Stowarzyszenie Kołobrzeskich Poetów długo oczekiwało tak udanego debiutu poetyckiego, jakim jest wydany w tym roku pod redakcją Stefana Pastuszewskiego tomik „Wgląd” Lili Hermann. Z pewnością jest to jedna z lepszych pozycji wydanych przez bydgoski Instytut Wydawniczy „Świadectwo”, a sama autorka jest przykładem na to, że nie zawsze należy spieszyć się ze składem książki, dać wierszom czas i wrócić do nich znów, by wybrzmiały w lepszej, dojrzalszej formie. Wiersze Lili Herman ukazały się parokrotnie na łamach niniejszego czasopisma, jednak czytelnicy mieli okazję zaledwie fragmentarycznego wejrzenia w jej poezję, gdzie właśnie owo „wejrzeć” ma tutaj kluczowe znaczenie.
Tomik składa się z trzech części, które otwiera- wiersz- przedtakt, motto przewodnie książki, będące w zasadzie ars poetica, wprowadzeniem czytelnika w proces twórczy autorki. Tytuł tomu „Wgląd” odwołuje nas do pojęcia z zakresu psychologii, tak samo każdy kolejny rozdział jest próbą uświadomienia i odkrycia źródła własnych przeżyć, dążeniem do olśnienia, będącego wynikiem nagłej i nieoczekiwanej zmiany postrzegania problemu. W psychoanalizie celem terapeutycznym jest doprowadzenie do osiągnięcia wglądu, zrozumienia, przekładając to na poezję odbiorca widzi zachodzący proces jednak pozorna „oczywistość” zaczyna płatać nam figle.
Pierwszy tom to „Myśli, słowa, sny”. Kryją się w nim wyimki z codzienności, w której daje się we znaki tytułowy „Rytuał”, horyzont krótkowidza, poranek kończy się snem, wraz ze snem prawdy i pozory wsiąkają w poduszki. Poetka tworzy krótkie obrazy- historie dziennych towarzyszy, przypadkowych przechodniów, znajomych i bliskich. Autorka jest ich ciekawa, pisze: „interesują mnie tajemnice”, szuka u nich odpowiedzi. Co więcej, stara się kolekcjonować swoje wrażenia, wyłapywać owo lśnienie, mieć coś, co jest przez moment stałe, mimo, że rzeczywistość dookoła nieustannie znajduje się w ruchu:
W rozwidleniach gałęzi / utknęło niebo splecione gwiazdami / nożyczkami wycinam ten obraz (…) W garści trzymam smycz / z której urwało się szczęście (…)
Ta każdodzienna podróż jest wędrówką niezwykle zmysłową, czułą na wszelką zmianę, to poezja na końcówce nerwu. Wiersz „Na powierzchni” dostarcza nam niezwykle sensualnych doznań. Lila Herman pisze:
(…) Kot pazurami zeskrobuje farbę / chce dodrapać się do miękkiego / rybia łuska z szelestem odpada (..)
Poprzez zmiany faktur, użycie serii dźwiękonaśladowczych wyrażeń możemy fizycznie poczuć świat przedstawiony, w którym szorstkość wygładzam kuchennym nożem / topi się warstwa namokłej skóry. Również nasycenie wersów barwami, kolorem, ich synestezyjny charakter sprawiają, że wiersz staje się nie tylko tekstem a obrazem, który nie tyle czytamy co „widzimy”, na przykład w utworze „Mijanie”:
(…) ziemia pachnie błotem pęcznieje od nadmiaru / forsycja sypie iskrami / parzy dłonie /
Zasadne wydaje się być tu porównanie z poezją Haliny Poświatowskiej, mistrzyni zmysłowości, która z wielką uważnością przyglądała się sobie ale również mierzyła się z tym co nieuchronne. Autorka „Wglądu” mierzy się z przemijaniem i z wiążącą się z tym samotnością. Przywołując z pamięci obraz pisze: „ stary człowiek siedzi na ławce (…) jego imię jest imieniem pokoleń (…)”. Czas zatacza koło, napina strunę , a przecież konieczny jest ruch wahadłowy, by nie zdarzyło się coś, na co nie czekam. Ciąży tu samotność, za każdym razem inna, lecz najczęściej w tłumie. Spotkania są przelotne, nie sprzyjają dłuższym kontaktom, poetka w ludzkiej ławicy szuka twarzy , szuka uważności, prosi wytrzymaj moje spojrzenie. Próbuje wstrzymać ruch lecz zdaje się mówić jedynie w pustkę.
W drugiej części pt. „ Wdrukowane” napięcie zdaje się zmniejszać. Barwy stają się cieplejsze, autorka wraca do przeszłości, a ta, mimo iż tylko na fotografii, dzięki której nieobecni stają się obecni, niesie ze sobą ciepło i nadzieję. Przenosimy się do sielskich krajobrazów, dziecięcych arkadii, w których nadmiar rozlewa się jasną plamą po podłodze. Codzienność zdaje się być już oswojona:
(…)kroimy chleb na naszą miarę / rozrzucamy okruchy i nieistotne słowa / beztroska
oparta na łokciach / zaczyna dzień (…)
Niestety ostatni wiersz burzy harmonię, w zakamarkach rozlewa się mrok:
(…)siadam na progu / na granicy światła i cienia / skąd moi zmarli zabierają mnie w podróż (…)tęsknię / mierzę się ze sobą / szukam rozwiązania (…)
Nic nie jest nam dane na zawsze, każdy blask spowije kiedyś ciemność, lecz kim jestem w tym wszystkim ja, czy jedynym co mi pozostaje nie jest właśnie odważne spojrzenie w rozkołysaną noc ? Owo cytowane wyżej rozwiązanie?
Czy da nam odpowiedź część trzecia, w końcu jej tytuł brzmi „Tak widzę”. Otwiera ją wiersz pt. „Anioł” i być może ratunek jest jedynie w sztuce, sykstyńskim stworzeniu świata po raz drugi. Ostatnie wiersze poświęcone są obrazom i ich twórcom. Poetka niejako „wchodzi w nie” lub usiłuje uczestniczyć wraz z malarzem w procesie twórczym: „Pissarro goni chwilę patrząc przez okno, rozwija swoje płótna na bulwarze Montmartre”. Same strofy są równie malarskie, co kaskada barw, intensywność kolorów:
Wypalam jesień w ogrodzie / płonące czerwienią jabłka / zderzają się z ziemią (…)
Książkę wieńczy wiersz „Chagall”, będący piękną klamrą do otwierającego ją utworu „Rytuał”. Autorka zostawia monotonną codzienność poduszek wypełnionych pozorami. Aby znaleźć właściwe okno, owy tytułowy „Wgląd” , kres swej wędrówki, musi spojrzeć na wszystko z góry:
(…) jak na obrazach księżycowego malarza / unoszę się nad ziemią / w atramentową noc.
Dzięki Lili Herman wszyscy możemy udać się w taką wyprawę, nasyconą barwami, zmysłową i przepiękną opowieść. Na zakończenie warto dodać, że sama książka jest przepięknie wydana, w twardej oprawie, cieszy nie tylko wzrok ale też i uruchamia w nas całą paletę pozawerbalnych doznań.
Emanuela Czeladka
Lila Herman, Wgląd, Instytut Wydawniczy „Świadectwo”, Bydgoszcz, 2020 r.