Wojciech Kajtoch to literaturoznawca, językoznawca, prasoznawca, poeta, krytyk literacki, specjalista w dziedzinie polskiej literatury współczesnej i literatury fantastyczno-naukowej. Jest profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego w Instytucie Dziennikarstwa, Mediów i Komunikacji Społecznej. W latach 2012-2018 był redaktorem naczelnym „Zeszytów Prasoznawczych”.
Poeta w swym tomiku Mierzeja i inne wiersze uwodzi czytelnika na kilka sposobów. Będzie tu dużo wspomnień z dzieciństwa, ale nie zabraknie też subiektywnych myśli. Autor zabiera nas do swojego domu, do swoich bliskich. Wspomina między innymi chwile ze swoim dziadkiem.
Planty to Dziadek Eugeniusz
I moje z nim spacery
Gdy karmiliśmy ryby
W sadzawki złotym miodzie (s. 9)
Pomiędzy słowami widoczna jest tęsknota. Za dziadkiem, którego być może już nie ma, ale też za młodością, beztroską. Sama przeniosłam się więc do chwil swojego dzieciństwa, łąki pełnej zielonej trawy, spacerów z dziadkiem i najlepszego kompotu babci.
Wydaje się, że poeta lubi ciemne tło dla swoich słów i obrazów, ponieważ patronuje im lęk, traumatyczne przeżycia a nawet śmierć.
Zza drzew wychodzą czarne chude cienie,
śmiertelnie głodne trzęsą kułakami
i wyją. To wycie od bólu jest gęste.
O Boże, zlituj się nad nami. (s. 29)
Mamy tu do czynienia z poezją o rozwiniętym zmyśle obserwacji, która sięga po niebanalne skojarzenia i podejmuje ważne gry językowe. Mamy wiele niedopowiedzeń, które budują ogromne napięcie u czytelnika, ale również pozwalają na dowolność interpretacji. Wiersze te są pewnego rodzaju dziełami otwartymi i jest to, według mnie, celowy zabieg ze strony autora. Można też zauważyć motyw odchodzenia, przemijania, miłości. Autor nie ukrywa swoich preferencji światopoglądowych. Możemy to między innymi dostrzec we fragmencie wiersza Żyd:
Ja przecież znam Polaków, to są normalni ludzie
I nigdy nie słyszałem, by żywcem jedli dzieci.
Nikomu nic do tego, że wzięli swe Zaolzie... (s. 5)
W zbiorze są wiersze zarówno optymistyczne, jak i bardziej nostalgiczne. Niektóre wzruszają mniej, niektóre bardziej. Jeden poruszył mnie szczególnie mocno. Jest to wiersz Odwiedziny miłości. Autor bardzo celnie oddaje realność uczuć, ich ulotność i kruchość. Historię wstrząsającą opisuje wiersz dotyczący osiemdziesięcioletniego Marianka chorego na Alzheimera.
Zwykle jednak Marianek leży albo idzie do ubikacji
(to znaczy: wchodzi do jakiejś sali, zdejmuje pampersa i sika) (s.27)
Mam wrażenie, że recenzowane wiersze są snem na jawie o osobistych sprawach autora, a całość rozgrywa się na planie odległej pamięci. Jest w nich ogrom melancholii i ukrytych emocji.
Wojciech Kajtoch, Mierzeja i inne wiersze, Wydawnictwo Aureus, Kraków 2020, ss. 30