Archiwum

Tadeusz Drat - Firemaker - Przy ognisku

0 Dislike0
Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Jakiż to banalny tytuł! Tytuł może tak, ale widok ogniska na tle rozgwieżdżonego  nieba, już nie. To magia, to telewizja 4 D.  Mądrale od techniki audio-video wymyślili na razie zwyczajne 3D. Przy ognisku mamy te głupie 3D - to oczywiste. Ale mamy też czwarte D -  zapach płonącego drewna, smażącej się kiełbasy, wreszcie zapach natury podlanej naszym, polskim piwkiem. Nic to, że browar już w duńskich, niemieckich czy holenderskich łapkach. Pijemy patriotycznie, a sprawy własnościowe zostawiamy tym, którym się wydaje, że się na tym lepiej znają. Oczywiście, to my wiemy lepiej, co jest dla nas najlepsze. Z każdą następną butelką jesteśmy mądrzejsi. Jeszcze tylko odrobina rosyjskiej musztardy i …nie ma piekła. Nad nami facet z kosmosu, popularnie zwany księżycem. Świeci tylko, bo przecież nie oświeca. On taki zimny. Ognisko grzeje. Bilans jest na zero. I jest dobrze. Kot zaczyna dobierać się do mojej kiełbasy. Wyraźnie jednak nie lubi rosyjskiej musztardy. Polityk się znalazł– cholera jasna. O jej! – zapomniałem o moich towarzyszach przy ogniu.
Jeść i pić samemu, to durne całkiem jest przecież. Poeta z żoną, emerytka z mężem, państwo sołtysowie, władza znaczy się. Rzecz jasna honory domu przy ognisku pełni Pani Ewa, prywatnie też żona. Moja żona. Ona jest od kiełbasy, musztardy, a nawet chleba. Ja od piwa i drewna. Towarzystwo świetnie się bawiło, dopóki nie zacząłem rozpalać ogniska. Po spaleniu całego zapasu gazet z ostatniego miesiąca, z wiadomym skutkiem, a właściwe bez, ujrzałem lekko kpiące spojrzenia współuczestników nieszczęsnego ogniska, które nie chciało zapłonąć. Gazety były, gałęzie, prawie suche, były. Reklamy powiadają, iż prawie robi wielką różnicę.   Przekonałem się, że tym razem miały rację, choć zazwyczaj reklamie nie wierzę, a nawet raczę ją grubym słowem. Czy zdarzyło się Wam zabierać „kiełbasę ogniskową” do domu i ciskać ją wściekle na patelnię? Trudno o większy blamaż – prawda?  Znosiłem to dzielnie, dopóki nie zobaczyłem wzroku mojej ukochanej małżonki. To już koniec, to powód do rozwodu – mówiły te ślepka. Minęło wiele tygodni, a ja byłem w głębokim stresie. Jak się nie uda z dwudziestoletnią panienką – mówi się trudno. Jak nie wleziesz, a nawet nie spadniesz z Mont Everest – też nie problem. Stracisz pracę – wina Balcerowicza. Kot ci zdechnie – widać myszy się obżarł. To wszystko drobiazg. Nie Twoja wina.
Ale zdechłe ognisko! Ty dmuchasz, a ono nic! Już płuca wyplute, żeby rzec za poetą – a tu nic. Nachodzi Cię dramatyczne – czas umierać. Oczywiście, wszyscy świadkowie Twojej klęski  szepczą Ci z fałszywym uśmiechem – nic się nie stało. A ja swoje wiem. Jestem skończony! Może zbadać pojemność płuc, może zmienić dom, a może żonę. Kot też nie jest bez winy. Tak sobie myślałem, ale powoli wyzwalam się z tej traumy. Przecież my Polacy dmuchamy, palimy i w ogóle wszystko robimy najlepiej. Oczywiście! Więc co ja tu marudzę!.

Wydawca: Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - akant.org
We use cookies

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.