Do Wilna Jadwiga Rożkow wraz z dwiema córkami przyjechała najprawdopodobniej w 1924 roku. Tutaj, u boku swego brata podjęły próbę ułożenia swojego życia na nowo. Dla matki Roszkówny był to powrót do znanego sobie świata, po latach doświadczania wielkie miłości, jak i ogromnego cierpienia, dla obu jej córek - przyjazd nieznanego im bliżej kraju, o odmiennej kulturze, tradycji, religii i języku. Z pewnością była to jednak zmiana konieczna, bo rokują perspektywę przeżycia i bezpiecznego rozwoju dla całej trójki.
Po przyjeździe do Wilna Jadwiga Rożkowa, Ludmiła i Waler zmodyfikowały pisownię i wymowę swojego nazwiska, nadając formę Roszko.
Żyły ubogo, z pewnością wspierane przez bliskich. Z czasem wyprowadziły się od brata matki i zamieszkały przy ul. Oranżernej 3/10, czego dowodem są kwestionariusze wypełniane w dym semestrze przez Roszkównę, jak i zachowane pocztowi które Ludka adresowała do matki podczas swoich wycieczek studenckich, zawsze przesyłając ucałowania. Jadwiga Roszkowa pracowała niemal aż do wybuchu wojny w wileńskim Państwowym Banku Rolnym jako urzędniczka, zarabiając na skromne utrzymanie trzyosobowej rodziny. Przede wszystkim troszczyła się jednak o wykształcenie swoich córek. We wspomnianej teczce Ludki na uniwersytecie wileńskim przechowywany jest jej odręcz-ny życiorys, w którym zapisała: w roku 1924 przyjechałam z Rosji do Wilna i od razu wstąpiłam do III oddziału szkoły powszechnej im Z. Bukowieckiej, którą ukończyłam w 1928 roku. Tegoż roku zostałam przyjęta na podstawie egzaminu do IV klasy Gimnazjum Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu w Wilnie, którą w 1933 roku ukończyłam. Tego samego roku złożyła egza-min maturalny. Świadectwem dobrych wyników w nauce obu sióstr jest list, jaki Jadwiga Roszkowa napisała do Druskiennik, gdzie Ludmiła przebywała na kolonii leczniczej (brak daty). Dzieliła się w nim radością z wyróżnienia, jakie za dobre wyniki w nauce otrzymała Ludka na koniec roku szkolnego. Napisała: za swoją roczną pracę masz nagrodę, bo przeszłaś z odznaczeniem, jak również i Wala [...] wy obie byłyście wywoływane na Sali jako najlepsze uczennice.
Kolejny etap edukacji Ludki to studia wyższe. Mogła je podjąć dzięki stypendium, jakie otrzymywała przez niemal cały okres pobytu na uczelni. Pomogła także możliwość rozłożenia na raty opłaty za naukę. Jako kierunek studiów wybrała geografię i geologie na Wydziale Matematyczno-Przyrodniczym Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie. Trudno dziś odpowiedzieć jednoznacznie pytanie, kiedy narodziło się w Ludce zamiłowanie do tej dziedziny wiedzy. Być może było ono związane z jakimś wspomnieniem z lat dziecinnych, zainteresowaniem przyrodą, przekazanym jej przez ojca. Z pewnością rozwijała je, będąc już uczennicą gimnazjum Sióstr Nazaretanek, o czym świadczy legitymacja szkolnego Koła Krajoznawczego, wydana w 1932 roku.
Okres studiów Ludmiła sama opisała jako życie koncentrujące się wokół trzech sfer: nauki, akademickiej Sodalicji Mariańskiej i spraw towarzyskich. Jak napisała po latach: nauka szła mi dobrze W życiu towarzyskim brałam pełny udział (wycieczki, zabawy, bale), ale nie wtapiałam się w nie. Czułam swoja inną tożsamość. Ale rozumiałam, że nie mam prawa uchylać się i izolować od życia. Powinna tam być, ale być w pełni sobą. Tak czułam, tak postępowałam, ale zastanawiałam się długo nad tym.
W czasie studiów przeżyła też swoją młodzieńczą miłość. Za-chowało się przechowywane przez nią zdjęcie legitymacyjne owego młodzieńca, który pod datą 29 czerwca 1935 roku zapisał: Drogiej Ludce. Na osłodę ciężkich chwil spędzonych przy Geobotanice. O W. Ludka z kolei ołówkiem dopisała w postscriptum: Dedykacja umyślnie wybrana taka, a nie inna, żebym fotki nikomu nie pokazała, ale ją właśnie pokażę. Trudno dziś odtworzyć bieg zdarzeń czy powiedzieć coś więcej o tym jej młodzieńczym uczuciu, gdyż wspominała o nim tylko zdawkowo najbliższym przyjaciółkom.
Roszko była wychowywana przez matkę w duchu religijnym W miarę jej rozwoju, dojrzewała także wiara. Pomocą była najpierw działalność w Sodalicji Mariańskiej, a potem - kontakt z ks. Michałem Sopocką, wileńskim spowiednikiem s. Faustyny Kowalskiej polskiej mistyczki, mającej widzenia Chrystusa miłosiernego. Wiara coraz bardziej determinowała jej życiowe wybory i decyzje. Punktem kulminacyjnym było przystąpienie, wraz z pięcioma in-nymi kobietami, wychowankami wspomnianego kapłana, do two-rzenia nowego zgromadzenia zakonnego, mającego głosić w świe-cie Boże miłosierdzie, jak i złożenie czasowych ślubów zakonnych (wówczas jeszcze prywatnych) w 1942 roku, przez kolejnych 6 lat corocznie odnawianych.
Odtąd stały się one najbliższymi towarzyszkami jej życia, mimo rozmaitych trudności, jakie miały nadejść. Dziś określa się je nie-rzadko mianem Wileńskiej Szóstki. Należały do niej: Adela Alibekow - miała pochodzenie tatarskie, chciała wstąpić do Karmelu, jednak sprzeciwiła się temu jej matka; Zofia Komorowska - polska patriotka, współpracująca w czasie wojny z Armią Krajową i wi-leńskim przedstawicielstwem Polskiego Rządu na Obczyźnie, za co została przez Sowietów uwięziona i skazana; Izabela Naborowska - ochrzczona w kościele ewangelicko-reformowanym, a następ-nie przyjęta do kościoła katolickiego, studentka geografii; Jadwiga Osińska - absolwentka filologii klasycznej na uniwersytecie wileń-skim, Jadwiga Malkiewicz i Ludmiła Roszko.
W międzyczasie Ludka, chcąc zdobyć środki na swoje bieżące utrzymanie, podejmowała różne prace. W miarę możliwości pro-wadziła także badania naukowe. Jeszcze jako studentka geografii, latem 1937 roku, pod okiem dr Wandy Rewińskiej, badała zalesienie wokół jeziora Świteź i sporządziła jego szkic oraz prowa-dziła prace geograficzne nad siecią drogową w powiatach oszmiańskim, mołodeckim i wołożyńskim. Latem, w okresie 1938-1939 uczestniczyła w badaniach prowadzonych pod kierunkiem prof. Stanisława Małkowskiego, mających na celu opracowanie mapy petrograficznej Wileńszczyzny. W czasie wakacji 1939 roku, aż do wybuchu wojny badała (również na zlecenie dr Rewińskiej), osadnictwo na Wołyniu, między Równem a Dubnem, na zamó-wienie Wołyńskiego Instytutu Naukowego w Krzemieńcu. Nadal mieszkała z matką i siostrą.
Życie Ludmiły Roszko, podobnie jak losy całego polskiego spo-łeczeństwa, skomplikował wybuch II wojny światowej. Okres ten dla mieszkańców Wileńszczyzny był podwójnie tragiczny, gdyż najpierw oznaczał okupację i terror sowiecki, a następnie - hitle-rowski. Dodatkowym źródłem prześladowań ludności polskiej były przybierające na sile ruchy niepodległościowe Litwinów, nierzadko skierowane wprost przeciw mieszkającym tam Polakom.
Dla Ludki rok 1939 to przede wszystkim czas finalizacji studiów, pracę magisterską napisała pod kierunkiem prof. dra Mieczysława Limanowskiego. Postawiła sobie za cel stwierdzić, w jaki sposób warunki geograficzne zaważyły na przebiegu dróg historycznych na terenie Wału Oszmiańskiego; o ile topologia samego Wału wpłynęła na znaczenie historyczne tych szlaków. Obroniła ją na ocenę dobrą. Ostatnie egzaminy zdała dnia 5 grudnia 1939 roku - na dziesięć dni przed likwidacją uniwersytetu wileńskiego przez władze litew-skie, po czym uzyskała dyplom magistra filozofii jako dowód za-kończenia studiów wyższych w zakresie geografii.
W okresie między 1 grudnia 1940 roku a 20 września 1941 roku podjęła pracę w VI Żeńskim Gimnazjum jako nauczyciel-ka geografii. Uczyła jednak zaledwie pół roku, gdyż szkoła, decyzją władz okupacyjnych, również została zamknięta.
Pod koniec czerwca 1941 roku do Wilna wkroczyły wojska hi-tlerowskie. Okupacja niemiecka nie była tak bardzo wymierzona przeciw ludności polskiej, jak sowiecka. Po zajęciu miasta przez Niemców skończyły się fikcyjne procesy, zakończone masowymi wywózkami Polaków w głąb Rosji, na Sybir. Hitlerowcy ostrze swojego terroru skierowali przecie wszystkim przeciw ludności ży-dowskiej. Nie oznacza to jednak, że Polacy mogli czuć się bezpiecznie. Przykład podała sama Roszkówna: wojna - okupacja niemiecka - pobór na roboty do III Rzeszy Niemieckiej. I ja otrzymuję wezwanie do stawienia się w określonym urzędzie Arbeitu... zbieram dokumen-ty. Ale w ostatniej chwili, gdy już się przygotowuję do wyjścia, mama mówi: Wiesz Ludka, zostań, a niech za ciebie pójdzie Wala (moja sio-stra) dla dopełnienia powinności. Była. Pan Bóg lubi zaskakiwać, W ten sposób Ludmiła uniknęła wywiezienia na prace przymusowe w głąb Rzeszy. Stało się tak dlatego, iż Niemcy wywozili z Wil-na wyłącznie kobiety niezamężne. Jej siostra Waleria była zaś już wówczas mężatką. Tamto wspomnienie Ludka zatytułowała Nie-spodzianka od Pana Boga.
W czasie okupacji L. Roszko zaangażowała się w działania kon-spiracyjne. Wypełniając po kilkudziesięciu latach od tamtych wydarzeń arkusz ewidencyjny deklaracji zgłoszeniowej do Stowa-rzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej i podkreślając swoje powiąza-nia ze Związkiem Walki Zbrojnej napisała: nosiłam broń i inne pole-cenia — przez parę miesięcy — wkrótce zostałam skierowana wyłącznie do tajnego nauczania (za pośrednictwem ks. prof. Henryka Hlebowi-cza). Uczyła geografii i przyrody w klasach gimnazjalnych i li-cealnych w ramach zorganizowanych tajnych kompletów, kiero-wych między innymi przez panią Janinę Bohdanowiczównę. Alicja Krażewska, wówczas kilkunastoletnia dziewczyna, ucząca się na takich kompletach, zapamiętała Ludkę jako tę, która nadzorowała ich przebieg, a być może nawet odpowiadała za ich organizo-wanie, w wileńskiej dzielnicy Zarzecze.
Wobec słabnącej potęgi armii hitlerowskiej i zbliżającej się do Wilna „wyzwolicielskiej", jak ją nazywano w czasach komunizmu, Armii Czerwonej, oddziały Armii Krajowej postanowiły 7 lipca 1944 roku przystąpić do operacji „Ostra Brama", czyli wyzwo-lenia miasta. Niestety porozumienie, jakie zawarto w tej materii z dowództwem sowieckim, okazało się tragicznym w skutkach, gdyż NKWD aresztowało wszystkich polskich żołnierzy i ofice-rów oraz „wydarło" Wilno z rąk polskich. Koniec wojny przyniósł również nowy podział administracyjny Europy, zgodnie z którym ziemie te znalazły się poza granicami Polski, a Wilno stało się stolicą jednej z republik Związku Radzieckiego. Oznaczało to, że dla mieszkających tam Polaków dramat prześladowań jeszcze się me skończył. Rozpoczął się czas przymusowej „repatriacji", polegający na przesiedleniu z tych terenów ponad czterystu tysięcy Polaków.
Od 1 listopada 1944 roku Roszkówna pracowała w Państwowym Litewskim Instytucie Geograficznym1, którym kierował prof. Edward Passendorfer. Uczelnia ta - jak sama wspomina - była wtedy azylem dla profesorów, asystentów i absolwentów, czy studentów geologii i geografii. Poza tym starano się tam umieścić kogo się tylko dało z Polaków. Litwinów chyba nie było. [...] W Instytucie pracowałam zaledwie parę miesięcy. Ale ta praca tam zaważyła - jak dziś widzę — na dalszych moich losach i może nawet na związaniu z Uniwersytetem w Toruniu. Niebawem podzieliła los tysięcy Ro-daków, którzy opuszczali dawne Kresy.
Na zdjęciu: Wileński Sąd Apelacyjny przy ul. Giedymina, w czasie wojny miejsce licznych mordów.
Fot. Ludwika Adamczyk
Na zdjęciu: Wileński kloszard z kołtunem na głowie.
Fot. Ludwika Adamczyk
Na zdjęciu: klasztor Bernardynek w Wilnie. W głębi renesansowy kościół pw. św. Michała.
Fot. Sebastian Malinowski
Na zdjęciu: Główny Gmach Uniwersytetu Wileńskiego.