w grobie, dokont czekać, czas za chłopem sie rozejrzeć.

 

 

 

KINGA

 

 

 

 

 

Dobrze wiesz, co ja przeszłam. Po co mi następny kłopot… Chwila nieuwagi i się można sparzyć miłością jak ukropem.

 

 

 

HELA (podskakując)

 

 

 

Trzeba hulać, podskakiwać.

 

 

 

KINGA

 

 

 

Jak tu się cieszyć? Za oknem szaro, przyroda umiera. Drzewa sobie stoją spokojnie, a ja cała w środku chodzę.

 

 

 

HELA

 

 

 

Ty drepczesz w środku, a ja wokół was. Zawczas mnie wykończyta.

 

(jej uwagę przykuwa szuranie pod stołem)

 

Konfederanci hulneli do ataku.

 

 

 

KINGA

 

 

 

Jasiu, nie szuraj butami.

 

 

 

JAŚ

 

 

 

Postaram się, mamo.

 

 

 

KINGA (do HELI)

 

 

 

Chciałabym, żeby już jesień się skończyła.

 

 

 

HELA

 

 

 

Wszystko minie.

 

 

 

(Obie kobiety nadal prowadzą rozmowę, nie słychać jednak słów.)

 

 

 

GŁOS JASIA

 

 

 

Najdroższa Aniu

 

Stoję w mroku

 

Patrzę jak

 

Leciutko unosisz się na wietrze

 

Pośród jasnych obłoków

 

Tak bardzo pragnę

 

Być wiatrem

 

Razem z Tobą tulić świat

 

Znaleźć się blisko Ciebie

 

Nie spłonąć

 

Moją bliskością Cię nie zranić

 

 

 

KINGA

 

 

 

Chciałabym odlecieć w dal na skrzydłach jesieni.

 

 

 

HELA

 

 

 

Jesieni? Chiba na moich plecach. W tej chałupie każdy o sobie myśly. Na rence moje patrzy. Ani godziny nie data my odpocząć. Czy zawsze tu w domu ja muszę być chłopem?

 

(podchodzi do okna, rozgląda się)

 

Jasiu, biegnij pod sklep i zobacz czy tam Zenka nie ma. Pewnikiem ten drań już chla
z koleżkamy.

 

 

 

JAŚ

 

 

 

Dobrze, ciociu.

 

 

 

HELA

 

 

 

I wołaj go do domu. Skaż mu, że Helka ma dla niego ważno sprawe.

 

 

 

 

 

SCENA 2

 

 

 

 

 

KINGA wychodzi z domu. Na polu spotyka sąsiada ADOLFA. Ryczy krowa. W oddali na miedzy siedzi JAŚ i pisze list do ukochanej.

 

 

 

ADOLF (biegnie za KINGĄ, krzyczy)

 

 

 

Kinga, sfolguj! (KINGA zatrzymuje się. ADOLF pokazuje jej pole, puka palcem
w piersi.)

 

Jo som pole zaoroł.

 

 

 

KINGA (z nostalgią, po chwili)

 

 

 

Były zboża… były kwiaty.

 

 

 

ADOLF

 

 

 

Ja ni tęsknie za latem. Jutro wcas chce siać psenice. (pochyla się, chwyta się ręką za plecy) Widzis, cóz mi w kszys wlezło. (Uśmiechając się chytrze) Pomozes, he?

 

 

 

KINGA

 

 

 

W złej godzinie czas dla mnie się zatrzymał. Nie chcę chodzić za pługiem jak wrona. Ze smutkiem wstaję i ze smutkiem do snu się układam. Ty wciąż na polu. Ja wszędzie
i nigdzie. Jakże ja ci pomogę?

 

 

 

ADOLF

 

 

 

Ni… A ja latoś, to snopki u wos zucał na młocarnie. Jek ni mozes, to choć postaf ćfartke. Wypijewa za stodoło.

 

 

 

KINGA

 

 

 

Ja wódki nie piję i nie kupuję.

 

 

 

ADOLF (niezadowolony)

 

 

 

Oj, ni do giemby ci w tym psyodziewku, ni do giemby. Scenście do ciebie nie powróci. Jesteś garda. (Odchodząc, ze złością do siebie) Śfynia!

 

 

 

GŁOS JASIA

 

 

 

Do alkowy wkradł się księżyc

 

Z naręczem gwiazd.

 

Czy ust twoich

 

Dotknie moje imię?

 

Nie zna znaków i granic,

 

Zawiłości czasu.

 

Czy się nie rozpryśnie?

 

Aniu…

 

 

 

(KINGA powraca do domu. W drodze spotyka matkę, JULIĘ, w koszuli nocnej
i narzuconej na nią jesionce, na głowie chustka, w ręce tobołek, tj. odzież zawinięta
w prześcieradło. Ściemniło się.)

 

 

 

KINGA

 

 

 

Gdzie się Mama wybiera?

 

 

 

JULIA

 

 

 

Do domu… do domu ja ida! (przyspiesza kroku)

 

 

 

KINGA

 

 

 

Tu jest twój dom, innego nie ma.

 

 

 

JULIA

 

 

 

Matka me woła, puscaj me.

 

 

 

 

 

 

 

KINGA

 

 

 

 

 

 

 

Mamo, usiądź! Proszę. Słaba jesteś. Jutro pójdziemy. (Obie siadają. KINGA przytula JULIĘ.)

 

 

 

ADOLF (sam do siebie, ze smutkiem)

 

 

 

Psykro my. Kinga nienałozna do pracy
w gospodarstwie. Chiba na me się pogniewa.

 

 

 

(ADOLF wpatrzony w lipę. Słyszy głos swojej SIOSTRY:)

 

 

 

SIOSTRA (głos)

 

 

 

Adolf! Ciocia przyjechała! Ma coś dobrego dla ciebie!

 

 

 

(Scena przeżywana w wyobraźni: ADOLF jako 5-letnie dziecko biegnie do ciotki, całuje ją. Ona daje mu prezenty – pomarańcze, herbatniki. Wszyscy się cieszą – jego matka, siostra, ciocia i on sam.)

 

 

 

ADOLF (po chwili ciszy, ze łzami w oczach)

 

 

 

Tylo dobra w tem zyciu mioł. I co…? Kutfa jestem. (Ocierając oczy) Ale, jek baba beceć chłopoju nie psystoi. Som muse brać sie do roboty.

 

 

 

 

 

SCENA 3

 

 

 

 

 

 

 

HELA modli się, trzymając w ręku różaniec. Słychać pianie koguta. Wchodzi LISTONOSZ.

 

 

 

LISTONOSZ

 

 

 

Pani Heleno, do pani list z Ameryki. (Podając list) Pani to ma szczęście. Chciałbym mieć rodzinę w Ameryce, polecieć do tego raju.

 

 

 

HELA

 

 

 

A co, myśli pan, że tam dolary leżą na ulicy? Tam trzeba ciężko pracować. (Przygląda się butom LISTONOSZA)

 

 

 

LISTONOSZ

 

 

 

Co się tak pani patrzy na moje buty? Palce
z nich nie wychodzą. Służbowe.

 

…I rower mi dali.

 

 

 

HELA

 

 

 

Rower to dziś majątek. Tylko niech mi pan nie mówi, że służbowym rowerem do sklepu nie jedzie.

 

 

 

LISTONOSZ

 

 

 

Po co jeździć do sklepu, jak w sklepie nic nie ma?

 

 

 

HELA

 

 

 

Ale zapytać zawsze wolno: kiedy towar rzuco?

 

LISTONOSZ (machając ręką)

 

Jadę dalej.

 

 

 

(HELA czyta pośpiesznie list. Wyjmuje zeń dolary i ukrywa je w otworze nogi stołu. Ze spaceru wraca KINGA.)

 

 

 

HELA

 

 

 

Jak sie czujesz? Udała sie randka?

 

 

 

KINGA (kładąc się na kanapę)

 

 

 

Adolfa w polu spotkałam. Okropnie się czuję.

 

 

 

(Z drugiej izby wychodzi JULIA z choinką w ręku.)

 

 

 

HELA (patrząc na JULIĘ)

 

 

 

Patrz, Kinga, jaka matka sprytno. Sama
z szafy choinkę ściągnęła.

 

(do JULII)

 

Co Mama robi?

 

 

 

JULIA

 

 

 

Cas jodełke stroić.

 

 

 

HELA

 

 

 

Jeszcze czas, dopiero po Wszystkich Świętych. Idź do łóżka.

 

 

 

JULIA

 

 

 

A pistoleta wom ni zabrali?

 

 

 

HELA

 

 

 

Wojna się skończyła. Do łóżka marsz!

 

(do siebie)

 

O Boże, jeszcze ktoś o pistolecie sie dowie.

 

 

 

(HELA odprowadza JULIĘ do drugiej izby. Potem wraca.)

 

 

 

HELA (do KINGI)

 

 

 

Jasiu widział Zenka, stał pijany z kolesiami pod sklepem. Nie chciał przyjść do domu. Modlę się za niego.

 

 

 

(KINGA leżąc na łóżku, pogrąża się we wspomnieniach. Scena wyobrażona: jest chłodny poranek, młoda JULIA wstaje z łóżka, mówi do niej)

 

 

 

MŁODA JULIA (głos)

 

 

 

Lez jesce córecko, ni wstawaj. Rozpale pod kuchnio, zapaze herbate, jajecnice usmaze. Wstanies, jek bedzie ciepło.

 

 

 

(Dalszy ciąg sceny wyobrażonej: KINGA błogo się uśmiecha, MŁODA JULIA krząta się po izbie.)

 

(Powrót do teraźniejszości: KINGA na kanapie, HELA siedzi przy stole i się modli.)

 

 

 

HELA (modląc się)

 

 

 

Zdrowaś Maryjo, łaskiś pełna, Pan z Tobo…

 

 

 

(Do izby wchodzi pijany ZENEK)

 

 

 

 

 

ZENEK (podniesionym głosem, wymachując rękami)

 

 

 

 

 

O, łajdaczki, wylegujecie się w domu, a ja haruję!

 

 

 

 

 

SCENA 4

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Na podwórku rozwścieczony ZENEK, po wyjściu z izby zauważa psa. Chce go kopnąć. Pies warczy. W pobliżu JAŚ bawi się gumową piłką.

 

 

 

ZENEK (ze złością)

 

 

 

Co za franca, ugryźć mnie chciała. Zastrzelę sobakę.

 

 

 

(Biegnie po pistolet ukryty pod dachem chałupy. Bierze pistolet do ręki i strzela do psa. Skowyt psa. Przerażony JAŚ widząc to zdarzenie, ucieka do domu, wołając matkę.)

 

 

 

JAŚ

 

 

 

Mamo, mamo... (wpadając do izby, z trudem wykrztusza słowa) Ze… Zenek zastrzelił.

 

 

 

KINGA

 

 

 

Kogo?

 

 

 

JAŚ

 

 

 

…No… Perełkę. (z płaczem) Co ona mu zawiniła? Mamo, to niesprawiedliwe.

 

 

 

KINGA (wybiega z domu, krzyczy)

 

 

 

Rozum ci odjęło?! (Bierze psa martwego na ręce) Jasiu do domu, natychmiast!

 

 

 

(JAŚ ucieka do domu. ZENEK wymierza pistolet w stronę KINGI, po chwili opuszcza broń, znów po chwili stoi jak wryty; potem oddala się).

 

 

 

KINGA (bierze szpadel ze stodoły. Idzie zakopać martwego psa)

 

 

 

Moja biedna Perełka. (z płaczem) Tak cieszyła się. A teraz co?

 

 

 

(Następnie wchodzi do stodoły. Stawiając szpadel, zauważa dwoje młodych szczeniąt, bierze je na ręce. Ucieszona biegnie do domu.)

 

 

 

KINGA

 

 

 

Jasiu, Jasiu!

 

 

 

JAŚ

 

 

 

O, jakie śliczne!

 

 

 

KINGA

 

 

 

Widzisz, Pan Bóg o nas nie zapomniał (podając szczeniaki JASIOWI).

 

 

 

JAŚ

 

 

 

Temu damy na imię Rysiek, a temu Zdzisiek (poznając, że to są pieski).

 

 

 

HELA (godzinę później w domu do ZENKA, ze złością)

 

 

 

Pracujesz? Ty tylko pić potrafisz! A ja sie modle, abyś skończył z pijaństwem!

 

 

 

ZENEK (ze złością)

 

 

 

Co, ja piję? Opamiętaj się, kobieto! Nie wiesz, co mówisz! Czego, ty kurduplu, chcesz ode mnie!

 

 

 

HELA (bezradnie)

 

 

 

Mógłbyś wreszcie przestać pić! Wszyscy cierpimy przez ciebie.

 

 

 

ZENEK

 

 

 

Cooo?! ALKOHOLIKA chcesz ze mnie zrobić?! Radzę ci, siedź cicho, bo jak nie, to gnaty ci połamię (grozi jej ręką. Po chwili) A to przez ciebie nieraz się napiję! Bo wredna jesteś! (po chwili) ...i przez matkę, bo tylko ciebie lubiła! A mnie – gdzie tam… (znów po chwili, z goryczą) Ciągle powtarzała „Helka to zdolna dziewczyna. A jaka pracowita!” A mnie nie miał kto pochwalić. (znów po chwili, ze złością) Gdzie żarcie? No pytam się was! (rzuca garnkami, trzaska drzwiami i opuszcza dom).

 

 

 

HELA (do siebie, ze złością)

 

 

 

Otruje dziada. Do zupy doleje mu trutki na stonke. Koniec z nim… i skończy sie moja gehenna.

 

 

 

 

 

SCENA 5

 

 

 

 

 

 

 

Słoneczny dzień. KINGA na polu rozwiesza wypraną odzież, bieliznę. JAŚ siedzi pod drzewem, czyta „Tajemniczą wyspę” J. Verne’a. Nadchodzi FRANEK.

 

 

 

FRANEK

 

 

 

Ślicznie dziś wyglądasz, Kingo. Czy zechcesz mnie?

 

 

 

(KINGA przypomina sobie awanturę z mężem.)

 

(Scena wyobrażona: rozmowa KINGI z MĘŻEM.)

 

 

 

KINGA (do MĘŻA)

 

 

 

Kura się w gnojówce utopiła! A ty na picie to masz czas!

 

 

 

MĄŻ (głos, ze złością)

 

 

 

Będzie spokój, czy nie?! (chwyta KINGĘ za gardło)

 

 

 

(Za drzwiami stoi przerażony JAŚ, płacze).

 

(Powrót do teraźniejszości: na polu KINGA, JAŚ, FRANEK)

 

 

 

Wydawca: Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - akant.org
We use cookies

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.