znowu pociąg z przeszłości stanął na nasypie
należącym do odważnych świerszczy
dranie nie boją się hałasu wszystkie głuche jak pień
nigdzie dziś nie pojadą
dwa tory pytają o dylemat spotkania w nieskończoności
świerszcze chyba jednak coś wiedzą na ten temat
dostrajają natężenie cykania do ruchu
galaktyki i temperatury powietrza nad podkładami kolejowymi
zwrotnica na boczny tor w ręce
dróżnika z papierosem czasami się zacina
semafor dla nielicznych odważnych
nie boją zagubionego bagażu ani
przymarznięcia szyi do wypolerowanej zimą stali
i oparzeń w gorące lato
wtedy cykanie pośród dzikich kwiatów zamiera
w końcu ile można czekać na peronie
aż w końcu ktoś wysiądzie i poda szklankę zimnej
wody i kanapkę z ulubionym serem
jest parę błędów w rozkładzie jazdy
ktoś czekał na swój pociąg którego ktoś nie wydrukował
oparty o zakurzoną walizkę na pustym peronie
liczył przejeżdżające składy i tysięczny razu udawał
że czyta tą samą gazetę
ale najgorsze są opóźnienia podróżnych
nie dość zorganizowanych by nastawić
budziki na piątą rano
w ostatniej chwili na pociąg
kiedy dwie czerwone czerwona lampki
ostatniego wagonu
zamieniają się w szybko znikającą kropkę
na horyzoncie między torami
które nigdy nie chcą się spotkać