„poezja? nie wiem nie słyszałem"
Kultura masowa utuliła odbiorców do snu zimowego głaszcząc ich po głowach. Przykryła ciepłym kocem z wyszytym napisem „pop". Każdemu dała do przytulenia pluszowego misia kultury prostej, przyjemnej i niewymagającej. Zawiesiła pod sufitem neon „Niechaj pasie brzuchy filistrów naród!". I zaśmiała się Poecie w twarz. Cóż on na to? Poeta patrzy i milczy. O Bogu przy herbacie nie będzie rozmawiał.
***
Zacznijmy jednak od początku. Przedstawmy się sobie nawzajem. Proszę Państwa, oto Poeta. Poeta jest Wielkim Moralistą. Ocalał prowadzony na rzeź. Przetrwał śmierć Boga, który umarł w Oświęcimiu. Przeżył nawet śmierć poezji tradycyjnej (rozumianej jako wieloznaczna i odświętna mowa) z jej bogactwem górnolotnych metafor, które zostały rozstrzelane na ulicach z ostatnim krzykiem na ustach „Eviva l’arte!". Krzyk ten wybrzmiewał parę sekund, potem jednak zamilkł przysypany gruzami pojęć moralnych i wartości. Huk ich upadku był dużo głośniejszy. I to on zdominował świadomość Poety. Poeta jednak, o dziwo, nie jest nihilistą. W jego przypadku lepiej użyć określenia „buntownik". Pomimo, że u źródeł tej Poezji znajduje się rozczarowanie człowiekiem i cywilizacją, Poeta nie zgadza się na bylejakość opisywanej rzeczywistości i aksjologiczną „czarną dziurę" („pustka" to słowo zbyt małe). Poeta zmusił swoją Poezję do podjęcia etycznego wyzwania, chociaż postmodernizm kusi literaturę, by ta zrezygnowała ze swoich wszystkich pozaestetycznych obowiązków. Poezja etyczna, na przekór postmodernizmowi, zakłada, że moralność nadal istnieje i że nie jest tylko mitologicznym pojęciem. Poeta „wierzy w wielką narrację; opisując świat po śmierci Boga, zachowuje o Bogu pamięć, mówiąc o kresie człowieczeństwa, potrafi bezbłędnie wskazać jego przyczyny. Nawet drwiąc z sytuacji poety w dzisiejszym świecie, przewrotnie podtrzymuje etos lirycznej aktywności. Jego wątpienie jest zaprzeczeniem negacji i relatywizacji" .
Poeta przez wiele lat poświęcał twórczą energię, by w Poezji odnaleźć i odbudować zaufanie do słów i wiarę w człowieka. Stosował technikę kolażu, która wydawała się jedyną możliwą do przedstawienia zastanego świata. Skoro Poezja tradycyjna umarła, a rozstrzelane metafory zaczęły tylko opóźniać spotkanie między odbiorcą a właściwym wnętrzem wiersza Poeta musiał powrócić do prostoty. Zaczął składać swoje utwory z komunikatów prasowych, przytoczeń i autocytatów. Można wręcz powiedzieć, że szukał na śmietniku strzępów, których w Poezji wykorzystać się nie da. Czym jest śmietnik? Modelem współczesnej kultury, wielkim zbiornikiem wartości niskich i wysokich, arcydzieł i kiczu, gdzie odbiorca, jak zagłodzony bezdomny, musi grzebać godzinami, by znaleźć coś, co go nasyci. Według Poety to właśnie głód wartości jest najbardziej bolesnym problemem naszej epoki, epoki w której świat to wielki supermarket. „Wszystkiego jest po prostu za dużo, nic nie posiada wartości bezwzględnej i niczemu nie przysługuje tytuł autorytetu. (…) Życie stało się masowe, płytkie, zbanalizowane, w tym sensie adekwatne do współczesnej – masowej właśnie, pozbawionej jakości – kultury". Banalizacja sprawiła, że Poezja stała się rozmową przy herbacie. Rozmową błahą, płytką, prowadzoną tylko dla rozrywki i zabicia czasu, podczas której pije się herbatę jedną za drugą, bez żadnego zastanowienia i tylko szkoda, że za każdą filiżankę trzeba płacić. Wydaje się, że Poeta mimo wszystko wierzy, że „jeśli jednak pije się herbatę z takimi, którzy naprawdę wiedzą, można zamilknąć albo słowami wyrazić milczenie. I oni to zrozumieją". Ciszę milczenia Poety ma wypełnić odbiorca, to on ma stać się kluczem i brakującym elementem. Zdaje się, że Poeta mówi „Jestem etycznym wyzwaniem i liczę na twój odruch, podejmiesz dialog – dobrze, zmęczysz się mną – też dobrze, ominiesz mnie z daleka i… przyłapiesz się na tym – jeszcze lepiej!" Milczenie Poety nie jest wyrazem rezygnacji i porażki. Jest uciążliwą ciszą, przerażająco głośną w jazgocie banału i wwiercającą się w uszy odbiorców. Poezja nie może zostać odbudowana tylko przez Poetę, oni musi zmartwychwstać, a może narodzić się na nowo, w czytelnikach i rozmówcach.
Kim są jednak odbiorcy Poety? W coraz mniejszym stopniu jest to pokolenie, do którego on sam należy. Pokolenie, które pamięta wojnę, totalitaryzm, świadome zła istniejącego na świecie i kryzysu społeczeństwa. Pokolenie, które doświadczyło śmierci Boga na własnej skórze. Odbiorcami Poety stają się w większości młodzi ludzie. Dzieci wolności i komercjalizacji. Dzieci, które tęsknią za czymś, czego dokładnie nie potrafią sprecyzować. Mogłoby się wydawać, że od Poety różni ich wszystko. Czy są odbiorcami, z którymi Poeta nawiąże dialog, którzy zrozumieją jego milczenie? Kuba Wandachowicz w swoim tekście „Generacja nic" pisał: „Mam 27 lat i nie mogę uwierzyć w swój wiek. Nie istnieje żaden społeczny kontekst usprawiedliwiający moje istnienie i – co za tym idzie – ja nie jestem w stanie usprawiedliwić żadnego społecznego kontekstu, który pełniłby funkcję mojego <<matecznika>>". W swojej młodości Poeta określał się: „Mam 24 lata / ocalałem / prowadzony na rzeź." Następnie przyznawał się do szukania mistrza i nauczyciela. Nowe pokolenia , dzieci i wnuki ocalonych, też go poszukują. I grzebią w tym celu w śmietniku, gdzie Poeta znajduje strzępy, z których powstają jego wiersze. Odnajdują jednak cokolwiek z trudem, wprowadzeni w narkotyczny sen przez kulturę masową, oślepiani błyskami neonu z napisem „Niechaj pasie brzuchy filistrów naród!".„Dzisiaj ci, którzy teoretycznie powinni dbać o intelektualne i duchowe zaplecze, jawnie uczestniczą w nachalnym urabianiu najniższych społecznych gustów, bo tylko w ten sposób mogą jakoś zarobić na życie". Młodzi ludzie przez kulturę masową uczeni są wiary w postmodernistyczne hasło „wszystko już było". Wolność słowa, to tylko wolny rynek. I nic więcej. Poeta podejmując topos Nicości ogarniającej nie tylko egzystencję, ale też byt pozaziemski wpisuje się także w doświadczenie nowej generacji, „generacji nic", powtarzając określenie Kuby Wandachowicza. Twórczość Poety „staje się dzisiaj – w czasach triumfu popkultury, dokonującej każdego dnia mordu na naszej podmiotowości – apelem o godne życie, aktem wiary w człowieka i szansą, jeśli nie na przywołanie zbiegłych bogów, to przynajmniej na zachowanie w pamięci ich sylwetek". Stwierdzenie Poety „ ocalałem / prowadzony na rzeź" brzmi dumnie. Ocalał w rzezi wojennej, ocalał także w rzezi popkultury. Dla młodych może stać się mistrzem i nauczycielem, którego on sam kiedyś szukał. Jego milczenie może wybrzmieć głośniej niż popkulturowy kicz.
Zmartwychwstanie lub ponowne narodzenie Poezji nie może opierać się na kłamstwie i wieloznaczności. Poezja nie zmartwychwstanie uciekając w piękno. Poezja jako piękno jest po Oświęcimiu po prostu niemożliwa. Możliwa jest jedynie prawda. Dlatego Poeta nazywa rzeczy od nowa. Nie nadaje słowom dodatkowych znaczeń, pokazuje rzeczywistość taką jaka jest. Walczy o odkłamanie liryki. Jest (auto)ironicznym Wielkim Moralistą, który nieustannie przypomina o rozmiarach zła i o jego istnieniu. Nie pozwala żyć wygodnie pławiąc się w banalnych luksusach popkultury i upomina się o pamięć o umarłym Bogu. Poeta swoją Poezją stara się poruszać nie wyobraźnię, a sumienie. Za Tadeuszem Dąbrowskim wierzę, że jest mu bliskie przekonanie, że tylko na gruncie sumienia może dokonać się scalanie rozbitej tożsamości współczesnego człowieka.
Dotarliśmy już, proszę Państwa, do końca. Poznaliśmy Poetę kolażowo i fragmentarycznie. Dodałam swój głos do jazgotu kultury i zaparzyłam herbatę. Poeta natomiast nadal patrzy i kładzie „palec na wargach / mówi nam / że przyszedł czas / na milczenie".