Publikacje

Amerykanin - Robert Kurpios

1 Dislike0
Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

 Przyjechał do nas Amerykanin. Pewnie zabłądził, bo czego mógł tutaj szukać? Wysoki, barczysty. Włosy ciemnoblond, oczy niebieskie, kwadratowa szczęka. Uroda aktora. Pierwszy zobaczył go Zenek.


-    Podobny do groźnego kowboja – rzekł
-    Do którego? Bo i Henry Fonda i Clint Eastwood to chłopy na schwał – powiedziałem
-    Do tego drugiego. Ma wygląd szeryfa.
-    Fonda też bronił obywateli.
-    Ten Clint wyglądał solidniej. Jak ten gość.
-    Taki jak wejdzie do knajpy, to wszyscy milkną. Nawet mucha przestaje latać.
Burmistrz też chciał go obejrzeć.
-    Zróbcie mi miejsce przy oknie. Jestem osobą urzędową.
Przepędziliśmy Głupiego Franka, żeby dygnitarz mógł rzucić okiem na obcokrajowca.
-    Skąd wiecie, że on z Ameryki? – spytał
-    Mój syn uczy się angielskiego i zna się na rejestracjach. Zresztą wystarczy spojrzeć – rzekłem
-    No, tak. Wygląd pański, ubranie drogie, samochód luksusowy.
-    Przyjechał z Kalifornii.
-    To piękne miasto. Moja ciotka tam była.
Ja nie chciałem jechać.
-    Kalifornia to stan.
-    Jaki stan? Jest stan poziomu rzek, stan spoczynku lub upojenia, ale o innym nie słyszałem.
-    Coś takiego jak niemiecki land – powie- działem
-    No, to mówcie od razu.
-    Facet z klasą – powiedziała Mariola, sekretarka.
-    Sam również kilka klas skończyłem i nie przechwalam się. Burmistrz był bardzo dumny.
-    Widać, że milioner. Ropę naftową wydobywa – odezwał się Zenek
- Albo jak Bill Gates ma firmę komputerową. Mariolka wpatrywała się w niego jak w obraz.
-    Jego przodkami byli Anglicy, Holendrzy albo Szwedzi. Hrabiowie, z pewnością. Typ nordycki – rzekłem
-    Nie używajcie przy mnie brzydkich wyrazów. Zresztą jest tu kobieta.
-    Postaram się.
Do pokoju, który był naszym punktem obserwacyjnym wszedł Stasiek Maciąga. Człowiek wiekowy. Mówią, że brał udział w wojnie rosyjsko – japońskiej.
-    Czemu się gapicie przez okno? – spytał
-    Oglądamy sobie Amerykanina. Stary podrapał się po czuprynie.
-    Tego co stoi na gumnie?
-    Zgadza się.
-    Przecie to Józek Becała. Z jego ojcem chodziłem do szkoły.
Zapanowało milczenie.
-    Od razu wiedziałem, że swojak – rzekł bur- mistrz - Nasz naród tylko obcymi się   zachwyca,  a siebie nie ceni. Pogroził nam palcem.
-    Istotnie, nie wygląda na Amerykanina. Gęba chłopska, łapy wielkie od  ciężkiej roboty i widać, że lubi wypić – rzekłem
-    I jak dziad ubrany – powiedział Mariolka
-    Ale w Hameryce był – rzekł Maciąga
-    Chyba dwa tygodnie. Jak ja z ciotką w Kalifornii – powiedział burmistrz odklejając nos od szyby – Na parobka nawet się nie nadaje.
-    Rozchodzimy się do domów, bo nie ma czym się zachwycać – rzekłem trochę skonsternowany.


Czytaj więcej w Akancie

 

Wydawca: Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - akant.org
We use cookies

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.