kiedy szła
po szarym bruku miasteczka
mężczyźni czuli
jak ogień płonie w ich ciałach
jej rude włosy spadały
kaskadą na białe ramiona
esesman gwałcił je lufą
czarnego jak śmierć karabinu
nikt nie mógł w miasteczku uwierzyć
że wniebowzięcia nie było
że Jahwe pozwolił jej przybyć
w obłoku dymu z komina