Przyjechał do nas Amerykanin. Pewnie zabłądził, bo czego mógł tutaj szukać? Wysoki, barczysty. Włosy ciemnoblond, oczy niebieskie, kwadratowa szczęka. Uroda aktora. Pierwszy zobaczył go Zenek.
- Podobny do groźnego kowboja – rzekł
- Do którego? Bo i Henry Fonda i Clint Eastwood to chłopy na schwał – powiedziałem
- Do tego drugiego. Ma wygląd szeryfa.
- Fonda też bronił obywateli.
- Ten Clint wyglądał solidniej. Jak ten gość.
- Taki jak wejdzie do knajpy, to wszyscy milkną. Nawet mucha przestaje latać.
Burmistrz też chciał go obejrzeć.
- Zróbcie mi miejsce przy oknie. Jestem osobą urzędową.
Przepędziliśmy Głupiego Franka, żeby dygnitarz mógł rzucić okiem na obcokrajowca.
- Skąd wiecie, że on z Ameryki? – spytał
- Mój syn uczy się angielskiego i zna się na rejestracjach. Zresztą wystarczy spojrzeć – rzekłem
- No, tak. Wygląd pański, ubranie drogie, samochód luksusowy.
- Przyjechał z Kalifornii.
- To piękne miasto. Moja ciotka tam była.
Ja nie chciałem jechać.
- Kalifornia to stan.
- Jaki stan? Jest stan poziomu rzek, stan spoczynku lub upojenia, ale o innym nie słyszałem.
- Coś takiego jak niemiecki land – powie- działem
- No, to mówcie od razu.
- Facet z klasą – powiedziała Mariola, sekretarka.
- Sam również kilka klas skończyłem i nie przechwalam się. Burmistrz był bardzo dumny.
- Widać, że milioner. Ropę naftową wydobywa – odezwał się Zenek
- Albo jak Bill Gates ma firmę komputerową. Mariolka wpatrywała się w niego jak w obraz.
- Jego przodkami byli Anglicy, Holendrzy albo Szwedzi. Hrabiowie, z pewnością. Typ nordycki – rzekłem
- Nie używajcie przy mnie brzydkich wyrazów. Zresztą jest tu kobieta.
- Postaram się.
Do pokoju, który był naszym punktem obserwacyjnym wszedł Stasiek Maciąga. Człowiek wiekowy. Mówią, że brał udział w wojnie rosyjsko – japońskiej.
- Czemu się gapicie przez okno? – spytał
- Oglądamy sobie Amerykanina. Stary podrapał się po czuprynie.
- Tego co stoi na gumnie?
- Zgadza się.
- Przecie to Józek Becała. Z jego ojcem chodziłem do szkoły.
Zapanowało milczenie.
- Od razu wiedziałem, że swojak – rzekł bur- mistrz - Nasz naród tylko obcymi się zachwyca, a siebie nie ceni. Pogroził nam palcem.
- Istotnie, nie wygląda na Amerykanina. Gęba chłopska, łapy wielkie od ciężkiej roboty i widać, że lubi wypić – rzekłem
- I jak dziad ubrany – powiedział Mariolka
- Ale w Hameryce był – rzekł Maciąga
- Chyba dwa tygodnie. Jak ja z ciotką w Kalifornii – powiedział burmistrz odklejając nos od szyby – Na parobka nawet się nie nadaje.
- Rozchodzimy się do domów, bo nie ma czym się zachwycać – rzekłem trochę skonsternowany.
Czytaj więcej w Akancie