Teraz masz rok studiów w plecy, słyszałaś te słowa od każdego członka rodziny podczas niedzielnego obiadu, po tym jak powiedziałaś im, że zmieniasz kierunek studiów, bo z obecnego jesteś niezadowolona. Bardziej obchodziło ich to, co powiedzą inni ludzie, co powiedzą sąsiedzi, niż twoje uczucia. Ale starałaś się to ignorować, starałaś się nie przejmować tym, że przez najbliższy czas będą ci to wypominać przy każdej możliwej okazji. Po prostu życie będzie toczyło się dalej, prawda? Tak myślałaś…
Postanowiłaś pójść na edytorstwo, przecież kochasz książki. Uwielbiasz je czytać, chciałabyś dowiedzieć się o nich więcej i może… może kiedyś także brać udział w ich powstawaniu. Jesteś dumna z tego, że w końcu zdecydowałaś się obrać taką drogę, że teraz wiesz, co chcesz robić w życiu i postanawiasz podzielić się tym z innymi. Ale to nie jest takie kolorowe. Po pewnym czasie masz już dość odpowiadania na pytania ludziom, którzy po tym jak powiesz im, że studiujesz edytorstwo pytają, co to jest? Ale ich także starasz się zignorować, chociaż czujesz na sobie ich wzrok, patrzą na ciebie ze współczuciem, jakby byli gotowi pocieszyć cię, bo są pewni, że nie znajdziesz po tym pracy.
Ale w końcu jesteś, dotarłaś na swój „wymarzony” kierunek. Myślisz, że już nic nie może stanąć ci na drodze w nauce, co może być gorszego od tego, że rzuciłaś inne studia po jednym roku? I nagle przychodzi ona… nieproszona, gwałtownie wchodzi z butami do twojego życia. I tak, mówię tu o pandemii. To ona rozdarła twój pierwszy rok na nowym kierunku studiów. To przez nią studiujesz zdalnie. To ona sprawiła, że rok 2020 trwał 2 tygodnie i 8 sekund. Czasem zastanawiasz się, czy 2020 rok naprawdę się wydarzył, czy jest tylko jakimś mglistym wspomnieniem, snem na jawie.
Kiedy byłaś nastolatką przez cały czas powtarzano ci, abyś nie siedziała tyle przy komputerze, przecież popsujesz sobie wzrok i postawę. Te zasady teraz już nie obowiązują. Teraz siedzisz przed komputerem, bo przecież nie masz innego wyjścia. Przez pół dnia wpatrujesz się w monitor, gapiąc się w kropki z inicjałami na Teamsie, bo kolejnej osobie „zepsuła się kamerka”. Obojętnie przewijasz rozmowy na Messengerze, które imitują twój kontakt z drugą osobą, zastanawiasz się, czy człowiek po drugiej stronie naprawdę istnieje i czy nadal znacie siebie tak samo jak kiedyś. Nie włączasz się do dyskusji na zajęciach, bo nie masz siły nawet odciszyć mikrofonu, tak bardzo psychicznie pożerają cię zdalne lekcje. Nie masz motywacji do niczego, czasem nawet nie wstajesz z łóżka na poranne wykłady, pomimo tego, że laptopa masz o krok od siebie. Rzadko możesz nawet wyjść podczas rozmowy do toalety, bo wykładowcy zadają więcej zadań niż wcześniej. Nigdy nawet nie pomyślałaś o tym, że będziesz miała dylemat, czy spóźnić się na ćwiczenia, czy zjeść obiad, mając tylko 15 minut przerwy pomiędzy zajęciami, a przecież ziemniaki gotują się 20 minut. Z tęsknotą mijasz swoją uczelnię kiedy przejeżdżasz obok niej tramwajem numer 4 i zastanawiasz się czy kiedykolwiek pozwolą ci tam wrócić. Kto by pomyślał, że będziesz chciała wrócić normalnie na studia? Ale taka jest prawda, masz już dość nauki przez ekran laptopa, przecież komputer kiedyś symbolizował twój wolny czas, a nie obowiązek…
Ale przychodzi ten czas. Czas praktyk. Myślisz, że będą tragedią, że będziesz się na nich męczyła zupełnie jak na zdalnych zajęciach. Ale miło się zaskakujesz. Przyjeżdżasz na miejsce i widzisz znajome twarze ludzi z twojego kierunku. Prawdziwi ludzie! A nie jakieś ikonki na ekranie! Wchodzicie razem do budynku, do pomieszczenia swoich praktyk, w drzwiach wita was sekretarz całej redakcji – Stefan Pastuszewski. Zaprasza do pokoju, siadacie na krzesłach, a przed wami znajdują się poprzednie numery miesięcznika „Akant”. Bierzesz je w dłonie, kartkujesz śnieżnobiały papier i czytasz wyrywkowe strony jednocześnie słuchając jak opiekun praktyk przedstawia wam szczegółowe informacje o wydawnictwie. Uśmiechasz się, bo już wiesz, że tu będzie inaczej. Nie będzie jak u lekarza, który dzwoni do ciebie, zamiast spotkać się na wizycie, nie będzie jak w urzędzie, że wszystko odbędzie się przez internet. Czujesz ulgę. W końcu.
Na praktykach wykonujesz różne czynności, które wymagają od ciebie schowania swojej introwertycznej duszy do kieszeni – rozmawiasz i przeprowadzasz wywiady z ludźmi, do których w innych okolicznościach byś się nigdy nie odezwała. Tak samo z różnymi miejscami, w które nigdy byś się sama nie wybrała. Ale właśnie o to chodzi w praktykach, prawda? Żeby robić rzeczy, których sama byś nie zrobiła, żeby nabierać doświadczeń, które przydadzą ci się w dalszym życiu i pracy. I tak oto wykonujesz sumiennie wszystkie powierzone ci zadania – piszesz artykuły, felietony, recenzje, sprawdzasz teksty, bierzesz udział w dyskusjach na różne tematy, odwiedzasz drukarnie. Poszerzasz swoją wiedzę, uczysz się nowych umiejętności, a zarazem spędzasz czas z ludźmi, których kontaktu tak bardzo ci brakowało pomimo swojego introwertyzmu. I nie narzekasz. No, może trochę, bo kim byłby student bez marudzenia?
Brak motywacji przez pandemię nadal pozostaje z tobą, lecz teraz jest bardziej znośny, niż wcześniej. Jesteś dobrej myśli, bo może niedługo powrócisz na uczelnię. Przecież wszystko idzie w dobrym kierunku, prawda? Tak przynajmniej uważasz. I będziesz się tego trzymać, by nie oszaleć. W końcu po dniu spędzonym na praktykach wracasz do domu i rozmyślasz o tym jak będzie wyglądał powrót. Pewnie będzie przystrojony mnóstwem rozmów. Każdy pochwali się swoim spędzonym czasem, nowym wyglądem. Wreszcie porozmawiacie wszyscy twarzą w twarz, a gdy rozmowy i śmiechy ustąpią, wejdziecie wszyscy do sali, usiądziecie w znajomych ławkach i otworzycie przed sobą zeszyty, które nie będą ani trochę przypominały Worda, czy Dokumentów Google. Wtedy wejdzie wasz profesor i zacznie prowadzić wykład jak gdyby pandemia nigdy się nie wydarzyła… jak gdyby świat nigdy nie stanął na głowie. Ale to jeszcze nie teraz. Jeszcze poczekaj…