Kwietniowa, w 2017 roku wyprawa Bractwa Inflanckiego podążyła w Nadpregole. Dziś to odwód kaliningradzki Rosji ze stolicą w Kaliningradzie. Dawny wspaniały Königsberg, w Polsce nazywany Królewcem, przestał praktycznie istnieć 9 kwietnia 1945 roku. Tegoż dnia Armia Czerwona przełamała fanatyczny opór Niemców i zdobyła ruiny miasta. Miasto zostało zamienione w perzynę. Szczęściem uchowała się słynna katedra ze zwłokami Immanuela Kanta. Uchowały się także zabytkowe bastiony. W niektórych podmiejskich osiedlach oraz na dalekich przedmieściach widać starą, willową zabudowę. Ruiny miasta długo stały; na dobra sprawę można było pokusić się o restaurację miasta. My, Polacy podnieśliśmy z ruin starówkę warszawską i gdańską. Władze ZSRR nie miały jednak ochoty odbudowywać germańskiego miasta. Ponoć zadecydował o tym sam I sekretarz KC KPZR Nikita Chruszczow. Trzeba przyznać, że u nas w Polsce, też podobnie postępowano jak w Kaliningradzie. Elbląg, Nysa, Głogów, Kostrzyn nad Odrą i kilka innych miast poniemieckich nie były restaurowane. Cegła rozbiórkowa pojechała głównie do stolicy.
Pierwszy raz byłem w Kaliningradzie. Mówiono mi, że tam poza katedrą nie ma wiele. Nie podzielam tej opinii. Do końca istnienia ZSRR rzeczywiście budowano na ruinach blokowiska. Trzeba obiektywnie przyznać, że wobec głodu mieszkań ówczesne władze, czy to w Rosji, Polsce czy wschodnich Niemczech nie miały innej możliwości. Kraje te były zrujnowane. Ludzie nie mogli czekać i mieszkać w ruinach. Dużo jest w Kaliningradzie bloków, lecz widać, że po upadku ZSRR budownictwo jest zupełnie inne. Nie istnieje już ciasna niemiecka zabudowa wokół katedry. Wolną przestrzeń zapełniono eleganckimi, luksusowymi hotelami, restauracjami oraz ładnymi bulwarami nad Pregołą. Widać zawsze ekipy sprzątające; jest czysto i bezpiecznie. Ruch na ulicach bardzo duży. Wiele młodzieży. Samochody jak w całej Europie. Wyraźnie więcej niż w Polsce jest samochodów luksusowych. Zaopatrzenie w sklepach, jak u nas – wszystko można kupić . Ceny są na naszym poziomie. Bardzo dużo budują dróg. Wyjazdy z miasta to drogi dwujezdniowe, bardzo wygodne. Nie wiem, z czego mieszkańcy tam żyją. W ciągu kilku dni niczego się nie dowiesz. Wymaga to głębszej analizy. W każdym razie biedy nie widać, wszyscy gdzieś pracują. Ta milionowa enklawa Rosji, widać ma się nieźle. Nie wiem, jak tamtejsi Rosjanie sobie radzą psychicznie będąc odcięci od ojczyzny różnymi granicami. A naokoło - niezbyt przyjazne rządy Polski i Litwy. Szkoda, że nasze władze zamknęły mały ruch graniczny. Jeszcze do lipca 2016 roku był duży ruch. Bogatsza część Rosjan jeździła do Sopotu, Gdańska i tam zostawiała pieniądze. Byli bardzo dobrymi klientami w sklepach i w drogich hotelach. Sam to widziałem; kilka lat mieszkałem w Sopocie. Drogie samochody z wyróżnikiem „39” przyjeżdżały właśnie z tego obwodu. Biedniejsi zaś mieszkańcy szturmowali nasze Biedronki, Lidle i podobne w okolicach trzech przejść granicznych – w Braniewie, Bartoszycach i Gołdapi. Kupowali, handlowali podobnie jak nasi. Dziś sklepy podupadły. Widziałem pod Gołdapią pusty, zamknięty sklep Lidla. A byli to mili i dobrzy klienci.
Kaliningrad jest faktycznie odcięty od świata. Po roku 1991 władze Rosji chciały tam zbudować drugi Hongkong. Nic nie wyszło. Dziś, ze wspaniałego, modernistyczno-funkcjonalistycznego dworca kolejowego/ ostał się z pożogi/ wyjeżdżają tylko miejscowe pociągi oraz dwa na dobę – do Moskwy i Petersburga. Kiedyś był tam ogromny ruch, ale za niemieckich czasów. Teraz nawet do Polski nie ma połączeń.
Po Nadpregolu można swobodnie się poruszać. Szczęściem Rosjanie przestali się bać szpiegostwa. Bałtijsk/Pilawa, Pillau// do niedawna był miastem zamkniętym nawet dla miejscowych Rosjan. Dziś jest otwarty dla turystów. Jeździliśmy swobodnie po Sambii. Podjechaliśmy pod bramę portu wojennego, w którym rzekomo przechowywane są głowice jądrowe. Odwiedziliśmy centrum wydobywcze bursztynu miasteczko Jantarnyj /Palmnicken/. W Swietłogorsku /Rauschen/ podziwialiśmy dawną poniemiecką zabudowę kurortu. Jest w doskonałym stanie, pełno wczasowiczów. Miasto to taki nasz Sopot plus Jastrzębia Góra; stoi bowiem na wysokiej skarpie.
Wróćmy jednak do sprawy związanej z tytułem artykułu, a więc do zgonu miasta. Miasto założone zostało przez Zakon Szpitalny Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego na zgliszczach osady pruskiej podczas drugiej krucjaty przeciwko poganom w latach 1253 – 1257. Formalnie prawa miejskie Królewiec otrzymał w roku 1276. Prusowie, lud trudniący się łowiectwem i rybactwem, długo się bronili, lecz musieli skapitulować przed nawałnicą wyżej rozwiniętych Germanów. W roku 1333 zaczęto budowę wielkiej katedry, która ukończono w roku 1387. Niebywałe tempo i mistrzostwo ówczesnych rzemieślników! Nie było żadnych biur projektowych, politechnik, inspektorów nadzoru itd. Nieznane były im teorie fizyki, chemii czy matematyki. I to wszystko bezbłędnie stoi i działa do dziś! Od roku 1457 siedzibę Mistrza Zakonu przeniesiono z Malborka do Królewca. To już były ostatnie lata świeckiej władzy w Prusach Zakonu Szpitalnego Najświętszej Panny Marii Domu Niemieckiego w Jerozolimie OT /Ordo Theutonicus/. W roku 1525 Prusy tzw. Książęce stały się lennem Polski. Po traktacie welawsko – bydgoskim w roku 1657, Prusy, niestety, uniezależniły się od Polski a Królewiec w roku 1701 został stolicą Prus. Sławny Imanuelem Kantem uniwersytet założono w roku 1544. Była to uczelnia prowincjonalna ale wystarczył jeden absolwent i później profesor aby uniwersytet stał się sławny na zawsze. Nawet dziś imię Immanuela Kanta /1724 – 1804/ pozostało jako imię patrona uniwersytetu.
W ten sposób piękny Królewiec był w rękach niemieckich aż do roku 1945. Siedmiowiekowe panowanie runęło pod naporem Armii Czerwonej. Historia się zamknęła. Niemcy przybyli tu, aby kolonizować te ziemie, wygonili Prusów, Jaćwingów, Liwów, Estów i innych aby po wiekach sami zostać wygonionymi. Podzielili zatem ich los. Z myśliwego stali się zwierzyną. Na odchodne pozostawili po sobie wspaniałą cywilizację, którą możemy podziwiać do dziś.
Jak to się stało?
Postaram się przybliżyć nieco historię. Do drugiej wojny światowej Prusy Wschodnie były dalekimi peryferiami Niemiec. Ludzie chcący zrobić karierę w państwie, woleli w Prusach nie pokazywać się. Tam życie było spokojne, wielkie rody dawnej magnaterii miały wielkie wpływy. Trochę jeszcze pachniało dawnym feudalizmem. Najbardziej znaną była arystokratka – Marion Dönhoff i jej rodzina. Urodzona w roku 1909 w rodowej posiadłości Friedrichstein nad brzegiem Pregoły, 20 kilometrów od Królewca. Po wojnie mieszkała w RFN. Związana z Willim Brandtem, w latach 1968 – 1972 była redaktorem naczelnym bardzo wpływowego pisma „Die Zeit” . Orędowała za dobrymi stosunkami z Polską. Pisałem o tym w „Akancie” w numerze 6 z czerwca 2015 roku. Wielkie, przepastne pałace i zamki przypominały o wielkości niemieckiej cywilizacji i kulturze. Pisał tez o tym Paweł Bogdan Gąsiorowski w „Świecie Inflant” 2004, nr 2, s. 1.
W roku 1941 i następnych dwóch latach nic tam groźnego się nie działo. Życie było sielskie, anielskie. Tylko gazety i radio informowały o dalekiej wojnie. Naloty lotnicze aliantów na niemieckie miasta ich nie dotyczyły. Dzieci z głębi Rzeszy masowo zwożono na kolonie letnie do Prus Wschodnich, aby odetchnęły od bombardowań. Niespokojnie zaczęło być od lipca 1943 roku po przegranej bitwie pod Kurskiem. Ofensywa Armii Czerwonej na zachód spowodowała wyzwolenie Kijowa w listopadzie 1943. A Kijów to już nie tak daleko. Propaganda hitlerowska wyciszała to zagrożenie. Naród niemiecki dalej wierzył w swego wodza. W czerwcu 1944 ruszyła ofensywa radziecka o kryptonimie Bagration. W październiku sowieci dotarli już na teren Prus. Front na jakiś czas uspokoił się. Hitler jednak opuścił w listopadzie, już na zawsze, swą kwaterę Wilczy Szaniec w Gierłoży koło Kętrzyna. Pętla wokół Prus i całej Rzeszy zaciskała się.
12 stycznia 1945 Armia Czerwona ruszyła przez Wisłę na Berlin. Dla ludności Prus Wschodnich zaczęło się piekło. Władze niemieckie do ostatniej chwili zwlekały z ewakuacją cywilów. Rozpoczęła się ona dopiero 21 stycznia. Armia Czerwona działała błyskawicznie. 25 stycznia zajęła tereny na zachód od Elbląga. Królewiec został otoczony. Dowódcą obrony mianowany został pułkownik Otto Lasch. Miasto i okolice okrążone zostały przez wojska 3 Frontu Białoruskiego. Przypomnę jego rolę: osłaniał on od północy działania 2 Frontu Białoruskiego dowodzonego przez marszałka Konstantego Rokossowskiego, który szedł na Berlin przez Pomorze. 3 Front działał mniej więcej wzdłuż Bałtyku od Łotwy po Elbląg. Dowodził nim generał Iwan Daniłłowicz Czerniachowski /1906 – 1945/. Był zdolnym i bardzo kulturalnym człowiekiem. Zginął 18 lutego 1945 pod Pieniężnem w niewyjaśnionych okolicznościach. W naszej historii niestety nie zapisał się dobrze. W lipcu 1944 roku w Wilnie podstępnie kazał aresztować dowództwo Armii Krajowej na czele z podpułkownikiem Aleksandrem Wilkiem – Krzyżanowskim/1895 – 1951/. Po śmierci generała dowódcą 3 Frontu Białoruskiego mianowano wybitnego dowódcę, marszałka ZSRR Aleksandra Michajłowicza Wasilewskiego/1895 – 1977/. To była wielka gwiazda Armii Czerwonej. Pracował głównie w sztabach, został szefem Sztabu Generalnego. Był twórcą koncepcji okrążenia wojsk hitlerowskich pod Stalingradem. Po bitwie został mianowany Marszałkiem Związku Radzieckiego. To on także należał do twórców zwycięskiej bitwy pod Kurskiem, która zadecydowała o losach wojny na froncie wschodnim. Był jednak „tylko” sztabowcem a największą sławę zdobywają zawsze dowódcy liniowi.
Po śmierci I.D. Czerniachowskiego dostał szansę. Musiał wykazać się czymś nadzwyczajnym. I tu tkwi wielka zagadka niepotrzebnej śmierci Królewca. A.M. Wasilewski parł do zdobycia tego miasto bez względy na koszty. Chciał się wykazać przed Stalinem. A Stalin bardzo go cenił. Żukow, Koniew, Rokossowski parli na Berlin, przechodzili do historii a on? Wymógł zatem na Stawce/najwyższy organ wojskowy ZSRR/ konieczność szturmu na Królewiec . A było to zupełnie niepotrzebne. Szturm rozpoczął się 6 kwietnia 1945 roku o 7 – mej rano, a zakończył się wieczorem 9 kwietnia. Proszę zastanowić się nad datami zdobycia innych miast i terenów: Gdańsk został zdobyty 30 marca. Twierdze Kołobrzeg, Grudziądz , Poznań, Kostrzyn/Kolberg, Graudenz, Posen, Küstrin/ padły także w marcu. Wojska radzieckie stały nad Odrą i szykowały się do ostatecznej rozprawy z Rzeszą. Po jakie licho zatem szturmowano Królewiec? Szturm nic nie dał w sensie strategicznym. W rękach niemieckich do końca kwietnia pozostawała Kłajpeda, a Półwysep Kuroński pozostał niezdobyty do końca wojny. Po prostu wysiłek wojenny skierowano w inną stronę. Można było śmiało poczekać do końca wojny. Wojska niemieckie w okrążonym Królewcu nie miały bowiem żadnego znaczenia militarnego. Zdobycie Królewca okupione były ogromnymi stratami z obydwu stron. Szacuje się, że śmierć poniosło blisko 40 tysięcy fanatycznie broniących się żołnierzy niemieckich a liczbę ofiar cywilów wyniosła 50 tysięcy. Straty żołnierzy radzieckich były podobne.
Podczas ostatniej wyprawy Bractwa Inflanckiego zwiedziliśmy bunkier dowodzenia niemieckich obrońców miasta. Zachował się w doskonałym stanie. Rosjanie urządzili tam muzeum. Eksponowana jest obrona miasta przez Niemców jak i historia atakujących ich Rosjan. Obiektywnie pokazano obydwie walczące strony. Pokazana jest prawda, nie ma tam fanatyzmu antygermańskiego. Są zdjęcia wracających z kilkuletniej niewoli, witanych przez rodziny, żołnierzy niemieckich z dowódcą pułkownikiem Otto Laschem. Było to na dworcu Frankfurtu nad Odrą. Przez ten dworzec wracali do Niemiec weterani walk na froncie wschodnim, którym udało się przeżyć w radzieckiej niewoli. Warto obejrzeć to muzeum w Kaliningradzie.
Miasto było całkowicie zniszczone. Rosjanie mogli upajać się widokiem pozostałości po germańskim mieście. Zemścili się, choć było to działanie bezmyślne. Królewiec przeszedł w ich ręce i został Kaliningradem a Rosjanie musieli odbudowywać go po niepotrzebnym zrujnowaniu. No cóż, generałowie zawsze prą do wojny, to ich żywioł, to ich droga do sławy i nieśmiertelności. A, że żołnierze giną – niewiele to ich obchodzi. Marszałek A.M. Wasilewski w uznaniu za swe dokonania, mianowany został dowódcą wojsk radzieckich na Dalekim Wschodzie, gdzie rozprawił się z Japończykami. Wszedł do panteonu zwycięzców. Został pochowany w Moskwie w murze Kremla. I.D. Czerniachowski natomiast został pochowany w Wilnie, a po roku zwłoki 1991 jego zostały przeniesione do Moskwy na cmentarz Nowodziewiczy.